niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 24

28.12.2003r , piątek
  Święta, święta i po świętach...
  Dzisiaj do Hogwartu wraca Ginny wraz z Ronem, Harrym i Luną. Jestem ciekawa czy wypoczęli. Szczerze powiedziawszy ja nie. Po tych wszystkich rewelacjach które usłyszałam od Malfoy'a strasznie się do niego zraziłam. Zabił bezbronne, niczemu winne dziecko. Jeśli się wyda zostanie zamknięty do Azkabanu. Przynajmniej przypuszczam, że tak mogłoby się stać. Ciekawa Ginny od razu wpadła do mojego dormitorium.
- Co dostałaś? - zapytała Gin.
- Parę książek, kosmetyki i .... - zaczęłam opowiadać.
- Pierścionek.... - dokończyła ruda i wskazała na pierścionek. - Przepiękny, od kogo?
- Od... Nikogo. - odparłam. - Nie było napisane.
- Czyżbyś miała cichego wielbiciela? - zastanawiała się Ginny. - Może to James? Ostatnio mi się o ciebie pytał.
- Wątpię aby to był on.
- Myślałam, że między wami do czegoś doszło. Faceci, jak tu ich zrozumieć...
- Doskonale cię rozumiem.
- Herm, coś się stało?
 - Nie, wiesz chyba muszę porozmawiać z twoim bratem. - oznajmiłam. - Nie wiesz gdzie jest?
- Chyba na błoniach. Siedzi i czyta jakąś książkę o qudditchu.
   Zbyłam ją. Nie chciałam rozmawiać o tym co mnie trapi ani o Jamesie. Zresztą od paru dniu naprawdę chciałam porozmawiać z Ronem. Już nie jest między nami tak jak kiedyś. Poza tym zmienił się, zmężniał. Siedział sam i rzeczywiście czytał. On i książka?!
- Hej Ron. - odparłam.
- Herm, skąd wiedziałaś gdzie jestem? - zapytał zaskoczony Weasley.
- Gin mi powiedziała. Musimy porozmawiać. Ron czy ty mnie unikasz?
- Nie, po prostu...
- Ron, o co chodzi?
- Jestem chory. - oznajmił rudy. - Przy tobie nie potrafię kłamać, Herm. Po mojej próbie samobójczej moje serce bardzo się osłabiło. Cud, że w ogóle przeżyłem. Moja rodzina nic o tym nie wie. Nie chcę aby ktokolwiek się o tym dowiedział, rozumiesz?
- Powiedz pani Pomfrey, Ron. Ona na pewno ci pomoże. - poradziłam rozgorączkowana.
- Już mi pomaga jak tylko może. Herm, proszę nikomu nie mów. - poprosił Ron.
- Dobrze. - odparłam. - O Boże, nie możesz umrzeć.
  Mocno objęłam swojego przyjaciela. Był mi tak bliski. Nie chciałam aby coś mu się stało. Kochałam go jak brata.
- Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. - odparł.
- Jaką?
- Pocałuj mnie. Proszę, zawsze o tym marzyłem. Choć ten jeden raz.
   Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Pocałunek nie był jakiś nadzwyczajny. Po prostu pocałunek dwójki przyjaciół. My to rozumieliśmy ale wszyscy wokół chyba raczej nie. Widziałam uśmiechniętą Ginny, zszokowanego Harry'ego i  zdegustowanego Draco (nowość). Ron zaczął się oczywiście tłumaczyć. Ja zresztą też.
- Jesteście parą? - zapytała Ginny.
- NIE! - zawołaliśmy ja i Ron.
- Dwójka  największych dziwaków się ze sobą spiknęła. Ciekawa sprawa... - warknął Draco.
- Nie twój interes co, gdzie i  z kim robię, Malfoy. - powiedziałam chłodno.
- Oh, czyżby? - zapytał blondyn. - Mam ci przypomnieć ostatnią noc?
  Teraz to chyba już nikt mnie nie uratuje. Mina Ginny i reszty moich przyjaciół była bezcenna.
- To nie tak.... - odparłam.
- Oczywiście, że nie. Wymiotowała wczoraj przez całą noc. Zalała się w trupa. Płakała. Szkoda gadać. - odparł Malfoy z wrednym uśmieszkiem na twarzy i odszedł.
- Wcale, że nie! - zawołałam.
  Moi przyjaciele już mnie nie słuchali tylko obejmowali i głaskali mnie po głowie. Przynajmniej nic się nie wydało. Ronnie dopiero miała wrócić po Nowym Roku. Więc dormitorium należało tylko do mnie. Rozłożyłam się na łóżku i zaczęłam analizować. Ron jest ciężko chory, a ja nie potrafię mu w żaden sposób pomóc.

31. 12. 2003r ,  poniedziałek
 Trwały przygotowania do największego Sylwestra w historii Hogwartu. Tylko ja miałam to kompletnie gdzieś. Nie miałam ochoty na zabawę. Zapewne o dziesiątej wieczorem będę już spała.
- A ty się nie szykujesz? - zapytała Ginny.
- Ja nie idę. - odparłam.
- Słucham?! - zawołała zdegustowana Weasley.
- No po prostu nie mam ochoty. - odparłam.
- Hermi, nie bądź taka. Musisz jakoś pożegnać ten rok. - przekonywała Gin. - To będzie największy Sylwester w historii Hogwartu, musisz tam być.
- Nic nie muszę. - odparłam lekko.
  Ginny to moja przyjaciółka i bardzo ją szanuję. Co nie zmienia faktu, że mam swoje zdanie i  nie przepadam za takimi hucznymi imprezami. To nie moja bajka. Niegdyś może i chciałam zasmakować alkoholu i dobrej zabawy lecz teraz.... Teraz chcę mieć tylko święty spokój. Nic więcej. Moja przyjaciółka wyglądała na bardzo urażoną, ale ja tylko się do niej uśmiechnęłam i zaczęłam czytać jedną z książek które otrzymałam na gwiazdkę. Ginny wyglądała przepięknie. Była ubrana w długą, czarną, obcisłą sukienkę z lekkim dekoltem. Jej włosy były spięte na jednym boku. Wyglądała bardzo elegancko.
- Świetnie wyglądasz. - powiedziałam.
- Dzięki, na pewno nie chcesz iść?
- Na pewno. - odparłam.
  Przebrałam się w piżamę i czytałam kryminał. Był w miarę ciekawy więc postanowiłam, że do końca dnia powinnam go przeczytać. W międzyczasie słuchałam muzyki, która dobiegała z Wielkiej Sali. Czy żałowałam? Nie, bo to była moja decyzja. Spojrzałam na siebie w lustrze. Co widzę? Nieidealna, siano na głowie, smutne spojrzenie, potrzeba miłości, żal, różowe policzki... Jaki będzie rok 2004? Mam nadzieję, że lepszy niż poprzednie. W końcu musi się coś stać aby przerwać moją złą passę. Spojrzałam na drzwi. Na dole znajdowała się koperta, a w niej list. Ciekawe od kogo...

Granger, 
Wiem, że nie chcesz mnie znać. Wiem o tym doskonale. Widzę jak na mnie patrzysz. Lecz spróbuj chociaż zrozumieć. Nie mogli zabić mojej matki. Przynajmniej ja nie mogłem na to pozwolić. Ronnie jest niezrównoważona psychiczna. Mam nadzieję, że Kelly przybędzie jak najszybciej i ją stąd zabierze. Nie chcę się przed tobą usprawiedliwiać. Nawet nie wiem dlaczego tak mi na tym zależy abyś choć zrozumiała. Nasze kontakty na pewno nie ulegną zmianie. To jest pewne. Ale nie przez to, że ja jestem arystokratą a ty szlamą (przepraszam) tylko przez niedomówienia i w dużej mierze przez moje zachowanie. Na razie nie jestem w stanie się zmienić. Widziałem jak ty i Weasley... Czy to coś poważnego? Wiem, nie powinienem o to pytać.   
 Życzę Ci, szczęśliwego Nowego Roku  i aby ten rok był o wiele lepszy niż poprzedni. 


Malfoy

Nawet nie wiem co mam w takiej sytuacji napisać. Niby taki zwykły list, a jednak zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Czemu on nie może być normalny?! Tu jest taki łagodny, szczery, a później ehhhh szkoda gadać, pisać. Chciałabym w tym nowy roku spotkać w końcu jakiegoś normalnego chłopaka... 5! 4! 3! 2! 1! Szczęśliwego Nowego Roku... Z roku na rok coraz starsza. 

***
Już myślałam, że dzisiaj nie wstawię nowego rozdziału. Ostatni rozdział w roku 2013. Życzę wam aby rok 2014 był dla was szczególnie wyjątkowy. Dużo miłości, radości i ogólnie spełnienia marzeń. Wszystkim blogerkom weny w nadchodzącym roku. 

Zapraszam do czytania i komentowania

Przepraszam za błędy. 
Mia



niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 23

10.12.2003r, poniedziałek
  Dzisiaj czekała mnie misja specjalna. Otóż zamierzałam włamać się do wieży Slytherinu, przekupić paru ślizgonów, znaleźć pokój Malfoy'a i wykraść zdjęcia jego rodziny i przyjaciół. W związku z tym potrzebowałam nie małej pomocy z zewnątrz. Sama siebie nie rozumiałam. Dlaczego to robię? Nie jestem z nim spokrewniona, a poza tym nie darzę go żadnymi specjalnymi uczuciami. Jednak w święta każdy zasługuje na trochę ciepła ze strony drugiej osoby. Nawet Malfoy no i Ronnie. Jest jedna osoba, która mogłaby mi pomóc. Scarlett. Z tego co się orientowałam Draco nie zamierzał wrócić na święta do Malfoy Manor. Jego ojciec był zamknięty w Azkabanie, a matka zmarła zaraz po wojnie. Został kompletnie sam. Nie chcę aby tak się czuł. Na korytarzu spotkałam Scarlett i mimochodem do niej zagadałam.
- Scarlett, hej. - odparłam.
- Czego chcesz? - zapytała dziewczyna wyczuwając moje zdenerwowanie.
- Bo widzisz... - zaczęłam. - Mam do ciebie pewną prośbę.
- Chodzi o kasę?
- Nie, chodzi o Draco.
- Coś się stało?
- Nie, ale potrzebuję twojej pomocy. Jak wiesz każdy z członków drużyny robi dla siebie prezenty świąteczne. Mam taki plan aby zrobić dla Draco album ze zdjęciami i...
- Chcesz zdobyć te zdjęcia, włamując się do jego pokoju?
- Dokładnie tak. - przytaknęłam.
- Oj, Granger. Od kiedy tak bardzo poświęcasz się dla mojego brata?
- Nie mam dużo kasy więc postanowiłam zrobić coś własnoręcznie.
- Rozumiem. Pomogę ci. - odparła Scarlett.
- Wybierasz się na święta do rodziny? - zapytałam.
- Tak, mama wraz z babcią na mnie czekają. - wyjaśniła panna Brathy.
- A zaprosiłaś Draco?
- Nieee... - powiedziała blondynka. - Ale zamierzam.
  Widziałam, że na początku zupełnie nie wiedziała o co mi chodzi. Cieszyłam się, że chociaż Malfoy spędzi święta z kimś kto go kocha. Ja otrzymałam zaproszenie na święta do rodziny Weasley'ów ale odmówiłam. Wiecznie nie będę spędzać tam świąt. Muszę nauczyć się samodzielności. Co prawda będzie mi smutno ale uważam, że tak będzie najlepiej. Ginny przekonywała mnie kilkakrotnie ale nie zamierzałam odpuścić.
  Scarlett jak obiecała tak też zrobiła. Przekonała Draco oraz Mike'a na wspólny spacer. Nie wiem jak to zrobiła ale zagroziła wszystkim Ślizgonom, że jeśli mnie nie wpuszczą to każdego trzepnie Avadą. Weszłam do środka. Ściany pokoju miały kolor zielony. Dwa łóżka, dwa biurka, dwie małe komody i dwie duże szafy. Okazało się, że Draco wszystkie swoje zdjęcia, wspomnienia, listy trzymał pod łóżkiem. Były mocne zakurzone. Zabrałam wszystko co było i wymknęłam się z pokoju. Poszłam do swojego dormitorium i zaczęłam analizować. Mały uśmiechnięty Draco wraz z rodzicami. Był taki słodki...Nawet jego ojciec się uśmiechał. Krzywo bo krzywo ale zawsze. Miał wspólne zdjęcia z Zabinim, Jamesem, Pansy oraz małe zdjęcie Scarlett z dopiskiem z tyłu "Moja siostra - moja rodzina". Wśród tego zbioru wspomnień znalazłam także swoje zdjęcie. Zrobione było z ukrycia czy co?
I to nie było moje jedyne zdjęcie. 
  Oj Malfoy coraz bardziej mnie zaskakujesz. Wybrałam zdjęcia, które najbardziej zachwyciły moje serce. Dwie godziny później miałam gotowy prezent dla Draco. Schowałam go przed Ronnie. Jeszcze by sobie przywłaszczyła i co? Dla niej perfum mam już gotowy. Naprawdę piękny zapach. Od kilku dni zastanawiałam się nad swoimi umiejętnościami kulinarnymi. Czy uda mi się upiec smaczny i okazały pudding dla Luny? Skrzaty obiecały, że mi pomogą. Już nie raz go przyrządzałam ale tym razem miał być dwa razy większy niż zwykle...
  22.12.2003r, sobota 
  Miałam ręce pełne pracy. Dzisiaj moi przyjaciele wyjeżdżali do swoich rodzin i wypadałoby wręczyć im prezenty od "Świętego Mikołaja" czyli ode mnie. 
- Jestem na ciebie zła, Hermi. - oznajmiła Ginny. - Jedź z nami. 
- Nie tym razem, Gin. - odparłam i dałam jej szczelnie zapakowany podarunek. - Otwórz dwudziestego szóstego. Wesołych Świąt, kochana. 
  Przyjaciółka mocno mnie przytuliła. Miałam wrażenie, że nawet zaczęła płakać. Wraz z Harrym, Ronem i Luną spędzała święta w Norze. Wręczyłam każdemu prezenty, a Luna otrzymała ode mnie trochę większy podarunek niż wszyscy. 
- Luna, ty otwórz od razu. I zjedz. - powiedziałam. 
- Czy to...? O MÓJ BOŻE!!! - wrzasnęła rozradowana blondynka. - Jesteś najkochańsza, najlepsza!!! Dziękuję! 
 I to właśnie jej uśmiech sprawił mi największą radość. Dla Ronnie prezent zostawiłam na łóżku. Prezent dla Malfoy'a wręczyłam Scarlett. Jednak okazało się, że  razem będą spędzać te święta. Bardzo z tego powodu się ucieszyłam. Gdy wszyscy wyjechali coś we mnie pękło. Szybko postanowiłam, że muszę czymś się zająć aby nie zwariować. Odwiedziłam skrzatów którzy powoli przygotowywali świąteczne potrawy. Chciałam im jakoś pomóc. U mnie w domu główną tradycją było wspólne pieczenie pierników. Więc czemu nie? Przynajmniej nie myślałam o tej wszechogarniającej  pustce. Wróciłam do pokoju, ułożyłam się na łóżku i zaczęłam coś rysować. Nawet nie wiedziałam co to jest. Jakaś twarz, takie tajemnicze spojrzenie... Wygląda jak Malfoy. Nawet moja podświadomość za nim tęskni. 

25.12.2003r , wtorek Boże Narodzenie 
  Zauważyłam, że nie tylko ja zostałam na święta w Hogwarcie. Cóż, co by tu robić... 
Chciałabym jak najszybciej zapomnieć o tym dniu. Poszłam do kuchni i do późnego popołudnia pomagałam skrzatom w zorganizowaniu świątecznej kolacji. Wzięłam kawałek indyka, trochę świątecznego puddingu i w samotności zaczęłam powoli konsumować. Było już trochę późno gdy do mojego pokoju ktoś zapukał. Otworzyłam drzwi i ujrzałam z nich Malfoy'a. Co on tu robił?! 
- Malfoy, co ty tu robisz? - zapytałam. 
- Przyszedłem złożyć ci życzenia świąteczne i ogólnie spędzić z tobą święta. - oznajmił Draco. 
- Przecież wyjechałeś... 
- No tak ale wróciłem. Scarlett wie. - wyjaśnił blondyn. 
- A Ronnie? 
- A co ma do tego Ronnie? - szepnął blondyn. - To moje decyzja. Wróciłem z własnej nieprzymuszonej woli. 
  Draco zamknął za sobą drzwi i mnie do siebie mocno przytulił. I co ja mam teraz zrobić.. Przytulić czy odepchnąć? Wybrałam to pierwsze. Nie było sensu ciekać przed kimś kto jest dla mnie tak bardzo ważny. Jak ja się cieszę, że on mnie nie słyszy... 
- Dziękuję za prezent, Granger. - odparł Draco. - Jest naprawdę wyjątkowy. 
  I mnie pocałował. Ahh, jak on umie całować. To chyba najlepszy prezent jaki mogłam sobie wymarzyć. 
- Dzisiaj śpię z tobą Granger. - powiedział blondyn. 
- Nie możesz. A jeśli nas przyłapią?
- Nie przyłapią. Zaufaj mi. 
- No nie wiem... 
  Blondyn przyciągnął mnie do siebie i tak wylądowałam obok niego na łóżku. 
- Nie masz nic do gadania, Granger. - oznajmił Malfoy. 
  Zaczęliśmy namiętnie się całować. Nie obchodziło nas zupełnie nic. 
  Dlaczego taki nie może być zawsze? Święta zmieniają ludzi. Teraz to wiem. Lecz gdy ta cała atmosfera świąteczna zniknie boję się myśleć jak Draco zacznie mnie traktować. Znowu będę musiała znosić towarzystwo tej całej Ronnie. Wolałam o tym teraz nie myśleć. 

26.12.2003r, środa 
Prezenty! Dostałam dużo książek i kosmetyków. Poza tym został mi jeszcze jeden pakunek do rozwinięcia. Był niewielki ale gdy go otworzyłam to oniemiałam. Najpiękniejszy pierścionek jaki w życiu widziałam.
 Do tego dołączona była książka p.t. "Jak zdobyć faceta w 10 dni?". Cały Malfoy. Gdy się obudziłam wrócił do swojego dormitorium. Niestety nie zdążyłam mu podziękować. Przeżyłam najpiękniejszą noc w swoim życiu. Między mną, a Draco do niczego nie doszło. Było kilka pocałunków, kilka razy dotknęłam jego nagiego torsu ale nic poza tym. Nie wiedziałam jak do niego się teraz mam zwracać. Poniosło nas. Szlama i arystokrata. Od razu mój dobry humor zniknął. Idiotka! Przecież nie zakochałam się w nim, o nie! Nie mogę się w nim zakochać. To było absolutnie niedopuszczalne...  Na śniadanie zeszłam o godzinie dziesiątej. Sprawdzałam czy Draco  nigdzie się nie czai. W trakcie jedzenia blondyn do mnie podszedł i usiadł naprzeciwko mnie. Zauważył, że noszę pierścionek, który od niego otrzymałam. 
- Widzę, że prezent ci się podoba? - zapytał blondyn. 
- Tak. - wyszeptałam. 
- Co to była za noc... - westchnął Draco. 
- Do niczego między nami nie doszło. - odparłam. 
- Ale mogło dojść. - odparł Malfoy. - I ty dobrze o tym wiesz. 
- Może tak, a może nie. - powiedziałam wymijająco. - Nie chcę się z tobą widywać. Masz dziewczynę. Jesteś dla mnie nietykalny. 
- Ronnie to głupia idiotka , która myśli, że może mnie szantażować. 
- To dlaczego z nią jesteś? - zapytałam. - Tylko dlatego, że ma na ciebie jakiegoś haka? 
- Ona wie, że Scarlett jest moją siostrą, a poza tym gdy jeszcze byłem po stronie Voldemorta zabiłem jej nowo narodzonego brata... 
- Zabiłeś? - zapytałam głupkowato. - Ale dlaczego?
- Bo Voldemort mi tak kazał. 
  Chciałam odejść, ale on mnie lekko przytrzymał. 
- Wiem, że w twoich oczach jestem jeszcze większym draniem ale ja musiałem tak zrobić. Groził, że zabije moją matkę. Wśród śmierciożerców tak to właśnie działało. Życie za życie. Jest jedna osoba, która może na nią jakoś wpłynąć. Kelly Mclain. To jej dawna przyjaciółka. Niedługo zawita do Hogwartu. Mam nadzieję, że mi pomoże. 
- Przynajmniej teraz już po części rozumiem zachowanie Ronnie. - odparłam. - Jak mogłeś? 
- Granger, ja musiałem... - próbował się tłumaczyć. - Jej cała rodzina należy do Stowarzyszenia Nieudolnych Czarodziei. Są Łowcami Szlam. Uważaj na nią, Granger. 
- Nie zbliżaj się do mnie Malfoy. Brzydzę się tobą. - wyszeptałam.
  I tym razem nawet nie próbował mnie zatrzymać. Byłam rozczarowana. Odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Szłam prosto przed siebie. Poszłam do swojego dormitorium i zaczęłam analizować. Nie mogę tego dłużej ciągnąć. Muszę coś zrobić. Cokolwiek. 

Malfoy, 
 Między nami bywało różnie ale twoje zachowanie mnie przerasta. Nie mogę dłużej żyć w takim zawieszeniu. Wśród społeczności Hogwardzkiej poniżasz mnie i dajesz mi do zrozumienia, że nic dla ciebie nie znaczę. Ja płaczę i czuję się bezradna. Gdy jesteśmy sami całujesz mnie tak jak nikt inny.  Tak dłużej być nie może. Chcę abyś znów był tym samym Malfoy'em co kiedyś. Nie oczekuję od ciebie wiele. Chcę abyś zostawił mnie w świętym spokoju. Bo to jak mieszasz w moim życiu jest ponad moje siły. Nie mogę tak dłużej oszukiwać samej siebie. Wiem, że ten list nic dla ciebie nie będzie znaczył. Dlatego nigdy ci go nie dam.... 

Chyba zaczynam coś do ciebie czuć...

   Jestem żałosna. Przynajmniej część swoich uczuć przelałam na papier. On się tylko ze mną bawi. Już mam tego wszystkiego dość...


***
Już myślałam, że nie skończę pisać tego rozdział. Świątecznie się zrobiło. Rozdział trochę chaotyczny. Nowa postać, Kelly. Jej zdjęcie dostępne w zakładce Bohaterowie. 
Jest taka możliwość, że przed świętami już nic nie wstawię dlatego życzę wam wszystkim
Zdrowych Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, bogatego gwiazdora i udanego Sylwestra!!! :D



Zapraszam do czytania i komentowania. 

Przepraszam za błędy. 
Mia


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 22

04.12.2003r , wtorek
  Dzisiaj spadł pierwszy śnieg. Niestety nikt oprócz mnie się z tego nie cieszył. Dziewczyny poprawiały wygląd i narzekały na brzydką pogodę, a chłopaki jęczeli, że nie mogą zagrać w quidditcha. No halooooł! Zrobiło się tak magicznie a ich to wcale nie rusza. I ja byłam uziemiona. Przez moją przygodę z tłuczkiem miałam wiele egzaminów do zaliczenia. Cały swój wolny czas spędzałam w bibliotece, czytałam książki lub powoli przygotowywałam prezenty świąteczne Sama się sobie dziwię, że chcę obdarować Ronnie tak bardzo czasochłonnym podarunkiem. Przecież to jędza. Mam jednak przeczucie, że to nie ona spowodowała mój wypadek. I dlatego może w wigilię i ona przemówi ludzkim głosem i zacznie być taka jak kiedyś.
  Późnym wieczorem wybrałam się na spacer po śniegu. Tak tu wspaniale. Niedaleko mnie znajdowała się huśtawka. Zauważyłam, że ktoś na niej siedzi i spogląda w moją stronę. Obawiałam się, że to może być James ale na szczęście to był tylko Malfoy.
- Granger, uprzedzałem cię abyś była ostrożna. - warknął blondyn.
- Dam sobie radę. Nic mi nie grozi. - odparłam i podeszłam do niego. - Co tu robisz, tak sam? Gdzie twoja świta?
- Czasem lubię pobyć sam...
- Rozumiem. - powiedziałam.
- Nie rozumiesz bo wciąż tu stoisz. - powiedział Draco.
- A ja ci się układa z siostrą? - zapytałam zmieniając szybko temat.
- Scarlett jest nieznośna ale jednak to moja siostra i muszę się z nią zaopiekować.
- Nie znałam cię z tej strony paniczu Malfoy. - wyszeptałam.
- Masz mnie za zimnego drania i ignoranta, prawda? I masz absolutną rację. Taki jestem.
- Nieeee.... - odparłam. - Czasem masz przebłyski inteligencji.
  I zaczęłam się śmiać, a on mimo wszystko także. Nagle Draco złapał mnie za rękę i delikatnie pogłaskał.
- Uważaj bo pobrudzisz się szlamem. - wyszeptałam.
- Zaryzykuję.
- Zmieniasz się pod wpływem chwili. Dlaczego nie możesz być taki już zawsze?! - zawołałam zdenerwowana
  I pobiegłam do zamku. Po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Nie wiem co mi odbiło. Ostatnio jestem bardzo wrażliwa. Zdecydowanie za bardzo. Co ja wyprawiam?! Jestem jakaś nienormalna. W pokoju siedziała Ronnie i czytała książkę. Była smutna. To było dziwne. Nawet jak na nią.
- Wszystko ok? - zapytałam.
- Nie wiem. - powiedziała Ronnie.
- Ronnie, dobrze się czujesz?
- Wszystko się wali! - zawołała dziewczyna i wybiegła z pomieszczenia.
  Każdy ma jakieś problemy. Zauważyłam, że Luna i Mike coraz częściej trzymają się za ręce. Ach ta miłość. Czyli wieczne kłótnie, cierpienia i zdrady. Ale mniejsza z tym. Wracając spotkałam.. No zgadnijcie kogo? Jamesa. Na szczęście nie zauważył mnie bo obcałowywał Astorę Greengrass. Może w końcu da mi spokój. Nadzieja, matką głupich. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam z szafki album ze zdjęciami. Moja rodzina...

  Gdybym mogła cofnąć czas. Tylko to nie jest takie łatwe. Aż zachciało mi się śmiać. Jestem czarodziejką, umiem czarować, a nie potrafię przywrócić zmarłych do życia. Więc co to za magia? Nigdy nie będę potrafiła pogodzić się z ich stratą. Do dormitorium ktoś zapukał. Otworzyłam drzwi bez większego entuzjazmu. Przed drzwiami stał Malfoy. 
- Co ty tu robisz?! - zawołałam. - Nie powinno cię tu być! - wyszeptałam. 
- Granger, sam nie wiem co ja tu robię ale... - urwał blondyn. 
- Streszczaj się. Nie mamy wiele czasu. 
  Bez chwili wahania złapał mnie w talii, zamknął za sobą drzwi i rzucił mnie na łóżko. 
- Odwaliło ci Malfoy?! - zawołałam zdegustowana. 
  Chłopak zaczął obsypywać mnie pocałunkami a ja go nie powstrzymywałam. Tak mi się to podobało, że nie zamierzałam zaprzestać tej wspaniałej czynności. Nagle zastanowiłam się gdzie do jasnej ciasnej jest Ronnie. To jest jego prawowita dziewczyna. Nie ja. Delikatnie się od niego odsunęłam. 
- Dlaczego się od mnie odsuwasz?
- Ty masz dziewczynę. I tą dziewczyną nie jestem ja. - powiedziałam twardo. 
- Nie mów, że ci się nie podobało, Granger. 
- Tak i to bardzo ale w życiu należy mieć zasady. A ja mam taką zasadę, że nie tykam tego co nie moje. 
  Po krótkiej chwili otrzepałam się i zapięłam guziki. Spojrzał na mnie z wyższością. Do pokoju wpadła zdyszana Ronnie. Gdy zobaczyła Malfoy'a to od razu humor jej się poprawił. 
- Kochanie, wszędzie cię szukam! - zawołała Ronnie i pocałowała Draco w usta. - Tęskniłam. 
- Ja za tobą też, skarbie. - powiedział blondyn i uśmiechnął się do mnie złośliwie. 
  Jak na złość, usiedli na łóżku Ronnie i zaczęli się całować, a ja siedziałam na łóżku i starałam się na to nie patrzeć. Było już późno dlatego przykryłam się kołdrą i próbowałam zasnąć. 
- Jeśli jeszcze raz mi zagrozisz, że się ze mną rozstaniesz cała szkoła się dowie o twoim małym sekreciku. - szepnęła Ronnie. 
- Jak możesz być aż tak podła. - warknął Draco.  
- Skarbie, to czysty zysk. Ja jestem dzięki tobie szanowana i popularna, a ty wciąż bez skazy. No może oprócz ojca śmierciożercy i szlamy z którą się puścił. A propo szlam, coś ostatnio kręcisz się wokół Granger. Myślisz, że tego nie widzę?
- Nie dotknąłbym jej nawet palcem. 
- Prawidłowa odpowiedź. 
  Nie będę płakać. Obiecałam to sobie. "Nie dotknąłbym jej nawet palcem" - a przed kilkoma godzinami to co to było ty nadęty snobie, co? Ona go szantażuje. To jasne. Pewnie chodzi o Scarlett. Nie rozumiem dlaczego Draco się jej wstydzi. Gdyby sam się przyznał nie było tego całego problemu. 

05.12. 2003r. środa,
  Obudziłam się w pełni rześka. Zapowiadał się wspaniały dzień pełen wrażeń. Czyli spędzanie czasu na lekcjach i w bibliotece. Niestety Ginny zdołała mnie wyciągnąć na świeże powietrze. Zaczęliśmy rzucać się śnieżkami. 
- A masz! - zawołałam. 
  Do nas także przyłączyli się Luna i Mike. Wspaniała okazja do zacieśniania więzów. 
- Wyglądasz na niewyspaną. - zauważyła Ginny. 
- Draco był u Ronnie całą noc i nie mogłam spać. - wyjaśniłam. 
- Kto by pomyślał, że oni się w sobie zakochają, prawda? - zastanawiała się ruda. - Dałabym sobie głowę uciąć, że on miał chęć na ciebie. Szkoda mogliście być świetną parą. 
  Tym zdaniem Ginny nieźle mnie dobiłaś, kochana. Od czego ma się przyjaciół. 

***
Rozdział nowy jest taki sobie. Krótszy niż poprzedni, dlatego że mało komentarzy i jakoś nie miałam weny. Im więcej obserwatorów tym mniej komentatorów. ;) Oceńcie sami. Jest wiele niewiadomych. No wiecie Ronnie, Malfoy, James i Hermiona. Bo przecież i ona nie zachowuje się normalnie.:D. To się wyjaśni ale jeszcze nie teraz. W końcu jeszcze trochę rozdziałów przed nami. 
Zapraszam do czytania i komentowania 
Przepraszam za błędy. 
Mia

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 21

10.11.2003r , sobota
- Ona jest...
- Gin, nie trzymaj mnie w niepewności! - zawołałam.
- Może najpierw usiądę.
  Spojrzałam na nią z ukosa.Dopiero teraz zauważyłam, że w ręce trzymała niewielki świstek papieru. Podała mi go do ręki

Akta Ronnie Jenkins
Imię: Ronnie
Nazwisko: Jenkins
Płeć: Kobieta
Status krwi: Czysta
Rodzina: Christian i Elizabeth Jenkins. Poplecznicy Sam - Wiesz - Kogo. Nigdy im nie udowodniono zdrady. Obecnie mieszkają w Kanadzie. Należą do Stowarzyszenia Nieudolnych Czarododziejów, którzy próbują za wszelką cenę pozbyć się Mugolaków. Są "Łowcami Szlam"
Stopnie: Przeważają Negatywne czyli N (nędzny) , O (okropny) i T (troll)...

- Czyli ona także jest taką łowczynią, tak? - zapytałam. 
- Tak, i będzie próbowała cię zniszczyć. - odparła Ginny. 
- Nigdy o tym nie słyszałam... 
- Bo są nieudolnymi czarodziejami więc nie ma się czym martwić. - odparła wesoło ruda. 
- No nie wiem...
  Byłam do tego wszystkiego sceptycznie nastawiona. Nawet nie słyszałam o takim Stowarzyszeniu. Chyba nie było jakoś skuteczne skoro wcześniej o tym nawet nie przeczytałam. Gorzej jakby Ronnie połączyła siły z jakimś ślizgonem lub śmierciożercą. Wtedy miałabym większe kłopoty. Co prawda z tym tłuczkiem to Ronnie wykonała zaklęcie perfekcyjnie, chyba, że to nie ona... 
  Po godzinie Gin wyszła, a ja mogłam na spokojnie poczytać sobie jedną z mugolskich książek. Leżałam spokojnie w Skrzydle Szpitalnym gdy nagle usłyszałam jakieś kroki. Nie umiałam rozpoznać kto się do mnie zbliża. 
- Halo, ktoś tu jest?! - zawołałam. 
  Nikt się nie odzywał. Chciałam wstać ale byłam zbyt obolała aby się poruszyć. Ten ktoś był ubrany w czarny płaszcz i miał na sobie czarną maskę. Szczerze mówiąc tak się bałam, że nie mogłam się nawet poruszyć. Przytknął palce do moich ust i ściągnął maskę. 
- Zaskoczona? 
  James?! Zostaw mnie, nie dotykaj mnie!
   Ugryzłam go w dłoń, a on w odwecie z całej siły uderzył mnie w twarz. 
- Co ty tu robisz? - zapytałam przerażona. 
- Przyszedłem odwiedzić moją  bliską koleżankę. Chyba to nie jest zabronione? - zapytał Lestrange. 
  Cały czas się perfidnie do mnie szczerzył. Chyba miał na coś ochotę. Jego niedoczekanie. 
- Odwal się. - powiedziałam buntowniczo. - Czemu nie możesz mnie zostawić w spokoju?
- Kochanie nie bądź taka daj buziaka. - odparł chłopak. 
- Czego chcesz?
- Chcę się upewnić, że nikomu nie powiesz o naszym malutkim sekreciku. - odparł  James. 
- A jeśli tak to co? 
- I tak ci nikt nie uwierzy. Nikt. Jest  tylko wredną nic nieznaczącą szlamą. - syknął chłopak. 
  Złapał mnie za rękę, podciągną rękawy piżamy i wskazał na napis, który cały czas nie dawał mi spokoju. "Szlama".Ostatnio choć przez krótką chwilę zapomniałam kim  naprawdę jestem. Lecz teraz to znów do mnie wróciło. 
- Jesteś niczym. Jak można cię kochać? 
  Postanowiłam, że nie będę płakać. Nie dam mu tej satysfakcji. W odwecie James pochylił się i wymusił na mnie pocałunek. Oponowałam ale on był i tak silniejszy. 
- No cóż Granger. Do zobaczenia wkrótce. - odparł Lestrange. 
  I już go nie było. Byłą zupełnie innym człowiekiem. Kiedyś miałam w planach zakochać się w nim ale teraz miałam w planach tylko i wyłącznie zemstę. Jeszcze zobaczymy kto będzie górą. 

***

 26.11. 2003r. poniedziałek
  W skrzydle szpitalnym spędziłam dwa tygodnie. Nie nudziłam się. Codziennie przychodził Mike, Ginny, Luna i Harry. Dowiedziałam się od nich, że pani Dyrektor McGonnagall zarządziła aby każda czwórka zabawiła się w Świętego Mikołaja i wręczyła sobie po jednym prezencie. Zawsze cieszyłam się ze świąt. Lecz nie tym razem. Nie miałam zbytnio dużo pieniędzy. Musiałam oszczędzać. A poza tym udany prezent dla Ronnie lub dla Malfoy'a  będzie nie lada wyczynem. Może sama coś zrobię? Jakiś album na zdjęcia lub zaprojektuję jakąś kartkę świąteczną... Muszę oszczędzać a to znaczy własnoręczne prezenty dla wszystkich. Jeśli chcę zdążyć to muszę już zacząć opracowywać plan działania. Może upiekę pierniki? Zawsze z mamą piekłyśmy pierniki kilka dni przed gwiazdką. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie mam dokąd wracać na święta... To mnie strasznie przygnębiło. Lecz nie czas na smutki tylko czas na spisanie listy świątecznej. 

Harry  - nie mam pojęcia. Najbardziej ucieszył by się z nowej miotły Błyskawicy 5000. Myślę, że Ginny się tym zajmę, a ja na drutach zrobię dla niego czapkę i szalik. To będzie bardzo praktyczny i fajny prezent. 
Ginny - zdecydowanie zestaw do make-upu. W tym przypadku nie mogę być sknerą. Ginny marzy o tym zestawie od kilku miesięcy.
Luna  - najlepszym prezentem byłby dla niej gigantyczny pudding. Umiem gotować więc na pewno coś dla niej upichcę. Miałam w planach jakąś śmieszną koszulkę. Może uda mi się coś wykombinować.
Mike- mówił, że lubi śpiewać ale nic mi nie przychodzi mi do głowy. Tutaj będę miała poważny problem. Wszystko kosztuje. Może wydziergam dla niego jakiś ciepły sweter na drutach. Pani Weasley zawsze tak robiła i nikt nigdy o niej złego słowa nie powiedział. 
Ronnie - nie znam jej na tyle ale myślę, że gdybym uwarzyła eliksir, dodałabym kilka ciekawych esencji kwiatowych to może, zaznaczam może umiałabym stworzyć piękny zapach. I w ten oto 
sposób powstałby najpiękniejszy perfum świata. Liczą się chęci, prawda?
Draco- Ehh, i tutaj będę miała naprawdę spory problem. Jeśli zrobię coś sama to mnie wyśmieję. A jeśli kupię coś za marne grosze to wyrzuci to do śmietnika. Może własnoręcznie zrobiony album ze zdjęciami. Mogłabym poprosić ślizgonów o pomoc. W końcu święta się zbliżają. Zwrócę się do Scarlett i Zabiniego. To dla niego dwie najbliższe osoby. 
Ron - zrobię dla niego sweter. Ostatnio w ogólnie nie czuję, że jest moim przyjacielem. 

  Nawet nie zauważyłam gdy do pomieszczenia weszła Ronnie. Cały czas bacznie się się przyglądała. 
- Co robisz? - zapytała Ronnie. 
- Przygotowuję listę prezentów na święta. - wyjaśniłam. 
- Już? 
- Lubię być dobrze zorganizowana. Wszystko muszę obmyślić i przejść do działania. - odparłam i lekko się do niej uśmiechnęłam. 




***
Notka już trochę świąteczna. Bardzo lubię święta już czuję tę atmosferę i w ogóle... ;D 
Rozdział taki sobie, mało się dzieję, dużo rozmyślań Hermiony. Brak Draco. Lecz podoba mi się. Śnieżek sypie, a ja też rozmyślam czym obdarować swoich bliskich. Jeszcze dwa tygodnie.
Zapraszam do czytania i komentowania. 

Przepraszam za błędy. 
Mia



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 20

10.11.2003r , sobota
 Kochany pamiętniku,
 minęło kilka dni od feralnego incydentu z Jamesem. Postanowiłam nikomu o tym póki co nie mówić. Luna i Ginny od razu zauważyły moje dziwne zachowanie. Rzadko wychodziłam z pokoju. Bałam się. Często przychodził do mnie Mike.  Ginny w końcu zmądrzała i poświęcała więcej czasu swoim prawdziwym przyjaciołom niż tej całej Ronnie. Dużo rozmawiałyśmy.
- Jak myślisz, kim ona jest ale tak naprawdę? - zapytał Ginny.
- Na początku naprawdę bardzo ją polubiłam. Miła, niepozorna, nieśmiała... - zaczęłam. - Może od początku miała w planach stać się taką osobą jaką jest teraz. Nie wiem, Gin.
- Ja myślę, że powinnaś się mieć na baczności, Herm.
- Dlaczego akurat ja?
- Mam wrażenie, że Malfoy cię lubi... No wiesz, co mam na myśli...
  Ginny zaczęła ruszać rękami w różne strony, a następnie mrugać porozumiewawczo oczami. Zupełnie nie wiedziałam o co może jej chodzić.
- Chyba nawet nie chcę wiedzieć o co ci chodzi. - odparłam i się do niej uśmiechnęłam.
- Wiem dlaczego ostatnio czujesz się taka zdołowana.
  A jeśli ona się domyśla, się James...
- Chodzi o Malfoy'a. Zakochałaś się.
- Słucham?! - zawołałam rozzłoszczona. - Nigdy w życiu!
  Co ona sobie wyobraża? Ja i Malfoy?! To po prostu śmieszne...
- Oj już się tak nie denerwuj.
- To nie mów takich rzeczy głośno. Ściany mają uszy.
  Więcej o moich uczuciach nie rozmawiałyśmy. I prawidłowo. Nie mogę powiedzieć, że Malfoy mi się nie podoba. Piękne, niebieskie oczy i ta jego tajemniczość. Czy może być dla kobiety coś bardziej podniecającego? Niestety to dupek. Jest typowym podrywaczem. Najpierw Ginny, później Cho, następnie ta cała Ronnie. Ja nigdy nie będę brana pod uwagę. NIGDY.

  Popołudniu zostałam zaproszona na jeden z treningów Harry'ego i jego drużyny. Długo się zastanawiałam się czy tam pójść, no bo przecież James. A jeśli go spotkam?. Zawsze byłam silną kobietą, więc wzięłam się w garść, ubrałam się ciepło i wyszłam z swojego dormitorium. Po drodze spotkałam Lunę w towarzystwie Mike'a. Cieszyłam się, że tych dwoje ma się ku sobie. Luna w końcu zapomni o tym o tym idiocie Zabinim i zacznie otwierać się na nowe znajomości. Szłam powoli. Cały czas rozglądałam się na boki. Poczułam powiew świeżego powietrza. Ostatnio rzadko wychodziłam ze swojego pokoju . Chyba przyszedł czas aby  to zmienić. Ginny mi pomachała, a ja wygodnie rozsiadłam się na trybunach. Widziałam jak Harry i Ginny się do siebie uśmiechają, szepczą coś sobie do ucha. Też bym tak chciała. Nawet Ron miał kogoś, a ja znowu byłam sama. Myślałam, że może James lecz od początku nic do niego nie czułam. Zauważyłam, że do Pottera podchodzi Malfoy wraz ze swoją świtą. Oho, zapewne znowu ma jakieś obiekcje. Postanowiłam, że nie będę się do tego wtrącać. Nagle Malfoy wsiada na miotłę i razem z Harrym i resztą drużyny rozgrywa mecz. Przynajmniej obędzie się bez krwi. Ja naiwna...

Ostatnie co pamiętam to  tłuczek, uderzający prosto we mnie. Jestem taka skołowana. Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Byłam taka obolała. Czułam, że nie pożyje zbyt długo. Próbowałam coś powiedzieć ale zaczęłam kaszleć.
- Hermiono, spokojnie. - usłyszałam panią Pomfrey.
- P-pić... - szepnęłam.
  Pani Pomfrey podała mi małą buteleczkę z niebieskim płynem w środku.
- Pij, od razu poczujesz się lepiej.
  Wypiłam duszkiem. Na chwilę jakby ból zelżał. Poczułam się trochę lepiej. Zmęczona zasnęłam. Następnego dnia porozglądałam się na boki. Przy moim łóżku stał wazon z kwiatami i kartki z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia od przyjaciół. Zauważyłam, że przy moim łóżku siedziała Ginny.
- Obudziłaś się. - westchnęła Ginny. - Jak się czujesz?
- Źle. - odparłam. - Wszystko mnie boli.
- Całe szczęście, że wyszłaś z tego cało....
- Nic nie pamiętam. Może przybliżysz mi tą całą sytuację, co?
- Sama nie wiem jak to się stało. Ten tłuczek wymknął nam się spod kontroli. Tak jakby ktoś nim kierował. Wiesz co mam na myśli?
- Myślisz, że ktoś chciał mnie zabić? - zapytałam przerażona.
- Nie wiem ale wszystko na to wskazuje.
- Ale kto?
  Spojrzałam na Gin. Ona miała już swój typ.
- Ronnie.
- Nieeeee.... - zaprzeczyłam choć wcale nie byłam tego taka pewna.
- No a kto? Wszyscy cię lubią, Hermi. Nawet Malfoy. No właśnie, to on uratował ci życie. - oznajmiła Ginny.
- Malfoy? - zapytałam niedowierzająco.
- Tak, zresztą ma wpaść do ciebie za jakąś chwilę. - odparła panna Weasley z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- To nie mogła być Ronnie. - odparłam szybko zmieniając temat.
- Co my naprawdę o niej wiemy, Herm? Harry i Ron już się tym zajmują.
- Jak zajmują?
- Włamali się do gabinetu McGonnagall i...
- I TY IM NA TO POZWOLIŁAŚ?! - wydarłam się.
- Oj to nic złego. Teraz wszyscy to robią....
- Ekhm... - usłyszałam chrząkniecie. To był Malfoy.
- To ja lecę. Mam coś do załatwienia. - odparła Ginny i szybko wyszła.
  Draco usiadł na krześle, który znajdował się przy łóżku. Przyjrzał mi się uważnie i pogłaskał po włosach.
- Wyglądasz nieciekawie, Granger. - odparł blondyn i się do mnie uśmiechnął. - Ostro się połamałaś.
- Tylko po to tu przyszedłeś, aby mi wypominać mój brzydki wygląd?
- Uspokój się. Złość piękności szkodzi. . - powiedział łagodnie Draco.
- Dziękuję. - odparłam szybko.
- Hm, nie dosłyszałem?
- DZIĘKUJĘ. - powiedziałam głośno. - Dziękuję za to, że uratowałeś mi życie. Ginny mi właśnie powiedziała.
- Żarty żartami ale to nie był zwykły wypadek, Granger. - odparł Malfoy. - Ktoś na ciebie poluje. Uważaj na siebie.
- Dlaczego mnie ostrzegasz?
- Bo nie chcę aby stała ci się krzywda.
- Ale dlaczego?
- No bo tak...
  I wyszedł. No bo tak to nie jest żadne  wyjaśnienie. Ja nie wiem co jest we mnie takiego, że wszyscy chcą się mnie pozbyć. Malfoy mnie uratował... Kto by pomyślał? Coraz bardziej mnie zaskakuje i to na plus. .
 Dwie godziny później przybiegła do mnie Ginny. Była dziwnie pobudzona.
- Hermi, nie zgadniesz kim jest Ronnie?!
- Kim?
- Ona jest...


***
Już myślałam, że nic dzisiaj już nie napisze. Źle się coś czuje, chyba ta pogoda. Ale dotrwałam i napisałam. Jak myślicie kim jest Ronnie? Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. To dla mnie wiele znaczy. Zapraszam do czytania i komentowania
Przepraszam za błędy

Mia