sobota, 29 marca 2014

Rozdział 38 - OSTATNI

  "Będę cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś potem, będę cię kochać także po śmierci. Czy mnie rozumiesz?" 
  
    Kiedyś myślałem, że miłość to uczucie które tak naprawdę nie istnieje. Żyłem wśród ludzi pozbawionych wszelkich ludzkich uczuć. Stałem się taki sam jak oni. Minęło sporo czasu zanim zrozumiałem co jest tak naprawdę w życiu najważniejsze. To ona mnie zmieniła. Będąc razem ponad czterdzieści lat można by powiedzieć, że wiemy o sobie wszystko. Nic bardziej mylnego. Każdego dnia coraz bardziej mnie zaskakiwała. Nasze dzieci były podobne zarówno do mnie jak i do niej. Hermiona miała w sobie coś wyjątkowego. Była ufna i zawsze chciała pomagać innym. Nawet jeśli ktoś na to nie zasługiwał. Niestety choroba przyszła niespodziewanie. Podczas wspólnych rozmów w szpitalu próbowała mnie pocieszać. Tak naprawdę nikt nie wiedział co jej dolega. W tym przypadku lekarze byli bezradni. 
- Draco, zawsze będę cię kochać. - szeptała co no. 
Już nie byliśmy nastolatkami. Na życie patrzyliśmy zupełnie inaczej niż kiedyś. Przeżyliśmy ze sobą tyle pięknych wspólnych lat. Kto by pomyślał, że dwoje tak nienawidzących się ludzi może tak bardzo się pokochać.  
 Cały czas byłem przy nie niej. 
- Nie odchodź. Tak bardzo cię potrzebuję. - mówiłem. 
- Już na mnie czas. Wiedz, że ty oraz nasze dzieci są dla mnie największym cudem jaki spotkał mnie w całym moim życiu  Kocham was. 
  Cała Hermiona. Zawsze wiedziała co powiedzieć. Odeszła wcześnie rano, dokładnie o szóstej czterdzieści pięć. Na jej twarzy dostrzegłem cień uśmiechu. Była spokojna bo wiedziała, że dam sobie ze wszystkim radę. Dzieci były już dorosłe. Żyły własnym życiem i całe dnie spędzały w pracy. Jen pracowała w Hogwarcie jako nauczycielka obrony przed czarną magią, a Chris miał własną firmę deweloperską. Nie pochwalał życia pod czarodziejskim rygorem. Po prostu wolał uczęszczać do szkoły do której uczęszczają mugole. Gdy zadzwoniłem do niego aby poinformować go o śmierci matki przyjął to nadzwyczaj dobrze. Powiedział, że przyjedzie tak szybko jak tylko się da. Wychowaliśmy dzieci tak dobrze jak tylko potrafiliśmy. Niektórych słów po prostu nie można cofnąć. Jen załatwiła wszystkie formalności związane z pogrzebem więc mogłem spokojnie odpocząć od wydarzeń ostatnich dni. Próbowałem się pozbierać aby być wsparciem dla moich dzieci.
  W dzień pogrzebu przed kościołem zebrało się mnóstwo ludzi. Byli znajomi i przyjaciele. Zjawił się także Chris wraz ze swoją dziewczyną Anabel. Przyjmowałem kondolencje i jednocześnie modliłem się aby to wszystko się już skończyło. Miałem swoje lata i czułem się zmęczony. Przybyła Ginny wraz ze swoim mężem i dziećmi oraz multimiliarderka Luna, która po ukończeniu Hogwartu ani razu się do nas nie odezwała. Jednak pieniądze zmieniają ludzi i to niestety na gorsze. O niczym innym nie myślałem tylko o tym aby wrócić do domu. Nawet jeśli przeżyje chwilę słabości to chcę ją przeżyć we własnym domu. Myślałem, że jakoś się stamtąd wymknę ale Jen cały czas mnie pilnowała. Większość płakała. Tylko ja stałem jak ten słup soli. Wolałem być sam. Wśród tych wszystkich ludzi nie czułem się najlepiej. Dostrzegłem Blaise'a. To była moja szansa aby się stamtąd wydostać.
  Po piętnastu minutach byłem w drodze do domu. Towarzyszył mi mój najlepszy przyjaciel Blaise Zabini.
- Ja rozwiedziony, ty wdowiec... - westchnął Blaise.
- Takie życie. - odparłem. - Dziękuję, że przyszedłeś, przyjacielu. Dzięki tobie mogę w końcu wrócić do domu. Wśród tych wszystkich ludzi czułem się niezbyt komfortowo. Większość z nich jest dla mnie obca.
- Rozumiem. - powiedział Blaise.
  Szliśmy w milczeniu. Dostrzegłem, że przed domem stoi jakiś starszy pan. Ja też jestem już stary ale on na pewno jest ode mnie dużo starszy. Wiedziałem, że skądś go znam.
- Dzień dobry. - odparłem. - Czy ja pana skądś znam?
  Spojrzałem mu w oczy. Dopiero teraz dostrzegłem, że w ręku trzyma jakiś dziwnie znajomą książkę. Okazało się, że to nie jest książka tylko pamiętnik! Pamiętnik mojej Hermiony!
- Poznałeś prawda? - zapytał mężczyzna. - To jest pamiętnik który należał do twojej żony
- Dlaczego go ukradłeś i kim ty w ogóle jesteś?! - zawołałem.
- To ja, Lucas. - powiedział cicho.
  Podał mi do ręki pamiętnik i zamierzał odejść ale go powstrzymałem.
- Dlaczego go zabrałeś? - zapytałem.
- Ja też ją kochałem. - wyznał Lucas. - Ciężko mi było się z nią rozstać dlatego chciałem mieć coś co należało do niej.
- Nie rozumiem, więc dlaczego mi go oddajesz?
- Wydaje mi się, że ona chciałaby abyś go przeczytał. - odparł Lucas. - Ona naprawdę darzyła się wielkim uczuciem.
  I już go nie było.
  Wszedłem do domu i tak naprawdę nie wiedziałem co mam zrobić. Byłem ostatnimi czasy bardzo zmęczony. Nie sypiałem zbyt często ale ciekawość wzięła górę. Otworzyłem pamiętnik na pierwszej stronie

" 31.08.2003r, niedziela
  Drogi Pamiętniku
  Tylko ty tak naprawdę mnie rozumiesz. Nie mogę spać, mam koszmary, nie potrafię poradzić sobie z tą całą sytuacją po wojnie. Moja blizna wciąż mi przypomina cierpienie, ból no i żal do jednej jedynej osoby, która mogła mnie uratować. Draco Malfoy. Pieprzony tchórz. Nic nie zrobił. Nic. 
  Mimo wszystko wracam do Hogwartu. Mam zamiar skupić się na nauce. Moja przyszłość jest wciąż niepewna. Sama nie wiem co dalej zrobię ze swoim życiem. Wracam wraz z Ginny, Harrym i Ronem. Są dla mnie jak rodzeństwo. Czasem mam ochotę uciec, zapaść się pod ziemię i zapomnieć. Nikt mnie nie rozumie..."

" Nagle ktoś złapał mnie za rękaw mojej szaty i przyciągnął do siebie. Czułam się jak w filmie. Niestety to tylko mój codzienny prześladowca.
- Czego chcesz?! - zawołałam i zaczęłam się wyrywać.
- Granger, nie podskakuj. - warknął Malfoy.
- Czego chcesz?!
- Pożałujesz, rozumiesz?! - odparł blondyn i jeszcze bliżej się do mnie przysunął.
  On ma niebieskie oczy. Dlaczego tego wcześniej nie zauważyłam? Jezu, gdzie ja się patrzę...
 Chyba zaczynam rozumieć dlaczego te dziewczyny tak do niego wzdychają.
- Nie złego nie zrobiłam. - oświadczyłam. - Nie przyznałeś się, że to ja cię tak znokautowałam. Nie mam zamiaru tego rozgłaszać. Twoja urażona duma powinna to jakoś przeboleć.
  Chciałam odejść ale mi na to nie pozwolił. Zresztą jak zawsze.
- Nie daruję ci tego Granger. - powiedział blondyn i odszedł.
  Spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Malfoy zrobi wszystko aby uprzykrzyć mi życie. Nic nowego." 

Może to ani czas ani odpowiednia chwila ale nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Dokładnie pamiętam jak Hermiona przefarbowała swoje włosy na fioletowo. Mimo wszystko uważałem, że wyglądała naprawdę ładnie. Choć moja Granger to tylko szatynka z dziwnym fryzem na głowie ale szatynka. Coraz bardziej chciało mi się spać. Zasnąłem po przeczytaniu większości kartek z pamiętnika. W moich snach jak zwykle ukazywała się Hermiona. Tym razem miała na sobie białą sukienkę, rozpuszczone włosy i dziwnie pomalowane usta. Aura miejsca w jakim się znajdowałem miała w sobie coś magicznego. Było pięknie i chciałem tu zostać jak najdłużej. Z nią. Hermiona machała do mnie. Wołała do siebie. Podszedłem do niej.
- Myślałeś, że tak szybko się mnie pozbędziesz? Nic z tego. - odparła Hermiona.
  Wyglądała jak anioł.
- Chciałbym tu z tobą zostać. - wyszeptałem.
- I zostaniesz. Już na zawsze.


Koniec



Nie wierzę, że to koniec. Pisząc ostatni rozdział czułam się jakoś nieswojo. I tak uważam, że mogłam go napisać lepiej. Nie będę narzekać. Pierwsze co to chciałam podziękować: 
Amy
Alexis Nott
Dia Ment
Luthien
LaFinDeLaVie Harry Potter
Dramione True Love
Salvio Hexia
Lucy Lane
Madeleine
Gisia
La Tua Cantante
Lays
Charlotte Petrova
e_schonheit 
Silje Rittberg
Mionce
Lumossy
i wszystkim którzy czytali i śledzili tę historię. Gdyby nie wy pewnie bym nie dotrwała do ostatniego rozdziału, który sobie wymyśliłam już dawno temu. Na pewno zacznę czytać od nowa tego bloga i poprawiać błędy. Poza tym nie planuję żadnego nowego bloga o Dramione. Chciałabym stworzyć coś zupełnie swojego. Co prawda miałabym pomysł na Blinny i myślę, że całkiem ciekawy ale na razie o tym nie myślę. Nie rezygnuję z tematyki Potterowskiej. Po prostu muszę trochę zwolnić i zaczerpnąć powietrza aby stworzyć coś oryginalnego. Nie żegnam się wami. Mówię do zobaczenia ! :) 

Mia

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 37

18.03.2004 r, niedziela
 Obudziłam się w dość dobrym nastroju. Poszłam do Wielkiej Sali aby spokojnie zjeść śniadanie. Zauważyłam dziwne spojrzenia i tak naprawdę nie wiedziałam o co im może chodzić. Luna podsunęła mi "Proroka Codziennego". Gdy spojrzałam na pierwszą stronę omal nie zemdlałam.

James Lestrange popełnił samobójstwo! 

Pod tym nagłówkiem było wklejone zdjęcie Jamesa. Jeszcze wtedy myślałam, że Lestrange jest miłym i sympatycznym chłopakiem. Zupełnie innym niż Malfoy. Jednak patrząc na to zdjęcie coś mi się tutaj nie zgadzało. Może i nie znałam go zbyt dobrze ale uważałam, że James był zbyt silny psychicznie aby popełnić samobójstwo. Przecież poprzysięgał zemstę i miał szansę na rychłe wyjście z Azkabanu. Myślę, że to nie było takie zwykłe samobójstwo i, że ktoś maczał w tym palce. Modliłam się aby to nie był Draco... Aby to wyjaśnić postanowiłam odwiedzić go w jego dormitorium. Poza ty chciałam go zobaczyć. Oczywiście spał. Godzina dwunasta popołudniu, a on jeszcze spał. Postanowiłam go obudzić. Widok zaspanego Malfoy'a był bezcenny. 
- Cześć kotku, co tam? - zapytał Draco jedną ręką delikatnie mnie obejmując, a drugą przecierał swoje zaspane oczy. 
- Sam zobacz. - odparłam i podałam mu gazetę do ręki. 
- Co jest... - urwał blondyn. - James... 
- Draco, powiedz, że nie miałeś z tym nic wspólnego. - odparłam. 
  Spojrzał na mnie ostro. Już mnie nie obejmował. 
- Jak mogłaś tak pomyśleć? - warknął Draco. - W sumie mogłaś, przecież jestem bezwartościowym dupkiem któremu nie zależy na zdaniu własnej dziewczyny. 
- To my jesteśmy parą? - zapytałam. 
  Kolejna gafa z mojej strony. 
- Ty w ogóle nie rozumiesz co ja do ciebie mówię. Obiecałem ci, że nie zrobię nic głupiego. Jesteśmy parą. Przynajmniej tak do tej pory myślałem. 
- Draco, nie wiedziałam, że ty mnie tak traktujesz. Myślałam, że...
- Nie jesteś kolejną z wielu jeśli o to ci chodzi, a teraz wyjdź. Chcę zostać sam. - powiedział ostro. 
  Ostro się na mnie wkurzył. W sumie słusznie. Choć wciąż myślałam, że miał coś z tym wspólnego. Zostawiłam gazetę na łóżku i wróciłam do swojego dormitorium. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. No i nie sądziłam, że Draco postrzega mnie jako swoją dziewczynę. Mimo wszystko się cieszę. I tak muszę go jakoś ubłagać żeby mi wybaczył ale wszystko idzie ku dobremu. Ja i Malfoy ehhh, gdyby ktoś mi to kiedyś powiedział to... A właściwie to Luna mi kiedyś o tym wspominała. Ludzie którzy się zazwyczaj nienawidzą najczęściej się kochają. Przynajmniej w moim przypadku tak jest. Nie wiem czy Malfoy mnie kocha. Mężczyźnie mówią różne rzeczy, a później  postępują wbrew temu co mówią. Ważniejsze od słów są czyny dlaczego nie czekam na żadne "kocham cię". Po prostu chcę czuć, że mam go blisko siebie. Na dworze była piękna pogoda. Czułam, że zbliża się wiosna. Postanowiłam poczytać książkę na świeżym powietrzu. Chyba pierwszy raz od wieków zostawiam swój pamiętnik w pokoju. Uznałam, że nie będę się zastanawiać i użalać nad sobą tylko po prostu pójdę na błonia poczytać ciekawą książkę. Mam nadzieję, że z szczęśliwym zakończeniem.


♥♥♥
(Od tego momentu są to bezpośrednio przemyślenia Hermiony, jej odczucia nie opisywane w pamiętniku)
   
Miałam na sobie okulary przeciwsłoneczne. Czytałam romans. Może i to do mnie niepodobne ale czasem lubię się odstresować poprzez czytanie takich lekkich książek. Właściwie to już kończyłam gdy poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się i spojrzałam w górę. Ujrzałam uśmiechniętego Lucasa. 
- Cześć Lucas. - odparłam. 
  Od czasu naszej ostatniej rozmowy miałam do niego żal. Nawet nie próbował mnie zrozumieć. Po prostu się zakochałam i nic nie mogłam na to poradzić. 
- Herm, pięknie wyglądasz. - powiedział Lucas. 
- Głupoty gadasz. 
- Właściwie to przyszedłem się pożegnać. - wyjaśnił Davis. 
- Wyjeżdżasz? 
- Tak, ale nie martw się. Będę cały czas miał cię na oku. 
- Dlaczego nie możesz zostać w Londynie? - zapytałam. 
- Dobrze wiesz. Ty i Malfoy.... - westchnął Lucas. - Wciąż uważam, że on na ciebie nie zasługuje. To drań ale jesteś dorosła i wiesz co robisz. 
- Czemu go tak bardzo nienawidzisz? 
- To już dłuższa historia. Może ci kiedyś opowiem. Życzę ci szczęścia i zawsze bądź sobą. Nie zmieniaj się nawet dla niego. - powiedział cicho Lucas. 
- Będzie mi ciebie brakować. - odparłam. 
  Chciało mi się płakać. Będę za nim tęsknić. 
- Nie płacz. - odparł Lucas. - Obiecuję, że niedługo wrócę. 
  I odszedł. Czułam, że to z mojej winy Lucas wyjechał. Nie wiadomo czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Na pewno bo przecież wciąż był moim opiekunem. Nawet przez moment pomyślałam, że może między mną, a nim coś być. Niestety serce nie sługa i zakochałam się w tym palancie Malfoy'u. Choć ostatnio Draco wcale nie zachowywał się jak dupek tylko jak dżentelmen. To było do niego całkowicie niepodobne. Zadziwiał mnie. Zresztą już nie pierwszy raz.
  Do swojego dormitorium wróciłam w dość parszywym nastroju. Weszłam do środka i zamarłam. Ubrania porozrzucane po całym pokoju, książki leżące na podłodze które wcale nie zachęcały do czytania, a mój pamiętnik... No właśnie, gdzie jest mój pamiętnik?! Podbiegłam do łóżka i zajrzałam pod poduszkę. Zawsze tam chowałam swój dziennik. Niestety nie było go tam. Co mi strzeliło do głowy żeby nie zabrać go tym razem ze sobą? Szukałam go wszędzie. Myślałam, że może coś mi się pomyliło i że schowałam go gdzieś indziej. Pamiętnik był dla mnie swego rodzaju terapią. Spisywałam tam moje wspomnienia, obawy, uczucia. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś inny może go przeczytać i wykorzystać przeciwko mnie. Nawet nie zauważyłam gdy Malfoy wszedł do środka.
- Granger... - urwał Malfoy.
- Czego?! - zawołałam.
  Nie byłam w nastroju do rozmów, a tym bardziej do kłótni.
- Przepraszam cię Malfoy ale jestem załamana i nie mam ochoty się z tobą kłócić. Przyjdź jutro. - odparłam.
- Ten pokój wygląda jak po jakimś huraganie. - stwierdził blondyn.
- Jak przyszłam to już tak było. Nic mi nie zniknęło oprócz...
- Oprócz?
- Ktoś zabrał mi pamiętnik. - wyszeptałam. - Tylko w nim mogłam spisywać swoje odczucia, obawy, wspomnienia.
- Uważasz, że ktoś nie posiadający pamiętnika nie ma wspomnieć?
- Tego nie powiedziałam. Po prostu mi jest łatwiej spisywać je na kartce. Później mogę je co jakiś czas na nowo odtwarzać w głowie.
- Rozumiem. - powiedział Draco. - A wiesz, ja codziennie odtwarzam w swojej głowie nasz pierwszy pocałunek. To jest moje najszczęśliwsze wspomnienie.
  Zatkało mnie.
- Draco, przepraszam cię za dzisiaj. Poniosło mnie. - odparłam od razu zmieniając temat.
- Nad zaufaniem musimy jeszcze trochę popracować.W każdym związku są chwile zwątpienia. Jak to się mówi , wzloty i upadki, czy tak?
  Długo myślałam co mu odpowiedzieć. Moje być albo nie być.
- Draco, ja...
- Kocham cię. - odparł Draco. - Już dawno powinienem ci to powiedzieć ale przez większość czasu zachowywałem się jak kompletny palant. Ogólnie zrozumiem jeśli będziesz potrzebowała trochę czasu aby przetrawić to co ci właśnie powiedziałem.
- ...
- Granger, dlaczego nic nie mówisz?
- Też cię kocham. - odparłam i mocno się do niego przytuliłam.
  W sumie od tego ciągłego przytulania musieliśmy się położyć na łóżku aby jakoś wszystko podsumować.
- Zgubiłam pamiętnik, a znalazłam chłopaka. - stwierdziłam.
- No i to jakiego chłopaka. Mądrego, dobrego, przystojnego... - wyliczał blondyn.
- Już sobie nie dodawaj. - odparłam cały czas się śmiejąc.
- Tworzymy własną historię, Granger. Będzie ci potrzebny nowy pamiętnik. Ze mną na pewno nie będziesz się nudzić, kotku.
- Domyślam się. - odparłam.
   I tak cały dzień spędziliśmy na tworzeniu swojej własnej historii. Zawsze chowałam się pod stertami książek modląc się aby nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Jak na złość Malfoy zawsze zwracał. Jego aroganckie zachowanie, pewność siebie i wredny uśmieszek zawsze mnie wnerwiały. No i wciąż tak jest. Tylko teraz gdy patrzę na niego to mam ochotę spędzić z nim całe życie. No i może spędzę, kto wie? Mimo wszystko będąc z nim czy będąc zupełnie sama  w końcu mam poczucie własnej wartości. Wiem jaka byłam i jaka jestem. Zmieniłam się. Teraz czeka mnie wielka niewiadoma lecz wiem, że sobie poradzę.  Bo miłość to największy skarb w życiu i nigdy nie należy wypuszczać jej z rąk.

♥♥♥
Miłość jest ty­ranem, wiesz? Nie da się jej uniknąć ani ut­rzy­mać na dys­tans. Przy­bywa, al­bo wra­ca, al­bo też zstępu­je, wszys­tko jed­no, i właści­wie możemy tyl­ko pod­nieść ręce do góry i być dob­rej myśli, prawda? 
- Jonathan Carroll 

***
Hej ho, Mia mnie zwą! 
To nie jest ostatni rozdział. Jeszcze będzie jeden. I od razu was uprzedzam, że początek rozdziału 38 czyli ostatniego może was zmylić. Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie, heh. Ale to zleciało. 
Pozdrawiam wszystkim i życzę wam fajnej niedzieli i udanego przyszłego tygodnia. Dziękuję wszystkim czytającym i komentującym. Jesteście wspaniali bo zawsze potraficie znaleźć czas aby skomentować lub przeczytać nowy rozdział. Lub to i to ;) 
Zapraszam do czytania i komentowania

Przepraszam za błędy 
Mia


niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 36

09.03.2014r , piątek
 Każdy dzień w obozie jest bardzo męczący. Po tak wzmożonym wysiłku mam tylko ochotę tylko i wyłącznie spać. Najczęściej śpię w łóżku Malfoy'a. Wiem jak to wygląda, ale tak wcale nie jest. Ja i on to kompletnie zakręcony układ. Mimo wszystko lubię spędzać z nim czas. Scott torturuje coraz to nowymi treningami i ćwiczeniami siłowymi. Jeszcze dokładnie trzy dni, do końca tego przeklętego obozu. Jutro sobota więc Scott nam zapowiedział, że tego dnia wybierzemy się do miasteczka o nazwie Eastbourn*. Podobno spędzimy czas w parku rozrywki oraz zagramy w tenisa. W końcu coś niewymagającego siły.Jutro jest sobota, a to znaczy... Umówiłam się z Lucasem. Nic mu nie wspomniałam o moim pobycie w obozie. Pomyśli sobie, że go wystawiłam. Niestety nie posiadam ani różdżki ani telefonu aby go jakoś powiadomić. Liczę na cud. Nie chcę tracić z nim kontaktu. Malfoy cały czas zerkał mi przez ramię.
- Czego chcesz? - zapytałam odsuwając pamiętnik jak najdalej od niego.
- Coś ty taka niemiła? - zapytał przymilnie Draco cały czas bawiąc się moimi włosami.
- Jestem zła i lepiej nie zbliżaj się do mnie póki mi się nie polepszy.
- Pierwszy raz nie z mojego powodu. Słucham, co się stało?
- Nie ma o czym mówić. Po prostu jutro ktoś mnie znienawidzi. To wszystko.
- Ciebie? No cóż czasem potrafisz być wredna ale ogólnie myślę, że przesadzasz.
- Wcale. Co byś zrobił gdybyś się z kimś umówił, a ten ktoś by cię perfidnie wystawił?
- Kilka razy się zdarzyło abym to ja kogoś.. Czekaj, czekaj. Umówiłaś się z kimś na randkę? Z jakimś facetem? Kim on jest?
- Mogłam ci nie mówić. - westchnęłam. - Z przyjacielem. I to nie miała być randka. Zwykłe spotkanie towarzyskie.
- Tak to się teraz mówi.... Z kim się spotykasz, Granger?!
- Nie denerwuj się, Malfoy. - odparłam. - Z przyjacielem. I z niczego nie muszę ci się tłumaczyć.
- Prawda, nie musisz.
  I odszedł. Nie rozumiałam zachowania Malfoy'a. To znaczy coś tam świtało mi w głowie, że może jest troszeczkę zazdrosny. Tylko zupełnie nie miał o co być zazdrosny. Lucas był przystojny, uroczy, godny zaufania aczkolwiek nie był Malfoy'em. Nikt tak jak on nie potrafił mnie zdenerwować ani doprowadzić do płaczu. Z nim się śmiałam i przez niego najczęściej płakałam. Położyłam się na łóżku aby się trochę zdrzemnąć. Niestety Kelly wraz z Blaisem spędzali wspólnie czas w namiocie. Na dworze było dość zimno i za bardzo nie miałam się gdzie podziać. Oczywiście znowu byłam sama. Malfoy mnie unikał, a z moim zdrowiem nie było zbyt dobrze. Całe popołudnie spędziłam na dworze. Gdy weszłam do namiotu to cała się trzęsłam. I chyba nawet miałam gorączkę.
- Herm, jak ty się czujesz? - zapytała zatroskana Kelly.
  Teraz zatroskana, a kilka godzin wcześniej nic jej to nie obchodziło.
- Ź-źle.. - jęknęłam.
  Czułam, że mój stan z każdą chwilą coraz bardziej się  pogarsza. Do namiotu wszedł Mafloy, który od razu zauważył moją niedyspozycję.
- Granger, jesteś cała rozpalona. - wyszeptał Malfoy przytykając rękę do mojego czoła.
  Kelly szukała w plecaku czegoś co mogło by obniżyć gorączkę. Z plecaka wyciągnęła niewielką fiolkę z różowym płynem w środku.
- Wypij, to dobrze ci zrobi. - odezwała się Kelly.
  Posłuchałam ją i powoli wypiłam różowy płyn. Jakby trochę poczułam się lepiej ale głowa wciąż mnie bolała. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli spróbuje zasnąć. Przy moim łóżku siedział Malfoy. Postanowiłam go potraktować tak jak on mnie. Zachował się jak dzieciak, który tak naprawdę nie wie czego chce. Ja wiem czego chcę nie pozwolę być tak traktowana. Oczekuję szacunku.
- Zamierzasz mnie tak ignorować, Granger? - zapytał Draco. - W sumie prawidłowo. Zareagowałem trochę zbyt emocjonalnie. Przecież możesz spotkać się z kim chcesz. Nic mi do tego.
  Mów Malfoy, chętnie posłucham.
- Jestem zazdrosny. - wyznał blondyn. - To dla mnie pierwszy raz więc oczekuję zrozumienia.
  Jak jeszcze go trochę podenerwuję to nic się nie stanie.
Złapałam go za rękę i przytuliłam do siebie.
- Jesteś idiotą, wiesz? - zapytałam.
- Nie pozwalaj sobie. - odparł Malfoy i tak wsunął się pod kołdrę.

10.03.2004r. sobota
  Dzisiejszy dzień zapowiadał się całkiem miło. Mieliśmy cały dzień dla siebie. Spędzaliśmy czas w miasteczku Eastbourn. Nikt tam nie byłam więc bardzo ucieszyła mnie taka wycieczka. Poza tym obecność Malfoy'a tym bardziej poprawiała mi humor. Nie wierzę, że to napisałam. Przez większość pisania swojego pamiętniku wspominałam tylko jak bardzo go nienawidzę. A teraz? Boję się napisać, że go lubię i że go... No właśnie, a jeśli on nie czuje tego samego? A jeśli z jego strony to jakaś gra? W trakcie gry w tenisa zastanawiałam się nad sensem mojego życia i w sumie nic mądrego nie wymyśliłam. Ginny jakoś dawała sobie ze wszystkim radę. Nie rozmawiałyśmy zbyt często ale wierzyłam, że to jeszcze się kiedyś zmieni. Luna żyje miłością i nie zwraca na nic uwagi, Kelly chyba zapałała miłością nie tylko do Zabiniego ale również do sportu. Zauważyłam, że Scarlett siedzi sama w kącie. Po wygranym secie z Pansy Parkinson (Jestem najlepsza!) postanowiłam z nią porozmawiać.
- Scarlett, co ty taka smutna? - zapytałam.
  W sumie to było głupie pytanie.
- Nie jestem smutna. Po prostu nie mam ochoty na te wasze głupie zabawy. - wyjaśniła Scarlett.
  Auć. Zabolało. Może spróbuję inaczej.
- Mi też go brakuję. - odparłam. - Bardzo za nim tęsknię.
- Ja za nikim nie tęsknię...
- Kogo ty chcesz oszukasz?
- Odwal się Granger.
- Mówisz zupełnie jak Malfoy. - stwierdziłam lekko uśmiechając się do niej.
- Coś czuję, że niedługo zostaniemy rodziną. W końcu ty i mój brat macie się ku sobie.
- Prędzej Astoria zmądrzeje niż twój brat mi się oświadczy. - odparłam i się głośno roześmiałam.
- Jeszcze się zdziwisz. - odparła Scarlett.
  Park rozrywki był dla mnie drugim domem. Może i nie jestem wysportowana ale odwagi mi nie brakuje. Zaliczyłam wszystkie najbardziej niebezpieczne kolejki górskie. Rodzice często mi zabraniali wchodzić tu i tam jako dziecko ale teraz nie zawahałabym się przed niczym aby to powtórzyć. Całą grupą wybraliśmy się do pubu. Okazało się, że w pubie była grana muzyka na żywo. Byliśmy zachwyceni.
- Ci mugole to jednak są pomysłowi. - westchnęła Astoria.
  Nie znałam jej od tej strony. Zawsze gardziła takimi jak ja, a teraz jest zachwycona. Zapewne to było tylko chwilowe. Zamówiłam piwo i usiadłam przy stoliku obok Luny i Mike'a. Do stolika przysiadł się także Malfoy. Luna cały czas nas obserwowała. Miałam wrażenie, że nie jest zachwycona z tego co się dzieje między mną, a nim. Co jakiś czas kręciłam głową w rytm muzyki i sobie podśpiewywałam. Malfoy cały czas mi się przyglądał.
- Co? - zapytałam.
- Nic, lubię jak taka jesteś.
- Jaka?
- No jak jesteś sobą. W moim towarzystwie zawsze byłaś taka jakaś spięta. Teraz powolutku to się zmienia. Mam nadzieję, że już tak zostanie.
- To skomplikowane, Malfoy. - wyszeptałam.
- Wiem, powiesz mi jak będziesz na to gotowa.
  Przytuliłam się do niego. Zamknęłam oczy. Tak by mogło zostać już na zawsze. Przypomniałam sobie, że nic przecież wiecznie nie będzie trwać. W końcu Malfoy się mną znudzi i przestanie się mną interesować.
Z powrotem wracaliśmy w bardzo wolnym tempie. Spędziłam miło ten dzień. Zauważyłam, że ze Scottem rozmawia jakiś mężczyzna. Gdy go rozpoznałam omal nie zemdlałam.
- Lucas?! - zawołałam.
- Cześć, Herm. - powiedział Lucas i delikatnie mnie objął.
- Co ty tu robisz?
- Mieliśmy się spotkać w  Hogsmeade. Czekałem na ciebie ponad dwie godziny ale się nie pojawiłaś. Myślałem, że coś ci się stało dlatego poszedłem porozmawiać z McGonnagall. Ona mi powiedziała gdzie jesteś. No i jestem.
- Cieszę się. - odparłam. - Zapraszam cię do mojego namiotu.
  W namiocie siedziała Kelly wraz z Blaisem oraz Malfoy.
- Słuchajcie, to jest Lucas. - oznajmiłam.
- Ja już nie muszę się przedstawiać. Ja i Lucas dość dobrze się znamy. - powiedział zimno Malfoy podając mu rękę.
  Popatrzyli na siebie z taką widoczną w stosunku do siebie wrogością, że aż sama nie wiedziałam co tym mam myśleć. Lucas zapewne uznawany jest za zdrajcę i dlatego Malfoy go tak nie lubi. Każdy ma prawo popełnić błąd. Jesteśmy tylko ludźmi.
- Chodźmy na zewnątrz, co? - zaproponował Lucas.
- Dobrze.. - odparłam. - Ale mi zrobiłeś niespodziankę.
- Mieszkasz z Malfoy'em w namiocie? Nie boisz się? Przecież to śmierciożerca.
  Nie podobał mi się ton w jaki sposób mówił o Draco.
- Każdy ma prawo popełnić błąd.  To nie jest zły człowiek.
- Bronisz go jakby nie wiem kim dla ciebie był... - zakpił Lucas.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć - odparłam.
- Zakochałaś się w nim. - powiedział cicho Lucas.
  Nie patrzył mi w oczy. Jednak z jednym stwierdzeniem miał rację i dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Zakochałam się. W Malfoy'u. Dlaczego akurat w nim?
- Tak, kocham go. - przyznałam.
- On na ciebie nie zasługuje. - powiedział Lucas. - Zabił tylu ludzi, nie przeszkadza ci to?
- Lucas, ludzie się zmieniają.
- Ale nie tacy. Hermiono, będę już się zbierał. - odparł Lucas. - Do zobaczenia.
  I już go nie było. Wszystko się pogmatwało. Łatwiej było uciekać i nie słuchać głosu serca. Teraz to jest niemożliwe. Gdy wróciłam do namiotu wszyscy już spali. W moim łóżku spał Draco. Położyłam się obok niego.
- Śpisz? - zapytałam.
  Nie odpowiadał. Nawet jeśli mnie znienawidzi i już nigdy się do mnie nie zbliży muszę mu powiedzieć o Jamesie.

***

15.03.2004r, czwartek
  Do Hogwartu wróciliśmy trzy dni temu. Przez te trzy dni nic wielkiego się nie zmieniło. No może oprócz tego, że zdecydowałam się  wyjawić Malfoy'wi swój sekret. Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać ale tylko jemu jednemu miałam odwagę to wszystko opowiedzieć. Umówiliśmy się w Pokoju Życzeń. Mieliśmy być tylko my. Na początku żartowaliśmy i wygłupialiśmy się. 
  Wiedziałam, że teraz albo nigdy. 
- Draco, muszę ci coś powiedzieć. - odparłam. 
- Hm? 
- Nie wiem jak mam to ci powiedzieć. Boję się, że mnie znienawidzisz i przestaniesz ze mną rozmawiać. 
- Nigdy się tak nie stanie. - powiedział poważnie Malfoy. - Powiedz co się stało. 
- Zostałam zgwałcona. - wyszeptałam. 
  Mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam spojrzeć mu prosto w oczy. Po prostu nie potrafiłam. Wstydziłam się ale musiałam mu to powiedzieć. Nie mogłam go cały czas odpychać i tym samym nie mogłam cały czas uciekać przed uczuciem do niego. 
- Kim on jest? - zapytał ostro Draco. 
- James. - odparłam. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?! - wykrzyknął blondyn. - Zabiję go! 
- Bałam się. On mi groził. Nie mogłam, poza tym przez ten cały czas pomiatałeś mną. Po prostu nie mogłam... - szlochałam. - Nienawidzisz mnie? 
- Nie, po prostu jestem wściekły. Na ciebie za to, że mi nie powiedziałaś i na niego za to, że jest takim draniem. Ale nie martw się. On za to zapłaci jak najwyższą cenę. Obiecuję ci to.
- Nie rób głupot, proszę cię. - poprosiłam. 
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś? 
- Nie wiesz jak to jest. On mnie splamił. Chciałam zapomnieć ale to wszystko wciąż do mnie wracało. Poza tym on mi groził, zastraszał i bałam się, że znów mnie zgwałci. To było takie obleśne. Dotykał mnie, a ja nie mogłam zapanować nad emocjami. Byłam w jakimś transie. Nie potrafiłam się nawet obronić. To było takie... 
- Ciii... - powiedział Draco. -  Póki ja tu jestem to będę cię chronił i nie pozwolę aby coś ci się stało. 

* - takie miasteczko istnieje w Anglii lecz nie jest wcale takie małe. To już moja inwencja twórcza.
***
   Rozdział taki sobie. Czy Lucas jeszcze się pojawi? Tak w jedynym rozdziale. Już niedługo koniec ale jeszcze się nie żegnam. Mam mało czasu dlatego jeden rozdział na tydzień. Jeszcze trzy tygodnie zostały do wystawiania ocen więc mam sporo sprawdzianów, popraw itp. Dziękuję wszystkim którzy komentują. Jesteście weri speszyl czyli wyjątkowi no i emejzing <3 Za każdym razem gdy widzę nowy komentarz to popadam w samozachwyt. Nawet gdy to krytyka. Komentarze oznaczają, że czytacie i to jest właśnie to co lubię. Każdy komentarz to nowa korona dla króla Juliana, 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Życzę wszystkim weny i przepraszam za błędy. Od tej nauki niedługo wybuchnę :D

Mia

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 35

04.03.2004r , niedziela
  Siedząc w chatce Hagrida, przytulając się do Lucasa i jednocześnie pisząc w swoim pamiętniku czuję, że coś powoli we mnie pęka. Mam zbyt dużo tajemnic. Lucas wyczuwa, że coś jest nie tak. Ja nie mogę się zebrać na to aby mu powiedzieć prawdę. Wyda się, że kłamałam. Poza tym uzna mnie za kompletną idiotkę. Gdybym mu wyznała, że James mnie zgwałcił to na pewno teraz nie byłabym tak posiniaczona. W sumie sama jestem sobie winna. Choć z drugiej strony nie znałam Lucasa zbyt dobrze, a moi przyjaciele mieli poważniejsze rzeczy na głowie. Czułam, że Lucas mi się przygląda.
- Co cię trapi? - zapytał Lucas.
- Nic. - powiedziałam w końcu. - Po prostu jestem zmęczona.
- Czujesz się na siłach aby wrócić do zamku?
- Tak. - oznajmiłam zdecydowanie.
  Przez cała drogę milczeliśmy. Powiedzieć czy nie powiedzieć... Przez te ciągłe tajemnice, wątpliwości niedługo osiwieje.
- Hermiono, musimy się pożegnać. - odparł Lucas. - Nasz wspólny wypad do Hogsmeade w sobotę, nadal aktualny?
- Oczywiście. - zapewniłam.
  Przez chwilę się zawahałam czy nie pocałować Lucasa. Zdecydowałam, że tylko go uściskam na pożegnanie. W końcu jest ode mnie dużo starszy. Nie chcę mu się  narzucać.
  Dopiero gdy Lucas zniknął poczułam się wolność. Nikt chyba dobrze nie wie jakie to jest uczucie. Boże, czuję się jakbym unosiła się tysiąc metrów nad ziemią. Niestety moja szczęście pękło jak bańka mydlana. Na korytarzu spotkałam wściekłego Malfoy'a. Nie miałam ochoty się z nim kłócić ale chyba nie miałam innego wyjścia.
- Granger, wytłumacz mi dlaczego mojego kuzyna zamknięto w Azkabanie i dlaczego ty akurat tam byłaś?! - wykrzyknął blondyn.
- Twój kuzyn chciał mnie zabić. - wyznałam.
- Co..?
- Nie mówi się co tylko...
- Granger, czy on coś ci zrobił?. -zapytał Draco.
  Wiele złego, Malfoy. Odebrał mi moje dziewictwo w bardzo brutalny i chory sposób. Poza tym groził mi i mnie zastraszał. A na końcu chciał rozkwasić mi nos. Jednym słowem kanalia.
- Mam kilka siniaków ale nic mi nie jest. - wyjaśniałam.
  Dokładnie mi się się przyjrzał.
- Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć. - odparł cicho Malfoy. - Po prostu nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
  Widziałam w jego oczach ból. Co prawda James mnie skrzywdził, ale to też kuzyn Malfoy'a, jego jedyna rodzina. Mina Malfoy'a mnie rozczuliła. Miałam ochotę go przytulić i jakoś załagodzić jego ból. Co pomyślałam tak też zrobiłam. Delikatnie objęłam Malfoy'a w pasie i go do siebie przytuliłam.
- Co robisz? - zapytał zaskoczony blondyn.
- Pocieszam cię. Nawet taki ktoś jak ty na to zasługuje. - wyjaśniłam.
- Nie potrzebuję twojej litości. - powiedział zimno Draco i wyrwał się z moich objęć.
  No cóż chciałam mu pomóc, jakoś pocieszyć, a on co? Zachował się jak jakiś buc. Czułam się zmęczona dlatego poszłam do swojego dormitorium aby się położyć. Jak się spodziewałam Kelly spała znowu gdzieś indziej. Podstawowe pytanie gdzie?

05.03.2004r , poniedziałek
  Pamiętniku,
obudziłam się dość późno. Około godziny dziewiątej zeszłam na śniadanie. Okazało się, że dyrektorka miała nam coś do zakomunikowania.
- Mam wam coś do zakomunikowania. Otóż zamierzamy zorganizować dla was wycieczkę, no może nie wycieczkę ale swego rodzaju mugolski obóz przetrwania...
 O nieee.....
 Dyrektorka oszalała. Raz w życiu brałam udział w takim przedsięwzięciu . Przecież nasz lalki barbie się załamią. Zresztą ja wcale  im się nie dziwię.
- W każdej drużynie jest was czworo. Każda drużyna otrzyma do dyspozycji namiot, kompas, mapę i trochę jedzenia. Gdy dotrzecie na miejsce będzie się wami opiekował zawodowy instruktor. - wyjaśniała MacGonnagall. - Obóz będzie trwał tydzień.
  Nieeee.... Spojrzałam na skwaszone miny Mike'a i Malfoy'a. To będzie bardzo długi tydzień.
- Jutro zaczynacie. - dodała dyrektorka lekko się uśmiechając. - Radzę się zacząć pakować.
  Co prawda miała przewagę nad chłopakami. Świat mugolski znałam o wiele lepiej od nich. Do naszej drużyna przyłączyła się Kelly. Także nie była zachwycona z tej  całej zaistniałej sytuacji. W końcu zdobyłam się na odwagę aby jej się zapytać co porabia nocami.
- Kelly, mogę cię o coś zapytać? - zapytałam.
- Jasne, o co chodzi?
- No bo widzisz, chodzi o to, że...
- Wykrztuś to wreszcie.
- Co robisz nocami jak ciebie nie ma w dormitorium? Wiem jak to brzmi, nie jestem wścibska czy coś tylko trochę się martwię o ciebie
  Kelly lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Mam chłopaka. - wyznała Kelly. - I to z nim spędzam noce. To Blaise Zabini.
- Blaise?! - zawołałam niezwykle ucieszona. - To wspaniale!
- Jestem z nim taka szczęśliwa...
  Cieszyłam się jej szczęściem. Od razu w lepszym humorze zaczęłam się pakować. Uznałam, że na taką wyprawę potrzebne mi będę jakieś wygodne dżinsy, kurtkę, kilka T-shirtów, bluzę, kurtkę, dresy oraz jakieś wygodne adidasy Okazało się, że Kelly zupełnie się na tym nie zna. Chciała spakować swoją szatę oraz jakieś dziwne sukienki. Od razu jej to odradziłam. Nie tylko ona miała takie problemy. Do mojego dormitorium zawitali także Mike i Draco.
- Nie wiemy co mamy spakować. - odparł Mike.
- Cóż, myślę, że wystarczy jedna, dwie pary zwykłych dżinsów, kilka t-shirtów, jakiś sweter, bluzę,  kurtkę wygodne adidasy lub trampki oraz jakiś dres. Większość będziecie mieli na sobie w drodze do obozu. - wyjaśniałam.
- Herma, jesteś taka mądra. - westchnął Mike i mnie uściskał. - Lecę się porządnie spakować!
    I już go nie było. W drzwiach nadal stał Draco. Kelly domyśliła się, że blondyn chce ze mną porozmawiać dlatego zostawiła nas samych.
- Pomóc ci jeszcze w czymś ? - zapytałam grzecznie.
- Właściwie to jest jedna rzecz o jakiej w tej chwili myślę.
- O jakiej?
- O tym.  - powiedział Malfoy i mnie mocno pocałował.
- Herm, nie wiesz może... - urwała Ginny.
  Nie wiadomo skąd się tu pojawiła. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Gin nas widziała. Będzie myślała, że od samego początku miała rację.
- Ojej, przyjdę później. - odezwała się ruda i zniknęła, a ja chciałam zapaść się pod ziemię.
  Tak bardzo było mi wstyd. Próbowałam jakoś ukryć swoją twarz we włosach.
- Maleńka, nie masz się czego wstydzić. - odezwał się Malfoy i wyszedł z mojego dormitorium.
  Co za irytujący człowiek?! Choć całuje wspaniale to i tak go nienawidzę!

06.03.2004 r, wtorek
  Obudziłam się o piątej rano. Ubrałam się ciepło aby nie narzekać to,  oraz aby nie zwalniać tempa wyprawy. Najgorsze było w tym wszystkim to, że nie mogliśmy mieć przy sobie różdżek.  Każda drużyna mogła wstać o której chciała ale uważałam, że im  późniejsza godzina tym gorzej. Dlatego moja drużyna już o szóstej już wyruszyła. To ja kierowałam całą wyprawą. Miałam w ręce mapę i kompas. Kelly, Malfoy i Mike wyglądali na bardzo niewyspanych. Obliczyłam, że o godzinie ósmej powinniśmy być na miejscu. Szliśmy bardzo wolno. Nie chciałam ich poganiać ale wolałam  dojść szybko do obozu i mieć już później spokój.
- Ile jeszcze? - pytała zmęczona Kelly.
  Nie nawykła do takich wędrówek. Cóż ja zresztą też nie ale po wyprawie po horkruksy byłam mocno zahartowana.
- Według moich obliczeń jeszcze trzy kilometry. - odparłam.
  Rzeczywiście niewiele się pomyliłam. Po niecałej godzinie dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że naszym instruktorem jest prawdziwy tyran. Miał na imię Scott.
- Wreszcie jesteście panienki! - zawołał Scott. - Witajcie na obozie przetrwania. Będziemy trenować waszą wytrzymałość zarówno psychiczną jak i fizyczną. Na początek rozłóżcie swój namiot i przebierzcie się w jakieś wygodniejsze ubrania. Macie na to piętnaście minut.
  Kiwnęliśmy głowami i nawet nie wiedzieliśmy od czego się zabrać. Cóż, rozkładanie namiotu zajęło nam ponad godzinę. Scott bardzo się na nas zdenerwował. Szybko się przebraliśmy i musieliśmy biegać dziesięć okrążeń wokół obozu. Później robiliśmy po pięćdziesiąt pompek. Mike i Malfoy zupełnie nie wiedzieli co to są pompki no i  dostali po sto pięćdziesiąt. Następnie robiliśmy po sto pajacyków i znów biegaliśmy. Uporaliśmy się z tym wszystkim do godziny dwunastej popołudniu. Nasz namiot był tylko trochę magiczny. W środku znajdowały się cztery mocno ściśnięte do siebie łóżka. Miałam ochotę na kąpiel. Było mi tak gorąco i byłam tak spragniona jak nigdy. Z drugiej strony kąpiel w jeziorze na początku marca to niezbyt komfortowa sytuacja. Postanowiłam zaryzykować. Kelly uznała, że woli śmierdzieć niż wejść do lodowatej wody w jeziorze. Jezioro było niedaleko obozu. Wzięłam ze sobą mydło, szampon i rzeczy na przebranie. Od razu postanowiłam wyprać mój przepocony dres. Na szczęście nikt mnie nie widział dlatego mogłam na spokojnie się rozebrać i wykąpać. Woda rzeczywiście była lodowata. Trzy raz wchodziłam do wody i od razy z niej wybiegałam. Umyłam włosy i je wypłukałam. Cały czas rozglądałam się wokół czy ktoś mnie nie obserwuje. Na szczęście nikogo nie  było. Od razu wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w suche ubrania. Poczułam się o niebo lepiej. Gdy szłam w stronę namiotu zauważyłam, że do obozu przybywają coraz to nowi rekruci. Dobrze, że my mieliśmy już to wszystko za sobą. Weszłam do namiotu i od razu położyłam się do łóżka. W namiocie siedział tylko Malfoy i chyba czytał książkę. Był bez koszulki. Starałam się nie zwracać na niego większej uwagi. Poza tym było mi strasznie zimno. Blondyn chyba to zauważył bo od razu podszedł obok mnie i zaczął dotykać po całym ciele. Na początku go odpychałam ale później sama zaczęłam się do niego przytulać.
- Chociaż raz przydałeś mi się na coś. - odparłam i pogłaskałam go po nagich plecach.
- Tak się kończą wodne eskapady. - skwitował Draco lekko się uśmiechając.
  Czy on...?
- Ale masz przerażoną minę Granger.
- Chyba nie widziałeś mnie nagą? - zapytałam.
  Teraz naprawdę czułam się przestraszona. Przez chwilę milczał.
- Nie, ale żałuję. Na drugi raz uprzedź mnie kiedy będziesz szła nad jezioro. Z chęcią pomogę ci umyć plecy albo coś innego...
- Zboczeniec. - odparłam i go lekko szturchnęłam.
- To coś złego że chce podziwiać twoje zgrabne ciałko, hm?
  Tym razem uderzyłam go dwa razy mocniej.
- Dobra, dobra. Ale pocałować byś mnie mogła...
  Przez chwilę się zawahałam ale uznałam, że chwila takiego relaksu dobrze mi zrobi. Delikatnie go pocałowałam w usta, ale ona zaczął pogłębiać pocałunek i wodzić palcami po moim ciele. Gwałtownie się od niego odsunęłam.
- Chodźmy zobaczyć co inni porabiają. - zaproponowała i od razu się od niego odsunęłam.
  Zrezygnowany i chyba lekko wkurzony Draco wrócił do swojego łóżka i nie miał zamiaru ze mną więcej rozmawiać. Wyszłam tylko na chwilę z namiotu ale uznałam, że nic ciekawego się nie dzieje dlatego położyłam się spać.

***
   Spałam grubo przez pięć godzin. Obudziłam się około szóstej rano. No i chyba w porę bo Scott kazał nam rozpalić ognisko oraz przygotować kiełbaski. Okazało się, że nasi profesorowie przysłali nam kiełbaski i mięso na ruszt abyśmy mogli się trochę posilić. Oczywiście nikt nie wiedział jak to zrobić. Uznałam, że muszę jakoś każdym pokierować. 
- Potrzebne nam jest drewno z lasu i długie patyki. Ja posiadam zapałki więc...
- Co to są zapałki?- zapytał Blaise. 
 Ehhh....
- Zapałkami będziemy mogli podpalić drewno i dzięki temu rozpalimy ognisko. - wyjaśniłam. - Najlepiej niech każdy znajdzie dla siebie jakiś patyk na który nadzieje kiełbaskę i mięso. 
  Chłopaki zajęli się zbieraniem drewna. Gdy okazało się, że odpowiednia liczba można było rozpalić ognisko. 
- Czego ci mugole nie wymyślą... - westchnęła Astoria. 
  Każdy nadział sobie na patyk kiełbaskę i trochę mięsa. Oczywiście musiałam im zaprezentować jak odpowiedni trzymać nadziane patyki. Moi przyjaciele oprócz Harry'ego wyglądali na bardzo zafascynowanych. No, a ja próbowałam jakoś zamaskować swój kiepski nastrój. Schowałam się w namiocie aby się porządnie rozpłakać. Nie wiem nawet dlaczego. Prawda jest taka, że boję się zbliżyć do jakiegokolwiek mężczyzny. Z Malfoy'em jest inaczej ale gdy on zaczyna mnie dotykać to ja panikuję. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Cieszę, że Jamesa tu nie ma ale jednocześnie wciąż czuję jego obecność. Wiem, że głupio to brzmi ale dla mnie seks czy cokolwiek innego będzie błędem. Nie jestem na to gotowa. Wiem, że trochę minęło czasu od tamtego incydentu ale wciąż widzę jego twarz,  słyszę jego śmiech, czuję dotyk i przypominam sobie. Wiem, że nie mówiąc o tym nikomu robię wielki błąd ale nie umiem się przełamać. 
- Granger, śpisz? - usłyszałam Malfoy'a. 
  Udawałam, że śpię. 
- Wiem, że nie śpisz, otwórz oczy i mnie wysłuchaj. - rozkazał Draco. 
- Myślałam, że jak nic nie powiem to się ode mnie odczepisz. - westchnęłam. - Mów co tam masz do powiedzenia i daj mi spać. 
- Wiesz, że na mnie działasz? Twoje usta, twoje oczy, twój dotyk są dla mnie ciągłym utrapieniem. W tym momencie mam ochotę się na ciebie rzucić ale tego nie zrobię bo wiem, że coś się trapi. Boisz się tego. Będę trzymał się z boku, pocałuję ci kilka razy. Mam nadzieję, że w końcu zdobędziesz się na to aby powiedzieć mi prawdę. 
- A jeśli to coś złego? - zapytałam. - Coś co może jeszcze pogorszyć nasze stosunki? 
- Jakoś to przeżyję. Poza tym chcę abyś była ze mną całkowicie szczera, maleńka. 
  Blondyn delikatnie pocałował w czoło i położył się obok. 
- Dzięki , Malfoy. - odparłam. - Nie myliłam się mówiąc, że jest w tobie coś dobrego. 
- Nie rozczulaj się. To tylko pozory skarbie. 
  Zasnęłam z uśmiechem na twarzy....

***
I jest nowy rozdział Ogólnie podoba mi się ten rozdział. Poza tym zawsze mi się marzyło pojechać na taki obóz, dlatego wplotłam go tutaj. To jest jeden z ważniejszych rozdziałów pod względem uczuciowym. Niedługo wszystko się powyjaśnia. Powoli dobiegamy do końca. Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 

Mia


sobota, 1 marca 2014

Rozdział 34

04.03.2004r , niedziela
  Była trzecia rano, a ja wciąż nie mogłam spać. Dużo myślałam o ty co mi powiedział Malfoy. Zastanawiałam się czy kłamał, a może znów sobie ze mnie kpił? Wciąż myślałam jak to wszystko przelać na papier. Było dość późno, a Kelly znów nie wróciła na noc. Martwiłam się o nią. Co prawda nie znałam jej zbyt długo ale jeśli wpadła w łapy Jamesa to już po niej. No i po mnie. Przecież on zrobi wszystko aby mnie zniszczyć.
  A wracając do Malfoy'a i jego dziwnych zachowań to...
- Bo wtedy mogę być blisko ciebie, Granger. - wyszeptał Malfoy.
- Nagle sobie to uzmysłowiłeś? - zapytałam lekko zdezorientowana.
  Wolałam trzymać go na dystans. Nie chciałam robić sobie większych nadziei. Już raz pomyślałam o nim cieplej niż o wrogu i co dostałam? Wyzwiska i ciągłe obelgi. Nie chcę być kolejną zakochaną idiotką w Draco Malfoy'u. Nie żebym była! Nie kocham go ani nic, po prostu mam do niego lekką słabość.
- Właściwie to tak. - odparł Draco. - I gdyby nie ktoś kto mnie bardzo dobrze zna to pewnie nigdy bym ci tego nie powiedział.
- I czego ode mnie oczekujesz? - zapytałam nerwowo.
  Może i byłam do niego wrogo nastawiona ale nie umiałam się odnaleźć w tej całej sytuacji. Malfoy jak na siebie zachowywał się co najmniej dziwnie. Myśli, że mnie poderwie na te wszystkie wyświechtane teksty? Nie ma takie opcji.
  Niebezpiecznie zaczął się do mnie zbliżać. Czułam, że ma jakieś niecne zamiary.
- Wiem, że między nami różnie bywało.  Strasznie z tobą pogrywałem. Nie będę cię za to przepraszał bo nie nawykłem do tego.
- Możesz przejść do sedna? - ponagliłam go.
  Milczał. Naprawdę nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował  mnie w usta. Nie zmuszał mnie do tego. Prosił o więcej ale niczego ode mnie nie oczekiwał. Dziwne, jak na niego oczywiście. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Na chwilę się odsunął ode mnie aby spojrzeć mi w oczy. Nieśmiało się do mnie uśmiechnął.
- Nie umiem ci powiedzieć co czuję. Może sama się w końcu domyślisz co tak naprawdę jest między nami. - odparł Malfoy i zostawił mnie samą.
  Dotarłam do dormitorium. Miałam zupełny mętlik w głowie. Podobał mi się. No, ale której się nie podobał? To było raczej pytanie retoryczne. I jak tu zrozumieć facetów... Mógł od razu powiedzieć o co mu chodzi. Od zawsze ze mną pogrywał. Nawet jak mieliśmy pod trzynaście lat zawsze potrafił powiedzieć coś co kompletnie zbiło mnie z tropu.
   Położyłam się jakoś po piątej. Nie spałam zbyt długo. Wzięłam prysznic i poszłam zjeść śniadanie, a właściwie to obiad. Moje włosy były w kompletnym nieładzie. Związałam je w warkocz aby się jakoś prezentować. Zauważyłam, że Kelly siedziała przy stole obok Blaise'a i Jamesa. Tylko Malfoy był jakiś nieswój. Nie zauważył mnie. Miałam nadzieję, że tak zostanie. Usiadłam obok Luny i Mike'a którzy cały czas się przytulali. Tworzyli wspaniałą parę. Coś czuję, że niedługo będę  szykować się na ich ślub. Oczywiście nie teraz bo wszyscy są przybici po śmierci Rona, ale na pewno w przyszłości do tego dojdzie.
- Cześć. - odparłam siadając obok Luny.
- Hej, Herm. - odparła Luna. - Ostatnio nam gdzieś przepadłaś.
- Musiałam odreagować. - wyjaśniłam. - Dużo czasu spędziłam w samotności.
  Nie mogłam jej powiedzieć o Lucasie. Każdy miał swoje tajemnice. Ja również.
- Nie znałem Rona zbyt dobrze ale wiem jak jego śmierć musiała na was wpłynąć. Nie mówiąc już o Ginny..- odezwał się Mike.
- Podobno z nią lepiej. - powiedziała blondynka. - Harry mówił, że jutro już wracają na lekcje.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - odparłam.
- A ja myślę, że dobrze jej to zrobi. - odparł Mike. - Magia jest dobra na wszystko.
  Słuchałam ich w milczeniu. Jakoś nie miałam ochotę na rozmowę. Czułam, że obok mnie ktoś usiadł. Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Malfoy'a.
-Witaj, Granger. - odparł Draco.
  Starałam się na niego niego nie patrzeć. Niestety inni patrzyli i to perfidnie na to jak usta Malfoy'a niebezpiecznie zbliżają się do  moich włosów.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - syknęłam jednocześnie wściekła jak i zawstydzona.
- Siedzę obok ciebie i podziwiam jak próbujesz uciec przed moim wzrokiem. Nie sądziłem, że jesteś taka wstydliwa, Granger.
- Nie całuj mnie więcej. - warknęłam.
- Dlaczego? Przecież to lubisz, skarbie.
- Malfoy, nie wiem gdzie cię podmienili ale masz natychmiast przestać się tak zachowywać. Ludzie patrzą.
  Odwróciłam wzrok i napotkałam wzrok Ginny i Harry'ego. Właśnie wchodzili do Wielkiej Sali. Przyglądali mi się uważnie. Może mi się przywidziało ale dałabym sobie rękę uciąć, że Ginny lekko się do mnie uśmiechnęła. Co prawda Harry był w lekkim szoku, a ruda szybko doprowadziła go do porządku. Zauważyłam, że do Wielkiej Sali wchodziła smutna i zrezygnowana Scarlett. Strasznie mi było jej szkoda. Ron był dla niej kimś bardzo ważnym.
- Muszę coś ogłosić. Coś co dawno powinien zrobić. - wyszeptał Draco. - Nigdzie nie uciekaj. I tak cię znajdę.
  Draco ku mojemu zdziwieniu i nie tylko mojemu wszedł na stół i poprosił aby wszyscy na chwilę ucichli.
- Muszę coś ogłosić. - odparł Draco. - Już dawno powinienem to zrobić lecz byłem zbyt wielkim tchórzem aby to zrobić. Chodź Scarlett.
  Zdziwiona dziewczyna podeszła do Malfoy'a zupełnie nie wiedząc o co chodzi.
- Chcę ogłosić, że ta śliczna i niezwykle mądra kobieta to moja siostra. - oznajmił Draco dumnie wskazując na Scarlett. - Pomogła mi zrozumieć co tak naprawdę się w życiu liczy.
  No cóż nie sądziłam, że Malfoy się na to kiedykolwiek zdobędzie. Zawsze był tchórzem i liczył się ze zdaniem innych, a teraz zachował się naprawdę bardzo odważnie. Zaimponował mnie. Wśród zgiełku rozmów postanowiłam się ulotnić. Zdecydowanie za dużo wrażeń. Poczułam, że ktoś mnie trzyma za rękę.
- Nigdzie nie idziesz. - odparł Malfoy.
   Coś czułam, że nie będzie mi tak łatwo się go pozbyć.
- Malfoy, chcę byś sama. - odparłam w miarę łagodnym głosem.
- Wcale nie chcesz. - powiedział spokojnie Draco. - Kłamiesz. Potrzebujesz mnie, Granger.
- Nic nie wiesz. - warknęłam.
  Nie potrzebowałam go! Za kogo on się ma?! Nie jesteś jakimś Bogiem, Malfoy! Nadęty buc!
- Nienawidzę cię. - odparłam.
- Oj wiem, a w tym nienawidzeniu jesteś taka seksowna Granger... - westchnął blondyn. - Aż chce się ciebie schrupać.
- Weź się ogarnij człowieku! Gadasz jak jakiś potłuczony.
  Delikatnie się uśmiechnął. Ehhh, ten jego uśmiech... Zdecydowanie za dużo o nim ostatnio myślę. Muszę przestać. To nie jest wcale dla mnie dobre. Zakochać się w nim to jak powoli zacząć kopać dla siebie głęboki  bezkresny dół. Wtedy już nie będzie dla mnie ratunku.
- Muszę iść gdzieś. - odparłam.
- Ktoś tu się boi... - zastanawiał się głośno Malfoy.
 Nie reagowałam na jego słowa. Szłam po prostu przed siebie. Przed moim pokojem stała Ginny. Dawno z nią nie rozmawiałam. Chyba czas to zmienić.
- Zaskoczona, że mnie tu widzisz? - zapytała Ginny.
- Właściwie to tak. - odparłam. - Co tu robisz?
- Chciałam cię przeprosić. To jak się zachowywałam było okropne. Wiem, że już nigdy nie będzie tak samo. Przepraszam i życzę ci szczęścia z Malfoy'em.  
- Że z kim? - zapytałam zaskoczona.
- No dzisiaj wasze zachowanie mówiło samo za siebie.
- Przypominam ci, że to twój były chłopak. Zresztą nigdy mi nie powiedziałaś dlaczego się z nim związałaś.
- Teraz to już mogę ci powiedzieć. Chciałam zdenerwować Pottera. Niby chciał być ze mną ale wciąż to odkładał. Musiałam mu dać nauczkę. No, a poza tym Malfoy wciąż mówił tylko o tobie. Mówił, że cię nienawidzi i takie tam ale gdy się pojawiałaś w zasięgu jego wzroku to nawet najsilniejsza siła nie była w stanie go od ciebie odciągnąć.
- Gin, ja i on... To nie mogłoby się udać.
- Wiesz, co ci powiem? Bzdury gadasz. Nie oceniaj go przez pryzmat tego co było. Jest arogancki, samolubny i nadęty ale chyba już trochę zmądrzał skoro zdał sobie sprawę co do ciebie czuje.
- A co czuje? - zapytałam.
- Kiedy przyjdzie odpowiedni moment to będziesz wiedzieć.
  Stara dobra Gin. Tak dawno z nią nie rozmawiałam na takie tematy. W ogóle ostatnio rzadko z kim rozmawiałam. Przyjrzałam się jej uważnie.
- Jak się trzymasz? - zapytałam.
- Ciężko mi ale Harry bardzo mi we wszystkim pomaga. Między nami nigdy nie było tak dobrze. To on namówił mnie abym z tobą porozmawiała. Wciąż nie jest chętna do rozmów na ten temat ale nie chcę z tobą tracić kontaktu. Nasza przyjaźń jest dla mnie naprawdę ważna. - wyjaśniła Ginny.
  Popatrzyła na mnie przez chwilę i odeszła. Nie przytuliła, nie objęła, po prostu odeszła. Czułam jednak, że między nami coś się zmieniło. Moja przyjaciółka miała silny charakter. O wiele lepiej traciła sobie ze stratą niż ja. Miałam iść do dormitorium ale uznałam, że będzie lepiej jeśli się pójdę na spacer. Pomyślałam, że nawet trucht dobrze mi zrobi. Miałam biegać ale po tym incydencie z pobiciem zrezygnowałam z tego. Teraz poczułam, że właśnie bieg pozwoli mi się wyzwolić ze złych uczuć.
  Na początku biegłam powoli, a później szybciej, i coraz szybciej. Czułam jak wiatr powiewa mi we włosach. Nagle poczułam zmęczenie. Popatrzyłam przed siebie. Dostrzegłam kobiecą sylwetkę która powoli zbliżała się do mnie.. To była... Ronnie? Chyba mi się nie przywidziało. Uśmiechała się.
- Hermiono, ja miło mi cię widzieć. - odparła Ronnie. - Tęskniłam.
  Wiedziałam, że jej słowa wcale nie były szczere. Jej pojawienie w Hogwarcie wcale nie było przypadkowe. Ktoś musiał jej pomóc. Kto byłby na tyle głupi? Przecież ona była walnięta i dodatkowo niebezpieczna.
- Jak tu się dostałaś? - zapytałam. - Co ty tutaj w ogóle robisz?
  Uśmiechnęła się kpiąco.  I ten uśmiech wcale nie był skierowany do mnie. Odwróciłam się. Za mną stał James. Cóż, wszystko było jasne. Działali w zmowie. Na szczęście wzięłam ze sobą różdżkę. Wyciągnęłam ją z kurtki aby ich trochę postraszyć.
- Czego chcecie? - zawołałam odważnie.
  O tej porze w Hogwarcie wszyscy zazwyczaj spali albo siedzieli w bibliotece nad książkami. Musiałam sobie sama poradzić. Widocznie czekali na to aż zostanę całkowicie sama. Obydwoje wyciągnęli różdżki. Wiedziałam, że Ronnie nie mam co się bać. Nie umiała czarować. Zazwyczaj blefowała.
   Podeszli do mnie bliżej. Nic nie mówili.
- Crucio. - powiedział cicho James.
   Zaczęłam zwijać się z bólu lecz nie chciałam się tak łatwo poddać.
- Drętwota. - warknęłam.
  Oślepiłam go i dzięki temu cruciatus przestał na mnie działać. Zaczęłam uciekać. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie ucieczka do chatki Hagrida. Zdecydowanie była najbliżej. Biegłam ile sił mi w nogach. Za mną biegła Ronnie. Była niezwykle szybka. Odwróciłam się do niej aby rzucić na niej zaklęcie.
Densaugeo! - zawołałam. 
  Jej przednie zęby urosły w zastraszającym tempie. Ha, punkt dla mnie! Niestety nie na długo bo przede mną bardzo szybko znalazł się Lestrange. 
- Ty głupia dziwko! - wykrzyknął James tym razem nie używając magii tylko używając siły uderzył mnie pięścią w brzuch. Skuliłam się z bólu. Uklękłam. Różdźka wypadła mi z dłoni. James złapał mnie za włosy i mocno za nie pociągnął. 
- Chciałem trochę się z tobą pobawić zanim miałaś umrzeć ale nie zasługujesz na to. Jesteś niewdzięcznicą
  Tym razem nie mogło mi się udać. Prosiłam Boga aby mi jakoś pomógł. Podniosłam się na równe nogi i kopnęłam go prosto w krocze. Musiałam coś wymyślić aby mu uciec. Ronnie była tuż obok mnie. James kopnął mnie prosto w twarz. Zdążyłam złapać za  różdżkę. 
- Expelliarmus! - zawołałam. 
  Szybko pobiegłam do chatki Hagrida. Gdy Hagdrid otworzył mi drzwi był nieco zaskoczony, a gdy zobaczył moją twarz to już w ogóle. 
- Cholibka, Hermiona co ci się stało? - zapytał zaskoczony Hagdrd. 
- Hagrid, on chce mnie zabić! - wykrzyknęłam wskazując na biegnącego za mną Jamesa. 
- Wystrzel Patronusa, ja się tym zajmę. - odparł Hagrid. 
  Był o wiele wyższy od Jamesa i Ronnie. Słabe zaklęcia na niego nie działały. 
 - Expecto Patronum! - zawołałam. 
  Mój patronus przybrał postać zielonego smoka. Dziwne... 
  Po moim czole spływała krew. Czułam, że zaraz zemdleje. Usłyszałam znajomy głos Lucasa. To on zajął się zarówno Jamesem jak i Ronnie. Był moim opiekunem. Reagował na moje wezwanie. Mój patronus na niej podziałał. Tylko nie wiedziałam dlaczego przybrał postać zielonego smoka. Spojrzałam na Lucasa, który od razu wezwał straż magiczną oraz dementorów. 
- Lucas, poczekaj. - odparłam. - Chcę z nimi porozmawiać. 
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. - powiedział wrogo Lucas. 
 - Proszę. - odparłam. 
  Podeszłam do nich. Nie patrzyli mi prosto w oczy. 
- Co ja wam takiego zrobiłam? - zapytałam. - Dlaczego się tak na mnie uwzięliście? 
- Zabiłaś moją matkę. - wycedził James. - Jesteś nikim. 
- Nie zabiłam jej. - powiedziałam spokojnie. - To nie byłam ja. Dopóki kierujesz się w życiu nienawiści nigdy nie będziesz do końca szczęśliwy. Żal mi ciebie. 
  Spojrzałam na Ronnie. Pojawiła się aby zniknąć. Dlaczego akurat mu zaufała? Przecież mogła się zmienić. Wierzyłam, że w każdym człowieku było coś dobrego. Nie rozumiałam jej. 
- Dlaczego? - zapytałam. - Po co ci to wszystko? 
- Draco Malfoy. - warknęła Ronnie. - On musi zapłacić za wszystko mi zrobił mi i mojej rodzinie. 
  Gdy zniknęli zaczęłam płakać. Lucas mnie objął. Czułam się bezsilna. Jak to mogło się w ogóle stać? 
- Ciii... - odparł Lucas. 
- Dlaczego, Boże, dlaczego..?

***
Jak wam się podoba rozdział? Mi średnio bo zmieniłam całkowicie koncepcję tego opowiadania. Mam nadzieję, że jakoś wybrnę. Rozdział dłuższy, nie wiem czemu połowa opowiadania wygląda jakby była wklejona. Coś chyba znowu poustawiałam źle. Dziękuję tym co czytają i komentują,to dla mnie bardzo ważne. Następny rozdział nie wiem kiedy ale ja nie umiem długo wytrzymać bez pisania dlatego niedługo pewno się pojawi, najpóźniej za tydzień. Lecę oglądać "Igrzyska śmierci". Przeczytałam cała trylogię ale jakoś brak czasu było na filmy. Jestem ciekawa czy będzie takie dobre jak książka. 
Przepraszam za błędy 
Zapraszam do czytania i komentowania. 

Mia