czwartek, 28 listopada 2013

Magiczny pamiętnik...



Oto zwiastun mojego bloga  ;)
Jeszcze nie rozdział ale mam nadzieję, ze w najbliższym czasie.
Może jeszcze kogoś zachęcę do czytania.

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 19

31.10.2003r , czwartek
  Dopiero zdałam sobie sprawę, że  dzisiaj jest trzydziesty pierwszy października, Halloween, Noc Duchów.. Jak zwał tak zwał. Spojrzałam na Ronnie, która jeszcze smacznie spała i poszłam do łazienki aby się odświeżyć. W ten dzień w Hogwarcie nie mamy lekcji. Podczas tego dnia przebieramy się w postacie z bajek. Ja postanowiłam się przebrać za dobrą wróżkę. Założyłam swój ręcznie uszyty strój. Nie tylko ja dziwnie wyglądałam. Zauważyłam, że kilka pierwszoklasistów przebrało się za Harry'ego. Sam Harry przebrał się za pirata. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Harry, wyglądasz bardzo... - zaczęłam.
  Harry zaczął robić swoje"groźne miny". Nie mogłam się nie powstrzymać aby nie parsknąć śmiechem.
- No co? - zapytał Potter i też się uśmiechnął. - Ahoj, kamracie!
  Do Wielkie Sali wszedł Draco, który przebrał się za księcia. Zastanawiałam się kim była jego księżniczka. Myślę, że chcąc czy nie jego księżniczką będzie Ronnie. Mike przebrał się za rycerza. Miał nawet w ręce miecz. Wyglądał na bardzo zawstydzonego. Obok mnie ustanął także Malfoy. Cały czas pożerał mnie wzrokiem.
- Granger, przebrałaś się za  wróżkę? - zapytał Draco.
- Tak, a coś nie tak? - zapytałam z uśmiechem.
- Muszę ci powiedzieć, że twój strój jest bardzo inspirujący... - wyszeptał blondyn.
- Draco! - usłyszeliśmy dobrze nam znany głos. To była Ronnie.
- Cholera. - syknął Draco.
  Jak myślałam wcześniej Ronnie przebrała się za księżniczkę. Wyglądała naprawdę bardzo ładnie co nie zmieniało faktu, że i tak jej nie lubię.
- Wszędzie cię szukam, kochanie. - odparła zdyszana Ronnie.
  Kochanie...?
- No właśnie, musimy coś ogłosić. Prawda Draco? - odparła panna Jenkins. - Od wczoraj oficjalnie ja i Draco jesteśmy parą. Czyż to nie wspaniałe, Hermiono?!
  Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Byłam w szoku. Spojrzałam na Draco. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Pogratulowałam Ronnie i jak najprędzej wybiegłam z Wielkiej Sali. W sumie Draco nie był nie jest i raczej nie będzie nigdy mój. Ale ta wiadomość zupełnie mnie przytłoczyła. W drodze do pokoju zauważyłam Ginny. Siedziała na parapecie, płakała... Wiem, że źle mnie potraktowała ale to w końcu moja przyjaciółka.
- Gin, co się stało? - zapytałam.
  Zauważyłam, że Ginny miała na twarzy kilka sinych śladów. Ponadto na ubraniu były widoczne ślady krwi. Biła się z kimś czy jak..?
- Herm, przepraszam. Pomyliłam się. Naprawdę przepraszam. - odparła ruda i się do mnie przytuliła.
- Wyglądasz jak po jakiejś bitwie. Co się stało? - zapytałam.
- Ronnie mnie pobiła. Nie wiem nawet jak to się stało. Po prostu wystarczyło kilka słów za dużo i zaczęła mi wyrywać włosy, bić po twarzy, klatce piersiowej... - opowiadała panna Weasley. - Ona nie jest taka jak wszyscy myślą. Coś ukrywa. Zresztą James tak samo. Słyszałam jak wspólnie spiskowali.
- James to palant więc wszystkiego się można po nim spodziewać. - odparłam. - Nie martw się. Poradzimy sobie z tym.
  Zaprowadziłam Ginny do dormitorium i poszłam po Harry'ego. Zauważyłam Rona, który obściskiwał się z Lavender. Nie chciałam im przeszkadzać. Harry spędzał wolny czas z Luną i Mikiem. Gdy zauważył moją srogą minę od razu wstał.
- Herm, czy Ginny...?
- Idź do niej do dormitorium. - rozkazałam.
  Spojrzałam zimno w stronę Ronnie. Ta dziewczyna jest nieobliczalna. Malfoy to zauważył, odsunął się od Ronnie i do mnie podszedł. Bez słowa odeszłam od  niego. Nie miałam zamiaru się przed nim tłumaczyć.
- Granger, nie wygłupiaj się. - odparł Draco. - Ale masz kwaśną minę...
   Lekko dotknął mojej dłoni. A ja gwałtownie odskoczyłam.
- Znowu zaczynasz? - zapytał ostro.
- Wracaj do Ronnie. Zajmuj się nią, a nie mną. - odparłam chłodno. - Ja tego nie potrzebuję.
  Spojrzałam na Ronnie, która uważnie mi się przyglądała. Czas na małe śledztwo w jej sprawie. Kim jest i czego chce...
- Ona nic mnie nie obchodzi. - westchnął Draco i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- Odsuń się, Malfoy Ludzie się patrzą. - warknęłam.
   Reagowałam tak jak nie powinnam reagować. W co on gra? Blondyn zrobił tak jak mu kazałam. Odsunął się ode mnie i poszedł prosto w ramiona innej. Wychodząc z Wielkiej Sali długo zastanawiałam się kim jest Ronnie i czego tak naprawdę chcę. Ona zniszczy wszystko czego się dotknie. Lecz jest popularna i nikt nie uwierzy, że ta przemiła istotka jest w stanie zrobić coś złego.

  Nagle ktoś złapał mnie od tyłu, zakrył usta swoimi dłońmi i zaciągnął do pustej klasy. Nie widziałam jego bądź jej twarzy. Obstawiałam, że to jakiś chłopak. Miał sporo siły i w dodatku powoli od tyłu próbował mnie rozebrać. Rzucił mnie na podłogę i dzięki temu ujrzałam jego prawdziwą twarz... James?!
- James, dlaczego to robisz? - zapytałam.
- Mówiłem, że mam zamiar spędzić z tobą bardzo upojną noc, Hermiono. - odparł James i usiadł na mnie okrakiem.
- Zostaw mnie! - zawołałam.
  Szybko rozerwał mój strój wróżki. Bardzo się wstydziłam ponieważ byłam w samej bieliźnie. Nie miałam siły z nim walczyć. Biłam go pięściami ale on nie reagował. Zaczął  całować mnie po nagim ciele. Nie chciałam dopuścić aby doszło do czegoś poważniejszego. Kopnęłam go prosto w jego najczulsze miejsce. Podziałało. James zaczął krzyczeć z bólu. Na początku chciałam od razu wziąć swój strój i uciec ale się powstrzymałam. Mój strój wróżki był w nie najciekawszym stanie. No, a ja nie miałam zamiaru biegać po zamku w samej bieliźnie. James złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Ja go mocno podrapałam i wybiegłam z sali. Teraz ani przez chwilę się nie wahałam.
- Wracaj tu dziwko! - zawołał Lestrange. - Jeszcze z tobą nie skończyłem! Jeśli komukolwiek o tym powiesz to będziesz martwa Granger!
  Szybko pobiegłam do łazienki gdzie zazwyczaj przebywała Jęcząca Marta. Byłam w samej bieliźnie i bałam się gdziekolwiek poruszyć. Cała się trzęsłam. Spojrzałam na mój strój wróżki, a raczej na jego strzępy. Nie byłam w stanie się na niczym skupić. Różdżka, gdzie jest moja różdżka...? Oczywiście gdy spotyka mnie coś złego to nie mam przy sobie różdżki. Normalka. Mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
  Po jakiejś godzinie szybko pobiegałam do swojego dormitorium. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie dojrzy. Na szczęście w dormitorium nikogo nie było. Szybko wzięłam prysznic aby choć na chwilę zniknęły wszystkie złe emocje.
- Hermiona..? - usłyszałam.
To była Luna.
- Tutaj! - zawołałam. - Biorę prysznic.
- Za kilka minut rozpoczyna się impreza Halloweenowa. Gdzieś ty była?
- Nie mam na nią ochoty. Chyba zostanę w pokoju. - odparłam
- Wiesz, James o ciebie pytał. To fajny facet, może...
- Nie! - krzyknęłam. - Źle się czuję. Nigdzie nie idę.
- No dobra, jak sobie chcesz.
  Byłam strasznie rozdrażniona ale kto na moim miejscu był nie był...

Strój Hermiony


Strój Harry'ego

Strój Ronnie


Strój Mike'a



***
Nie mogłam znaleźć porządnego stroju księcia dla Draco. Żaden nie odzwierciedlał tego co chciałam. 
Rozdział taki sobie choć źle nie jest. Oceńcie sami. 
Zapraszam do czytania i komentowania

Przepraszam za błędy. 

Mia Vlad



poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 18

25.10.2003r, sobota
  O nie, dzisiaj jest ten dzień...
Dzisiejszego dnia oficjalnie rozpoczyna się nowy sezon rozgrywek w quidditchu. Oczywiście nie mam pojęcia o co w tej grze chodzi. Wiem tylko tyle, że my gryfoni mamy najlepszego szukającego na świecie. Harry dokładnie wie na czym polega ta gra. W odróżnieniu do niego, Ron był bardziej zielony na twarzy niż zwykle. Gramy przeciwko ślizgonom. Miałam nadzieję, że wygramy choć w sumie nie bardzo mnie to obchodziło. W drużynie grała także Ginny. Mimo wszystko ja i Luna głośno jej kibicowałyśmy. Szukającym w drużynie ślizgonów był Malfoy, który ostatnio zachowywał się bardzo dziwnie. Zauważyłam, że dużo czasu spędza z tą całą Scarlett Brathy. Nie żebym była jakoś zazdrosna no ale przecież ostatnio podrywał Ronnie jednocześnie całując mnie, a teraz ta blondyna... Nawet ostatnio usłyszałam oczywiście przypadkowo, jedną z ich wspólnych rozmów.
- Musimy komuś powiedzieć. - odparła Scarlett. - Te nasze schadzki są nie na miejscu. Nie chcę aby mnie kojarzyli z tobą.
- Nie wiem czy jestem na to gotowy. Taki skandal... - westchnął blondyn.
- No ale przynajmniej wyjaśnisz tym twoim dwóm dziewczynom tą całą sytuację. Przecież nie mają we mnie żadnej rywalki.
- Jakim moim dwóm?
- No Granger i Jenkins. - wyjaśniła Scarlett. - Apropo co ty w nich widzisz?
- Nic mnie z nimi nie łączy. - odparł Draco - Poza tym Granger to nic nieznacząca szlama.
- No ale ładna szlama. - odparła blondynka. - Powiedz jej prawdę. Może coś tego będzie.
- Brathy, nie wygaduj głupot. Chodźmy na lekcje zanim ktoś nas tutaj przyłapie.
  Blondyn przytulił się do Scarlett i razem poszli na lekcje. Nie zachowywali się jak typowa para. Raczej jak rodzeństwo. Miałam wrażenie, że łączy ich bardzo specyficzna więź.

***
   Mecz rozpoczął się punktualnie o 11:00. Szczerze mówiąc nawet nie śledziłam jego przebiegu.Cały czas modliłam się aby już się skończył. Zakończył się o oczywiście zwycięstwem Gryfonów. W naszym pokoju wspólnym odbywała się dzika impreza. Jakoś nie miałam ochoty w niej uczestniczyć. Nie mając co robić poszłam jak zwykle do biblioteki. Przy jednym ze stołów siedział Draco w towarzystwie Scarlett. Wyglądali na bardzo zaprzyjaźnionych. Grr, co on w niej widzi?! Ukryłam się pomiędzy regałami aby nie mógł mnie dostrzec. Na pewno by podszedł i wygłosił jakąś beznadziejną uwagę na temat mojego wyglądu lub mojego pochodzenia. Patrząc ukradkiem zdałam sobie sprawę, że tych dwoje jest do siebie bardzo podobnych. Ten sam kolor włosów i oczu. Do biblioteki podszedł James, który usiadł obok Scarlett. Następny wielbiciel?
- Wszędzie was szukałem, co porabiacie? - usłyszałam Jamesa. 
- Uczymy się. - warknął Draco. 
- Powinniście wszystkim powiedzieć prawdę. - oznajmił Lestrange. 
- To samo mu mówię. - odparła Scarrlett wskazując na blondyna. 
- To będzie dla wszystkich ogromny szok. W końcu Scarllett jest półkrwi. - odparł Draco. 
- Wstydzisz się mnie? - zapytała Brathy. - Jestem twoją siostrą, Draco. 
  Siostrą?! Czy ja dobrze usłyszałam?! Malfoy ma siostrę?! A to by znaczyło, że...
- Lucjusz to podły hipokryta. - odparła Scarlett. - Tobie zabrania kontaktów z szlamami, a sam niegdyś miał namiętny romans z jedną z nich. 
- Malfoy nawet o tym nie myśl. - odparł James. 
- O czym? - zapytał blondyn nie wiedząc o co chodzi. 
- Granger jest moja. - oznajmił Lestrange. 
  Hola, hola! Nie jestem jakąś rzeczą!
- Nie martw się, nie interesuję się takimi jak ona. - warknął blondyn. 
- Nie kłam, widziałam jak na nią patrzysz. Siostry nie oszukasz. - wtrąciła się Scarlett. 
- Jest śliczna. Jeszcze wyląduje ze mną w łóżku. - powiedział Lestrange i zaczął się histerycznie śmiać. 
  Ty podły, chamski bezczelny... 
Miałam się za porządnego chłopaka James ale widocznie już nie ma takich. Zanim pomyślałam podeszłam do Jamesa i uderzyłam go prosto w twarz. 
- Hej, co ty wyprawiasz?! - zawołał zdenerwowany James. 
- Wszystko słyszałam! Myślisz tylko o jednym ty gburowaty małpiszonie, który tylko czyha na taką niewinną jak ja! Już nigdy się do cienie nie odezwę rozumiesz! 
- Wszystko słyszałaś? - zapytała Scarlett. 
- Tak, wiem, że jesteście rodzeństwem. - odparłam. - To przynajmniej wyjaśnia dlaczego tak dziwnie się ostatnio zachowywaliście. 
- Granger, nie mów nikomu. - odparł Draco. - To nie może się wydać. 
  Spojrzałam w prosto w oczy. Pierwszy raz widziałam w nich lęk. Przynajmniej wyjaśniło się jego dziwaczne zachowanie. Nie żałowałam jak potraktowałam Jamesa. Niech najpierw nauczy się szacunku do kobiet. Kiwnęłam głową, że rozumiem i szybko wyszłam z biblioteki. To już drugi raz gdy kogoś uderzam będąc w bibliotece. Obudziła się we mnie bestia. 
- Granger! - wołał Draco. 
  Odwróciłam się zaskoczona. 
- Czego chcesz? - zapytałam. 
- Dziękuję. - odparł blondyn. - 
- Ale za co? 
- Za to, że dochowasz tajemnicy i w ogóle. To dla mnie bardzo ważne. - wyjaśnił Malfoy. 
- Nie ma za co. - odparłam sucho i chciałam odejść ale mnie zatrzymał przytulając do siebie.
 Następnie spojrzał na mnie jeszcze raz i już go nie było... 


***
W moim opowiadaniu Hermiona jest coś agresywna ;) Rozdział taki sobie. Nie jest długi ale przynajmniej wyjaśniłam dlaczego Draco ostatni taki dziwny. Ma siostrę ;) 
No to do następnego. 
Rozdział w weekend = powyżej 15 komentarzy ;) 
 Choć w piątek jeden z ostatnich rozdziałów albo i ostatnio rozdział na wbrewwszystkim, nie wyobrażam sobie końca jakoś ;) 

Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 

Mia


poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 17

16.10.2003r , czwartek
 Pamiętniku,
nie mogę sobie znaleźć miejsca w tej szkole. Znowu czuję się osamotniona. Wiem, że się powtarzam ale przecież nie mogę całych dni spędzać z chłopakami. Ronnie stała się najpopularniejszą dziewczyną w Hogwarcie. Nawet Greengrass została zdetronizowana. W dormitorium zazwyczaj siedzę sama. Przynajmniej mam spokój.  Ronnie spędza dużo czasu w dormitorium chłopaków. Zauważyłam, że Luna kilkakrotnie chciała do mnie podejść ale podejrzewam, że obawiała się mojej reakcji. Zachowała się bardzo egoistycznie ale to w końcu  moja przyjaciółka. Muszę jej wybaczyć. Stała przed wejściem do biblioteki. Miałam wrażenie, że na kogoś czeka.
- Luna, a ty co, czekasz na kogoś? - zapytałam przymilnie.
- Ja właśnie... - zająknęła się blondynka. - Bo ja chciałam...
- No wykrztuś to wreszcie.
- Ja chciałam cię bardzo przeprosić... - odparła Luna. - Ronnie bardzo mi zaimponowała tym jak bardzo się zmieniła. Lecz to nie jest prawdziwa przyjaźń. Teraz to wiem. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz, że tak beznadziejnie cię potraktowałam?
 Chciałam ją trochę potrzymać w niepewności. Niech ma za swoje.
- Wiesz, że ja tak łatwo nie wybaczam. - odparłam. - Po prostu zamieniłaś mnie na lepszy model, jaka z ciebie przyjaciółka?
- Rozumiem, ja naprawdę...
  Bez słowa podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Nigdy więcej czegoś mi takie nie rób głuptasie. - wyszeptałam.
- Ojej, jak słodko... - zakpiła Scarlett która przechodziła obok.
  Lecz chyba i ją dotknęły te wszystkie nagłe zmiany w Hogwarcie. Ona i jej przyjaciółki już nie były na szczycie. Były takie jak ja i Luna. Zagubione w otaczającym świecie.
- Herm, nie zgadniesz co się stało! - wołał zdyszany Harry. - O, cześć Luna.
- Co się dzieje, Harry? - zapytałam.
- Chodźcie!
  Zdziwione pobiegłyśmy za Harrym. Rozejrzałam się wokół aby dowiedzieć się co do cholery jasnej się dzieje. Nagle usłyszałam głos, który znałam aż za dobrze. Czy to by znaczyło, że...?
- Ron! - zawołałam ucieszona.
  Gdy go zobaczyłam nie mogłam się powstrzymać aby się na niego nie rzucić. Byłam taka szczęśliwa.
- Wróciłeś... - odparłam cały czas się do niego przytulając. - Jak się czujesz, już wszystko dobrze?
  Ron tylko delikatnie się do mnie uśmiechnął i pogłaskał mnie po włosach.
- Słyszałem, że twoje włosy były fioletowe. - powiedział Weasley. - W końcu zaszalałaś. Nie wiesz jak bardzo żałuję, że tego nie widziałam.
  Wciąż mi wytyka, że nie umiem się bawić. To nic. Ważne, że wrócił. Wyglądał naprawdę bardzo dobrze.
Ron podszedł do Pottera i reszty chłopaków aby się z nimi przywitać i pogadać jak facet z facetem. Zauważyłam, że Harry coraz rzadziej rozmawia z Ginny. Pewnie dlatego, że ona i Ronnie wolą spędzać czas z tymi parszywymi ślizgonami. Spojrzałam na Lunę i razem poszłyśmy na błonia. Natknęłyśmy się na Mike'a, który oczywiście się uczył. Dlaczego ludzie nie potrafią w nim dostrzec kogoś wyjątkowego?
- Mike, nie mów, że znowu się uczysz. - odparłam i wymownie na niego spojrzałam.
- I tak nie mam co robić. - odparł Mike.
- Znasz Lunę? - zapytałam.
 Na policzkach Luny pojawiły się widoczne rumieńce. Oj coś tu się kroi.
- Luna, to mój kumpel Mike. - przedstawiłam.
  Nagle coś mi się przypomniało.
- Słuchajcie, ja muszę iść... - odezwałam się. - Poznajcie się bliżej, porozmawiajcie, ja naprawdę muszę lecieć!
- Ale...
- Ale...
- Pa! - zawołałam.
   Oczywiście nie miałam nic do załatwienia. Później mi podziękują. Szłam powoli do swojego dormitorium. Chciałam jeszcze trochę pobyć na świeżym powietrzu. Miałam biegać. Po tym jak mnie pobito na jakiś czas z tego zrezygnowałam. Zamknęłam oczy aby poczuć piękny zapach tegorocznej jesieni. Nie zauważyłam jednego ze schodów. Omal bym sobie zębów nie wybiła gdyby nie interwencja...Malfoy'a? Myślałam, że się ucieszy jak coś mi się stanie.
- Mogłabyś chociaż raz patrzeć gdzie idziesz, Granger?! - zawołał zdenerwowany Draco.
  Tu nie chodziło tylko o mnie. Chodziło o coś jeszcze. Nie chciałam się z nim kłócić.
- Dzięki, Malfoy - odparłam.
  Chciałam jak najszybciej odejść. Widziałam, że był jakiś nieswój. Niestety jego wzrok mówił sam za siebie. Będzie kłótnia.
- Granger, denerwujesz mnie na każdym kroku, te twoje gesty, mimika twarzy, panna wszystko wiedząca i te twoje ciągłe zmiany nastroju... - odezwał się blondyn.
- Nikt nie kazał ci mnie ratować! - zawołałam.
  I odeszłam.
- Jeszcze z tobą  nie skończyłem, Granger! - wykrzyknął Malfoy.
- A ja z tobą tak! - zawołałam nie zwalniając kroku.
   Draco niestety mnie dogonił, złapał za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie waż mi się sprzeciwiać Granger. - warknął Draco.
- O co ci dzisiaj chodzi, Malfoy?! - zawołałam zdenerwowana.
- O to... - odparł Draco i mnie pocałował.
  To nie był taki zwykły nic nieznaczący pocałunek. Ja byłam po prostu w niebie. To dopiero nasz drugi pocałunek. Czułam się jakbym unosiła  się trzy metry ponad ziemią. Nie umiem tego opisać słowami. W tym pocałunku było coś jeszcze. Ból, tęsknota, żal...
- Dlaczego...? - zająknęłam się próbując jakoś dojść do siebie.
- Po prostu musiałem cię pocałować. - westchnął cicho Malfoy.
  I odszedł, a ja poczułam że coś go gnębi. Nie wypadało mi go o to zapytać. W dormitorium siedziała Ronnie. W ciszy odrabiała lekcje. Wieczorem poszłam spać około godziny dziesiątej. Musiałam odespać wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Mimo wszystko byłam bardzo szczęśliwa.

  Znowu widziałam twarze moich zmarłych rodziców, śmiech Bellatrix, i o dziwo twarz uśmiechniętego Malfoy'a. Coś było nie tak. Obudziłam się cała zlana potem. A nade mną stała... Ronnie? Widziałam, że trzymała coś w ręce. Od razu to coś ukryła i przybrała minę niewiniątka.
- Ronnie, co ty robisz? - zapytałam podejrzliwie.
- Wiesz, wyglądałaś tak ślicznie, po prostu chciałam cię pogłaskać. Jesteś moją wspaniałą przyjaciółką. - odparła przymilnie Ronnie.
  Ona kłamie! Nie wiem co planowała, ale na pewno się dowiem...




***
No i jest nowy rozdział. Nie wiem jak wyszedł ale mam nadzieję, że nie jest źle ;) Oceńcie sami. Zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA

Przepraszam za błędy. 

Mia Vlad

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 16

11.10.2003r , sobota
21:03
  Szczerze mówiąc obawiałam się jego reakcji. Jak mruży oczy i co jakiś czas zagryza wargi to znaczy, że zaraz wybuchnie. Taki jest po prostu Malfoy. Nagle delikatnie się do mnie uśmiechnął, złapał za pierwszą z brzegu poduszkę i mnie nią rzucił prosto w twarz.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - zawołałam zbulwersowana.
- Tego się nie spodziewałaś kotku, prawda? - zakpił blondyn i rzucił mnie następną poduszką tym razem w brzuch.
 Postanowiłam, że nie będę gorsza i rzuciłam poduszką Malfoy'a prosto w głowę niszcząc tym samą jego misternie ułożoną zaczeskę. Jeden do zera dla mnie. Wiedziałam, że mi nie popuści. Poduszki były rzucane na przemian. Nagle jedna z nich pękła. Po całym pokoju rozprysły się białe pióra. Moje włosy, brwi oraz ubranie było całkowicie białe. Jedynym pocieszeniem było to, że Malfoy wyglądał tak samo głupio jak ja.
- To twoja wina, Granger. - warknął blondyn.
- Słucham?! - zawołałam. - To ty zacząłeś, blondasie!
- Gdybyś mnie nie sprowokowała to nic by takiego się nie stało!
- Leć do Ronnie, poskarż się. - odparłam.
- Mam wrażenie, że jesteś zazdrosna.
  Jeszcze czego, chciałby...
  Nic nie powiedziałam, po prostu go wyśmiałam.
- A ja odnoszę wrażenie Malfoy, że jesteś głupi. - powiedziałam. - Musimy tu posprzątać i wezwać Ronnie i Mike'a.
- Głupi powiadasz... - wyszeptał Malfoy.
  Znowu się do mnie zaczął przybliżać. O nie, tym razem nie dam się tak łatwo podejść. Chciał mnie dotknąć ale ja mu na to najzwyczajniej w świecie nie pozwoliłam.
- Granger, czyżbyś się mnie bała? - zakpił Draco.
- Nie, ja nikogo się nie boję. - powiedziałam dumnie.
- To dlaczego się ode mnie odsuwasz?
- Nie chcę abyś ubrudził się szlamem. - odpowiedziałam szybko patrząc mu prosto w oczy. Byłam ciekawa jego reakcji.
- Całowaliśmy się. Nie pamiętasz już? - wyszeptał Draco łapiąc mnie delikatnie za rękę.
- Puść mnie! - wykrzyknęłam i odsunęłam się od niego oparzona.
  Jednak blondyn nie odpuszczał. Najwyraźniej czegoś chciał ode mnie. Zdenerwowana usiadłam na łóżku i próbowałam jakoś ochłonąć. Przypominam, że cały czas jestem w ptasich piórach.
- Idę pod prysznic. - oznajmiłam.
- Może ci pomóc? - zapytał Draco.
- Nie, poradzę sobie. - odparłam.
  Podczas mojej kąpieli przybyła Ronnie i Mike. Słyszałam jej śmiech. Byłam pewna, że to ona. Wykąpana wróciłam do pokoju. Ronnie siedziała na kolanach Draco, a Mike nie wiedział co ze sobą zrobić. Chyba nawet ucieszył się, że mnie zobaczył.
- Ronnie, śpisz z Draco? - zapytałam uprzejmie.
- Oczywiście,hik! Przeprasz, hik!. - odparła dziewczyna.
  Była już lekko pod wpływem upojenia alkoholowego.
- Czkawka pijacka. - skomentowałam.
  Usiadłam obok Mike'a i zaczęłam z nim rozmawiać. Okazało się, że jest bardzo fajnym chłopakiem. Ma dużą wiedzą na temat mugolów, a po za tym interesuje się takimi samymi książkami jak ja. Nie spodziewałam się tego po nim. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że nie można oceniać nikogo wyłącznie po wyglądzie. No chyba, że Malfoy'a. Ładna buzia, a zdradziecki charakter. Ronnie powoli już nie kontaktowała. Zdecydowanie zbyt dużo wypiła. Spała przytulona do Malfoy'a. No, a ja jak zresztą zawsze nie mogłam zasnąć. W Londynie byli pochowani moi rodzice. Chciałabym odwiedzić ich grób. Rozejrzałam się wokół. Wszyscy spali. Wymknęłam się niepostrzeżenie. Ubrałam się w dres i moją znoszoną bluzę. Postanowiłam wyruszyć na cmentarz Highgate*. To będzie mój pierwszy raz. Wciąż widzę jak moi rodzice umierają, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Teleportowałam się wprost na cmentarz. Długo szukałam grobu swoich rodziców. Gdy znalazłam, nie mogłam powstrzymać się od płaczu. To było dla mnie takie nowe, takie inne.

Śp.
Jean Granger
Albert Granger
"Śmierć może być pocałunkiem Boga" *
Spoczywajcie w Pokoju wiecznym
Amen

Nie było żadnych kwiatów, zniczy... Nikt nie pamiętał. Wyczarowałam bukiet pięknych czerwonych róż. Nie umiałam stamtąd odejść. Nagle na moim ramieniu pojawiłam się czyjaś ręka. Odwróciłam się i ujrzałam Malfoy'a. Nie wiedziałam, że szedł za mną. 
- Co ty tu robisz? - zapytałam ocierając kciukiem kilka łez na policzku. 
  Draco chyba wiedział co chce zrobić bo odsunął moją rękę i sam otarł kciukiem tych kilka  łez. Czułam się strasznie upokorzona. Nie mogłam przestać płakać. Bez słowa objął mnie i przytulił do siebie. Potrzebowałam kogoś kto mnie zrozumie i mi pomoże. Nie sądziłam, że to właśnie będzie on. 
- Cii... - powtarzał Malfoy. 
- Tęsknię za nimi. - wyznałam. 
- Wiem, Granger. Doskonale cię rozumiem. - powiedział blondyn. 
- Masz dwa różne oblicza. - odparłam. 
- Tak sądzisz? 
- Czasem mnie lubisz, a czasem mnie wręcz nie znosisz. Jak to jest? - zapytałam. 
- Po prostu taki już ze mnie zimny drań. - powiedział blondyn i złapał mnie za rękę. 
  Kompletnie go nie rozumiałam. Wiedziałam, że gdy wrócimy do Hogwartu wszystko będzie jak dawniej. Ta jego gra, ciągłe zmiany nastroju i wredny charakter to cały on. 

***
12.10.2003r. niedziela , 
  W nocy praktycznie nie spałam. Dlatego pierwsza wstałam, wzięłam prysznic i przygotowałam nam śniadanie w pokoju. Wyczarowałam stół, trochę chleba, dżem, ser żółty, masło i sok pomarańczowy. Może to nie jest wielka uczta ale musimy coś zjeść przed powrotem do Hogwartu. Pierwsza obudziła się Ronnie. 
- Ale głowa mnie boli... - jęknęła panna Jenkins. 
- Kacyk. - powiedziałam. - Za dużo wypiłaś. 
- Warto było. Zobacz obok kogo spędziłam tę noc. - powiedziała Ronnie wskazując na Draco. 
  Gdyby wiedziała... 
  Draco i Mike obudzili się w tym samym czasie. Nie narzekali na jedzenie które przygotowałam. Byli bardzo głodni. Tylko Ronnie co jakiś czas kręciła nosem ale zjadła z apetytem. Po śniadaniu zapłaciłam za dobę spędzoną w pokoju. Spokojnie mogliśmy udać się do Hogwartu. Nie miałam odwagi spojrzeć  w stronę Draco. Powrót do Hogwartu był dla mnie jak kubeł zimnej wody. W dormitorium czekały na nas Luna i Ginny. Właściwie to czekały na Ronnie. 
- Ja i Draco jesteśmy na najlepszej drodze aby zostać parą! - chwaliła się Ronnie. 
- Tak? - pytała Ginny. 
- Spaliśmy w jednym łóżku. Opiekował się mną. Był dla mnie taki dobry... - wzdychała brunetka. - Prawda Hermiono? 
- Tak, tak. - przytakiwałam. 
  Wyszłam z dormitorium. Dziewczyny się nawet tym nie przejęły. Przed dormitorium stał James. 
- Cześć, James. - odparłam. 
- Witaj Hermiono. Właśnie na ciebie czekam. Wybrałabyś się ze mną na spacer?
  W mojej głowie pojawiła się twarz Draco. Ja i on? To nie mogłoby się udać. Malfoy nigdy nie sprzeciwi się tradycji, a ja nigdy nie będę dla niego dość dobra...
- Jasne. - odparłam. - Cieszę się, że cię poznałam.
- Tak, ja też. - powiedział James. 
  Są kuzynami ale są zupełnie inni. Jak to jest?

***
No i jest.  Podoba mi się ten rozdział, nie wiem jak wam ale mi się podoba. Chyba pierwszy raz w życiu :D 
Ocenę pozostawiam wam. Dziękuję wam, że komentujecie. To dla mnie bardzo dużo znaczy. 
Zapraszam do czytania i Komentowania! 
Przepraszam za błędy. 

Mia Vlad
   


sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 15

11.10.2003r , sobota
  W końcu nadeszła sobota! Ten dzień na który od dłuższego czasu czekałam. Wstałam bardzo wcześnie rano. Nie chciałam nawet patrzeć na tę całą Ronnie. W Wielkiej Sali planowałam jak się ubrać na moją wyczekiwaną randkę. Chciałam wyglądać jak najlepiej. W pośpiechu zjadłam śniadanie i zamierzałam wrócić do swojego dormitorium aby wybrać odpowiednie ubranie na randkę z Jamesem. Nagle podszedł do mnie Harry.
- Herm, McGonnagall cię wzywa. - powiedział Potter.
 Zdziwiona, powolnym krokiem poszłam do gabinetu dyrektorki. Niepewnie zapukałam do drzwi.
- Proszę. - usłyszałam.
- Dzień dobry. - powiedziałam. - Wzywała mnie pani?
- Tak, proszę usiądź Hermiono. - powiedziała dyrektorka. - Doszły mnie słuchy, że nie chcesz spędzać czasu ze swoimi nowymi znajomymi. Planują wspólny wyjazd do świata mugolów a ty odmówiłaś.
- Po prostu mam inne plany. - wyjaśniłam.
- Zawiodłam się na tobie Hermiono. - odparła pani profesor. - To do ciebie niepodobne. Dlaczego odmówiłaś?
- Nie pani sprawa. - powiedziałam. - To są moje prywatne sprawy.
- Może i tak, ale to przez ciebie twoja grupa straci na tym jak najwięcej. - powiedziała zimno profesor McGonnagall.
- Co chce pani przez to powiedzieć? - zapytałam.
- Lepiej dla ciebie abyście wszyscy czworo wspólnie spędzili ten weekend.
  Zrozumiałam. Chciała abym zrezygnowała ze swojej randki. Znowu... Dlaczego świat sprzysięga się przeciwko mnie? Szybko wyszłam z gabinetu profesor McGonnagall i poszłam prosto do dormitorium Jamesa. Chłopak jeszcze spał.
- James, obudź się. - odparłam i go szturchnęła
 Chłopak powoli  przetarł oczy i gdy mnie zobaczył od razu się obudził.
- Hermiona? - zapytał zdzwiony Lestrange - A co ty tutaj robisz?
- Mam dla ciebie pewne wieści. - powiedziałam. - Nie mogę z tobą iść na randkę. McGonnagall dała mi jasno do zrozumienia, że mam ten wolny czas spędzić z Ronnie, Mike'm i Malfoy'em...
- Malfoy. - warknął James.
- Co mówiłeś? - zapytałam udając, że nie dosłyszałam.
- No to może jakoś w tygodniu uda nam się spędzić trochę czasu razem. - odparł James i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
  Jeszcze był zaspany. Wyglądał jak mały chłopczyk. Był taki słodki. Nie mogłam się oprzeć pokusie i delikatnie pocałowałam go w policzek.
- Ekhm, nie przeszkadzam? - zapytał Malfoy stojący za moimi plecami.
  Zawsze przeszkadza wtedy gdy nie trzeba.
- Nie. - odparłam. - Właśnie wychodziłam.
  Niezauważalnie puściłam do Jamesa oczko i wyszłam. Nie chciałam spędzać tego weekendu z Ronnie i Draco. Jedyną osobą z którą mogłam porozmawiać to był właśnie Mike. Zauważyłam Ronnie, która siedziała na parapecie wraz z Ginny, Luną oraz Astorią Greengrass?! No, a ja zostałam sama. Podeszłam do Ronnie aby ustalić szczegóły naszego wspólnego wypadu.
- Cześć. - powiedziałam.
  Ginny i Luna dziwnie się na mnie spojrzały.
- Cześć Hermi. - powiedziała bardzo przyjaźnie Ronnie.
- Ronnie, o której wybieramy się wspólnie do Londynu? - zapytałam.
- Jednak jedziesz Hermiono, nawet nie wiesz jak się cieszę.! - zawołała uradowana panna Jenkins. - No tak o czternastej. Będziemy nocować w hotelu. Musimy zorganizować sobie jakoś czas.
- Aha, no dobrze to do zobaczenia. - odparłam.
 Zastanawiałam się kto doniósł McGonnagall. Zresztą nieważne. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i byłam gotowa do drogi. Może nie będzie tak źle...
  Ja i Ronnie czekałyśmy przed dormitorium chłopaków. Spóźniali się już piętnaście minut. Wyszli ale wciąż narzekali, że o czymś zapomnieli.
- No nareszcie. - westchnęłam i ustałam obok Mike'a. - Idziemy?
- Ooo, Granger zmieniłaś zdanie? - zapytał blondyn.
- Nie udawaj, że nie wiesz. - odparłam.
  Nie zamierzałam z nim rozmawiać. Gdy próbował mnie dotknąć to ja się odsuwałam. Czego się spodziewał? Najpierw pocałunek, a później co? Nic. No i właśnie tacy są faceci. Musieliśmy odejść kilometr od Hogwartu zanim zdecydowaliśmy się na teleportację. Złapaliśmy się za ręce i teleportowaliśmy się do Londynu. Tak bardzo tęskniłam za tym miejscem. Po ukończeniu Hogwartu wrócę tutaj i zapomnę o magii i o moich wspaniałych przyjaciołach, którzy kompletnie o mnie zapomnieli. Zacznę zupełnie nowe życie.
- Hermiono, prowadź. - powiedział Mike.
- Co chcielibyście zobaczyć? - zapytałam.
- Granger, zaprowadź nas do jakiegoś klubu. Muszę się napić. - odparł blondyn.
- Za wcześnie. - odparła Ronnie. - Zdajemy się na ciebie. Poprowadź nas do najciekawszych miejsc w Londynie.
 - No dobrze. - powiedziałam.
  Szczerze mówiąc zegar Big Ben i pałac Buckingham nie zrobił na nich większego wrażenia. Dopiero London Eye, który ma  sto trzydzieści pięć metrów wysokości oraz trzydzieści dwie klimatyzowane kapsuły pasażerskie zrobił na niech duże wrażenie. Jeden obrót London Eye trwa trzydzieści minut. Nawet Draco nie mógł uwierzyć jak ci mugole to wszystko wymyślili bez użycia  magii.
- Chodźmy do klubu. - powiedziała Ronnie.
- Nie mam ochoty. Idźcie sami. Ja poszukam noclegu. - odparłam.
  Zauważyłam, że Mike chce iść ze mną, ale ku mojemu zaskoczeniu to Draco go wyprzedził.
- Ja z tobą pójdę. - powiedział blondyn.
  Ronnie wzięła Mike'a za rękę, a ja zostałam z Malfoy'em sama.
- Nie chcę z tobą nigdzie iść. - odparłam. - To pewnie jakiś podstęp.
- Oj, Granger nie rozśmieszaj mnie. Po prostu chce ci pomóc.
- O nie, jeszcze cztery godziny temu chciałeś iść do klubu, a teraz gdy masz okazję rezygnujesz? - zapytałam podejrzliwie.
  O nie, podchodzi do mnie bliżej. Pewnie chce mnie zbałamucić. Ale ja się nie dam. Będę twarda.
- Jestem zmęczony i chcę się położyć spać. Czy to coś złego? - zapytał z miną niewiniątka Malfoy.
- To chodź! - zawołałam i nie pozwoliłam aby w jakikolwiek sposób się do mnie zbliżył.
 Dwie godziny później obeszliśmy z dziesięć hoteli prosząc o nocleg. Wszyscy nam odmawiali. Czułam się coraz bardziej zmęczona. Między mną, a Malfoy'em panowała cisza. Na końcu miasta znaleźliśmy obskurny hotel, który miał jeden wolny pokój z trzema łóżkami. Nie mieliśmy wyboru musieliśmy się tam zatrzymać. Pokój nie wyglądał aż tak tragicznie. Zauważyłam, że Draco położył się na łóżku, na którym to ja planowałam się ułożyć. Spojrzałam na niego spode łba.
- Co? - zapytał Draco nie wiedząc o co mi chodzi.
- To miało być moje łóżko. - odparłam.
- To kładź się. - powiedział Malfoy i spojrzał się na mnie lubieżnie wskazując miejsce obok siebie.
  Grrr, jak on mnie denerwuje!!!
- Chyba śnisz. - odparłam.
- Ostatnio marzę o takiej jednej dziewczynie... - westchnął blondyn.
  Od razu na myśl mi przyszła ta cała Ronnie.
- Ronnie już jest dawno twoja. - powiedziałam.
  No nie mogłam się powstrzymać...
  Wkurzyłam go. Widziałam to w jego oczach. Ustał naprzeciwko mnie. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że zaraz rozpęta się trzecia wojna światowa...





***
No i jest jak obiecałam. Dziękuję wam za to że tak fajnie skomentowaliście poprzedni rozdział. Komentarze dają nam dużo weny i chęci do dalszego pisania. Zapraszam więc do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 

Mia Vlad