sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 33

03.03.2004r , sobota
  Pamiętniku,
dopiero dzisiaj zdecydowałam się opisać wspomnienia, które pokazał mi Lucas. Cóż, nawet nie wiem od czego zacząć. Kelly jeszcze smacznie spała. Nie miałam odwagi jej się zapytać czy ją coś łączy z Jamesem. Bałam się odpowiedzi. Z Harrym rozmawiałam wczoraj wieczorem. Dokładnie wyjaśnił mi co wraz z Ginny planują w przyszłości. Chcą skończyć szkołę i z tego co wiem to później wspólnie zamieszkać. Harry oczywiście nie potrafił mówić o uczuciach. Jednak wiem, że śmierć przyjaciela bardzo nim wstrząsnęła. Zresztą nie tylko nim. Luna i Mike nie za bardzo wiedzą jak się w tej sytuacji zachować. Wspierają nas ale widać, że nie czują się z tym wszystkim komfortowo.
    Moje wspomnienia są cały czas świeże. Trudno mi jest je obrać w słowa ale spróbuję...
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wszystkim wcześniej? - zapytałam.
- Nie umiem ci tego wytłumaczyć. Jedynie mogę pokazać. - odparł Lucas i wyciągnął z kurtki małą fiolkę. W niej znajdował się niebieski płyn.
- Czy to są twoje...? - odparłam gestykulując przy tym rękami.
- Tak. - odparł Lucas. - Proszę, weź.
    Powoli otworzyłam fiolkę.
- Złap mnie za rękę. - poprosiłam. - nie chcę być sama.
  Dotknęłam niebieskiego mazistego płynu. Poczułam, że zaczynam się trząść. Czułam, że płynę, latam, przenoszę się w gdzieś w jakiś odległy mi nieznany ląd. Kilka razy przenosiłam się w przeszłość aby dowiedzieć się o czymś prawdy ale nigdy to nie dotyczyło bezpośrednio mnie. Upadłam na ziemię. Muszę przyznać, że zabolało. Mój gruby tyłek ledwo to zniósł. Lucas pomógł mi wstać.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.
- W twoim domu. - wyjaśnił Lucas.
  Rozejrzałam się wokół. rzeczywiście to był mój dom. Miałam dwa latka. Bawiłam się klockami. W tym czasie moi rodzice rozmawiali z rodzicami Lucasa oraz z małym dziesięciolatkiem który chyba się o coś z nimi kłócił.
- Podejdźmy bliżej. - zaproponował mężczyzna.
  Usłyszałam krzyki. Zobaczyłam moich rodziców. Byli tacy młodzi, tacy w pełni życia...
- Nie będę się nią opiekował! - zawołał chłopczyk.
- Synku, to twoje przeznaczenie. - odparł ojciec Lucasa. - To dla ciebie wielkie wyróżnienie.
  Czyli ten mały chłopczyk to był Lucas. Teraz wszystko było jasne.
- Mam chronić mugolaczkę?! - wykrzyknął zbulwersowany chłopczyk. - Dlaczego ja?!
- To twoja przyjaciółka, Lucas. - odezwała się moja matka. - Spójrz na to inaczej. Zawsze będziesz blisko niej.
- Nie chcę. - odparł chłopczyk i spojrzał na mniejszą wersję mnie.
  Podszedł do mnie/małej dziewczynki zaczął pomagać mi przy budowie zamku.
- Pamiętam to. - wyszeptałam zwracając się do Lucasa.
- Zachowałem się okropnie. - wyznał Lucas. - Przejdźmy dalej. Mamy jeszcze o wiele więcej do obejrzenia.
  Przenieśliśmy się w czasie o jakieś dziesięć lat. Bawiłam się samotnie w przed domem. Nigdy nie miałam koleżanek w swoim wieku. Już wtedy czułam się inna. Czasem przychodził do mnie Lucas aby się ze mną pobawić. Czasem mnie do siebie przytulał, a ja  zakochana w nim po uszy nie dostrzegałam wielu oczywistości. Na przykład tego, że wokół domu kręciło się kilku osobników w czarnych szatach. Dopiero teraz to zauważyłam. Jeden z nich to przecież... Lucjusz Malfoy?! Co on robił przed moim domem?! No i dlaczego Lucas z nim rozmawia?
- Ej, czy ty byłeś, jesteś...? - zaczęłam się plątać w swoich pytaniach.
  Lucas na mnie nie patrzył. Zrozumiałam, że miałam słuchać, a nie zadawać pytania.
- Kiedy nam ją wydasz? - usłyszałam i z przestrachem spojrzałam na Lucasa.
  Nie patrzył mi w oczy.
- Muszę zachowywać pozory normalności. - usłyszałam od młodszej wersji Lucasa.
- Czarny Pan rośnie w siłę. On wie, że ta dziewczyna jest bystra i może zamieszać w przyszłości. Chcę jej się najszybciej pozbyć.
- Odkąd on wierzy w takie bzdury?
- Ta sama osoba przepowiedziała mu, że chłopiec urodzony w lipcu odbierze mu prawie całą jego moc. I tak się stało. Czarny Pan woli nie ryzykować.
- Jak wiesz każdy mugol ma swojego strażnika.  - warknął Davis. - Jeden fałszywy ruch i będzie po nas.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
  Wspomnienie się rozmyło. Spojrzałam uważnie na Lucasa. Planowali mnie zabić jak byłam jeszcze taka mała? Nic z tego nie rozumiałam. Milczał. Kolejne wspomnienie odbywało się już w Hogwarcie. Lucas rozmawiał się z Albusem Dumbledorem w jego gabinecie.
- Są źli, że wciąż jeszcze jej nie zabiłem. Teraz jest dla nich nie tylko ona zagrożeniem. Odkąd zaprzyjaźniła się z Potterem codziennie przychodzą do mnie śmierciożercy i mi grożą. - odparł Davis.
- Zakon się z tym zajmie. Najlepiej zrobisz jeśli stąd na kilka lat wyjedziesz. - poradził Albus.
 - Ale Hermiona...
- Jest tutaj bezpieczna. Najlepiej zrobisz jeżeli na jakiś czas znikniesz z jej życia. - odparł Dumbledore. - Poza tym Hogwarcie nie mogą przebywać osoby postronne dłużej niż przez dwadzieścia cztery godziny.
- Rozumiem... - odparł powoli Lucas. - A czy kiedyś będę jej mógł mu o tym wszystkim opowiedzieć?
- To od ciebie zależy...
  Obraz się rozmył. Spojrzałam na Lucasa. Miał zamknięte oczy. Miałam wrażenie, że nad czymś intensywnie rozmyśla. Współczułam mi. Wiem jak to jest kiedy wie się o czymś czego nie można nikomu wyjawić. Spojrzałam przed siebie. Utknęliśmy w środku bitwy. Walczyłam akurat z Bellatrix Lestrange. Podczas walki omal mnie nie zabiła. Myślałam, że to ja odwróciłam jej zaklęcie ale to nie byłam ja. Spojrzałam w lewą stronę i ujrzałam Lucasa, który w ostatniej chwili uratował mnie przed śmiercią. Był tam. Chronił mnie. Uratował mnie. Jak mogłam myśleć, że był zły.
- Lucas, ja nie wiedziałam... - odezwałam. - Dziękuję.
-  Niestety nie mogę zostać w Hogwarcie na dłużej. Takie są zasady.
- Rozumiem. - odparłam.
- Mam jedno pytanie. Czy ktoś cię krzywdzi, zastrasza lub grozi?
  Pomyślałam o Jamesie ale uznałam, że nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nie mogłam się przemóc.
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odparłam.
- Spotkamy się w przyszłą sobotę w Hogsmeade? Chcę z tobą spędzić trochę czasu.
- Pewnie. Z chęcią przyjdę.
- To jesteśmy umówieni. Na mnie już czas...
  Pocałował mnie w oba policzki, przytulił i odszedł.
  Od tego momentu Lucas stał się dla mnie kimś ważnym. To była jedyna osoba na której mogłam polegać. Nie zmieniała zdania co chwilę, była szczera i chciała ze mną spędzać czas. Lucas jest wspaniałym materiałem na przyjaciela i w sumie na chłopaka też. Lecz za wcześnie aby o tym mówić.
  Ale się rozpisałam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że śmierciożercy chcieli mnie zabić gdy byłam taka malutka. Ojciec Malfoy'a nigdy mnie nie lubił. Zresztą jego syn także za mną nie przepada. Był piękny sobotni dzień. Uznałam, że nie czas siedzieć w pokoju i załamywać ręce tylko przejść się na jakiś spacer. Ubrałam się ciepło bo temperatura jeszcze nie przekraczała zero stopni Celsjusza. Było kilka stopni na minusie. Delikatny wiaterek powiewał mi włosy, a ja czułam się całkowicie wolna. Chociaż raz w życiu nikt nic ode mnie nie chciał. Jednak gdy spojrzałam na wszystko z innej perspektywy pomyślałam, że samotność wcale nie jest czymś dobrym. Dlatego postanowiłam, że pójdę na herbatkę do Hagrida. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że Hagrid ma jakiegoś gościa. Zapukałam do drzwi chatki. Hagrid otworzył mi drzwi.
- Cześć Hagrid. - odparłam i przytuliłam się do mężczyzny.
- Cholibka, Hermiona. - powiedział powoli mój przyjaciel. - Wchodź.
  Zamarłam. W pierwszej chwili nie wiedziałam co powiedzieć. Malfoy u Hagrida?! To oni się przyjaźnią? Przecież Malfoy w trzeciej klasie chciał za wszelką cenę uśmiercić biednego hipogryfa, który należał do Hagrida.
- Malfoy. - warknęłam.
- Witaj Granger. - odparł blondyn.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Piję herbatę.. - z uśmiechem odparł Malfoy.
- Ale u Hagrida?
  No, a biedny Hagrid przyglądał się nam z przedziwnym błyskiem w oku.
- Cholibka,a  może wy się w końcu ochajtacie , co? - odezwał się Hagrid.
 - Co?! - wykrzyknęłam.
  Malfoy cały czas próbował hamować wybuch niekontrolowanego śmiechu. No cóż, mimo wszystko też musiałam się uśmiechnąć. Pierwszy raz od wielu tygodni miałam ochotę na głupawkę. I chyba nie tylko ja. Spędziłam miło czas w towarzystwie Hagrida i Malfoy'a. Gdy zaczęło się ściemniać w milczeniu szliśmy we dwoje do zamku. Wciąż nie dawał mi spokoju fakt co u Hagrida robił Malfoy.
- Co robiłeś u Hagrida? - zapytałam. - Ale tak szczerze.
- Czasem mu pomagam. - odparł blondyn zupełnie nie patrząc m w oczy. - Jest już coraz starszy i niestety z niektórymi rzeczami sobie nie radzi. Kiedyś robił to złoty chłopiec, teraz Potter ma ważniejsze rzeczy na głowie. Pomyślałem, że...
- Chciałeś pomóc. - wtrąciłam. - Jednak nie jesteś takim bezuczuciowym draniem jak myślałam.
- Nie rozckliwiaj się, Granger. Wciąż jestem taki sam.
- Nie umiesz się angażować. - odparłam. - Dlaczego rano uciekłeś?
  Brak odpowiedzi.
- No właśnie. - podjęłam temat. - Byliśmy tylko my. Czego się bałeś?
- Odrzucenia. - wyszeptał Draco. -  Wciąż słyszałem jaki powinienem być, a jaki nie jestem. Nikt nie może pokochać takiego kogoś jak ja.
- Jesteś tego pewien? - zapytałam łapiąc go delikatnie za rękę.
- Tak, ja po prostu nie umiem być z jedną osobą przez krótki czas, a co dopiero przez całe życie. Dziewczyną kochają słowa, wyznania, a ja nie potrafię taki być.
- Dziewczyny i tak cię kochają. - odparłam. - A ze mną?
- Co z tobą?
- Byś był w stanie... Nieee, to głupie. Zapomnij. - odparłam.
  Ale ze mnie idiotka! Jestem okropna, jak mogłam tak się dać podejść
- Skrzywdziłbym cię. - wyznał blondyn. - Zresztą robię to przez cały czas.
- To prawda. Tylko dlaczego?
- Bo...

***
I jest nowy rozdział. Myślę, że nie jest najgorszy. Też bym chciała mieć strażnika czarodzieja. W moim świecie każdy by miał takiego opiekuna. ;) Mam jednak złe wieści. W przyszłym tygodniu na pewno nie będzie rozdziału. Mam za dużo sprawdzianów, egzamin próbny i się nie wyrobię ze wszystkim. Obiecuję, że w następnym tygodniu, czyli w marcu już tak na początku pojawi się rozdział. Smutno mi bo już niedużo  rozdziałów do końca. Ale jak na razie akcja dopiero się rozwija. Dedykuję rozdział wszystkim tym którzy czytają i komentują. Jesteście emejzing!!! ;D
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy 
Mia

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 32

28.02.2004r, środa
  Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Najważniejsze aby nie robić sobie większej nadziei. Minęło zaledwie kilka minut od śmierci Rona. Nie wiem dlaczego tak dramatycznie zareagowałam. Kochałam go. Nie byłam w nim zakochana, ale darzyłam go uczuciem. On był od nas wszystkich mądrzejszy. Wiem, że się powtarzam. Ron pogodził się ze śmiercią i chciał przeżyć te parę dni,miesięcy w sposób wyjątkowy. Teraz rozumiem dlaczego ukrywał prawdę o swojej chorobie. Draco patrzył na mnie wyczekująco, a  ja wciąż wspominałam. Malfoy, ten Malfoy zaśpiewał dla mnie piosenkę. Dla zwykłej szlamy! Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Granger, różnie między nami bywało. - zaczął Malfoy.
- Cokolwiek chcesz mi powiedzieć to musi poczekać. - odparłam. - Musze poszukać Ginny.
  To nie była z mojej strony ucieczka. No może trochę. Nie mogę być tak bardzo blisko niego. On każdej dziewczynie się podoba. Nawet McGonnagall ma do niego słabość. Ja nie mogę do niego czuć tego co czuje. Po tym co przeżyłam z Jamesem nie chcę się znowu w nic wpakować. W pośpiechu wybiegłam z dormitorium. Cały czas kręciło mi się w głowie. Natknęłam się na Pottera.
- Harry, gdzie Gin? - zapytałam.
- Szukam jej. - wyszeptał Harry. - Zniknęła od razu po tym jak usłyszała, że Ron...
- Gdzie ona się podziewa? - zastanowiłam się.
- Może w Pokoju Życzeń?
- Sprawdź. - odparłam. - Ona zapewne na razie nie będzie chciała mnie widzieć.
  Harry długo nie wracał więc uznałam, że odnalazł swoją ukochaną. I się nie myliłam. Była w strasznym stanie. Trzęsła się. Potter niósł ją na rękach. Bałam się o nią. Dobrze, że ma przynajmniej jego. Kochała go od zawsze. Nie ważne było z kim ona była i z kim on był. Zawsze w podświadomości kochali tylko siebie nawzajem. Gdy wróciłam do pokoju to na moim łóżku leżał Draco Malfoy. Chyba zasnął. Przytulał się do swojej gitary. Miałam wrażenie, że na na mnie czekał lecz nie wytrwał w tym postanowieniu. Nie chciałam go budzić. Wyglądał tak słodko. Okryłam go kołdrą. Tylko teraz gdzie ja będę spać? Nie wypadało mi położyć się obok.
- Granger...? - westchnął blondyn delikatnie przecierając oczy.
- Śpij. - szepnęłam
- Połóż się obok. - odparł Draco.
- To nie jest najlepszy pomysł.
  Wciąż miałam przed oczami jak na tym łóżku James zaczął się do mnie dobierać. Nie mogłam o tym zapomnieć.
- Proszę, obiecuję że będę grzeczny. Chodź do mnie. - poprosił blondyn tym samym przyciągając mnie do siebie.
  Chwilę się zastanowiłam. Mimowolnie się do niego przytuliłam. Potrzebowałam wsparcia, bliskości... Nie mogę się do niego za bardzo przyzwyczaić. Nie zapominajmy o tym, że to jest MALFOY. Wredny, złośliwy, cyniczny, mający codziennie jakieś problemy ze sobą ale także z takimi ludźmi jak ja. Mimo wszystko dzisiejszego dnia bardzo mi pomógł. Postanowiłam zaryzykować. Położyłam się obok. Przytulił się do mnie i zamknął oczy. Nie wiedziałam jak się zachować. Postanowiłam nie robić nic. Zastanawiałam się gdzie jest Kelly. Przecież to moja współlokatorka. Ja sobie spałam z Malfoy'em w najlepsze, a ona w każdej chwili mogła tu wejść. No gdzie ona się podziewała?!

01.03.2004r , czwartek
  Obudziłam się,a  Malfoy'a już nie było. Szczerze mówiąc spodziewałam się tego, że ucieknie. Taki on właśnie był. Obawiał się zbliżenia, zaangażowania, uczuć, emocji. Nie mogłam się nim teraz przejmować. Miałam poważniejsze sprawy na głowie. Spojrzałam na puste łóżko należące do mojej współlokatorki. Nie wróciła na noc. Ubrałam się w pośpiechu. Wciąż bolała mnie głowa. To pewnie z powodu nadmiaru emocji. Poszłam do Wielkiej Sali. Panowały pustki. Nie wiedziałam nikogo znajomego. No może oprócz Jamesa. Patrzył na mnie tym swoim znajomym wzrokiem kilera. Usiadłam przy stole przy którym zazwyczaj siadałam z moimi przyjaciółmi. Starałam się zachować spokój. Powolnym krokiem do mojego stolika zbliżał się Jamesa.
- Czy tu jest wolne? - zapytał James z lekkim złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Nie. - odparłam nawet na niego nie patrząc.
  Niestety i tak usiadł naprzeciwko mnie.
- No i gdzie twoi przyjaciele? - zapytał Lestrange.
- Nie twoja sprawa. - warknęłam.
- Znowu cię zostawili, co? Pomyluna ma swojego kochasia, ruda i Potter to papużki nierozłączki, a ty? Samiutka jak palec. Ja z chęcią dotrzymam ci towarzystwa, skarbie.
- Odpieprz się.
- Oj nieładnie Granger. Twoja urocza koleżaneczka była o wiele bardziej milsza od ciebie.
- Kto? - zapytałam zaintrygowana.
  Czyżby...? Ona by tego nie zrobiła, nie mogła, przecież... Brak mi słów.
- Ty chyba dobrze wiesz. - odparł James i odszedł.
  Cieszyłam się, że nawet mnie nie dotknął, ale jeśli to Kelly jest tą dziewczyną? Przecież nie było jej całą noc w dormitorium. Muszę z nią porozmawiać. Zresztą nie tylko z nią. Cały czas coś kiepsko się czułam. Głowa mi pękała. Najpierw chciałam porozmawiać z Gin ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Na dworze padało. Zimy już praktycznie nie było. Zauważyłam, że ktoś tańczy na dworze. Ale podczas deszczu? Rude kosmyki włosów, blada cera i gibkie ciało. Tańczyła tak pięknie, perfekcyjnie. Jej ruchy odzwierciedlały wszystkie uczucia kłębiące się w jej głowie. Na głowę nałożyłam kaptur i wyszłam na zewnątrz. Ginny wyglądała jak mały chochlik, który chce wyzbyć się wszystkich złych emocji ze swojej głowy. Byłam tak blisko, ale jednocześnie tak daleko. Chyba mnie zauważyła bo na krótką chwilę przerwała swój taniec. Po prostu patrzyła. Jej wzrok mówił wszystko. Cierpiała. Chyba nikt nie potrafi sobie wyobrazić czegoś czego nigdy nie przeżył. Ja straciłam rodziców. Wciąż czuję ten ból po ich utracie lecz wiem, że należy żyć dalej i się nie poddawać. Oni wciąż są obok mnie. Czuję to na każdym kroku. Muszę to uświadomić Ginny choć wiem, że to nie będzie łatwe.
- Nigdy nie widziałam jak tańczysz. - odparłam. - Dlaczego wcześniej tego tak często nie robiłaś?
- Po prostu muszę odreagować. Tylko tak na chwilę potrafię o tym wszystkim zapomnieć.
  Wciąż padało.
- Przyszłam tu aby sprawdzić jak się czujesz i jakoś wesprzeć.
- Wiem ale ty nie jesteś w stanie mi pomóc. Nikt nie jest. Ja sama muszę do tego dojrzeć. Zostaw mnie samą.
  Odeszłam bez słowa. Byłam cała mokra. Przy wejściu do zamku natknęłam się na Malfoy'a palącego papierosa. Już tu któryś raz.
- Cała przemokłaś Granger. - odparł Malfoy.
- Nie interesuj się. - powiedziałam chłodno.
  Czemu zawsze zostaję w takich sytuacjach sama? Nie mogę się użalać nad sobą. Nie mogę. To do mnie nie pasuje. Zawsze starałam się walczyć ale teraz wszystko powoli się rozpada. Jak domek z kart. Malfoy oczywiście ma mnie gdzieś. No a jakże.
- Coś ty taka ostra? - zakpił blondyn.
- Nie zbliżaj się bo mogę ugryźć i już żadna cię nie pokocha. - odparłam.
- One kochają tylko mój portfel, skarbie. - powiedział Malfoy i lekko się uśmiechnął. - No, a ja na tym oczywiście korzystam.
- Zboczeniec! - zawołałam.
- Zawsze. - odparł blondyn.
- I tchórz. - dodałam cicho.
  Znowu zaczęło kręcić mi się w głowie. Eh, co za dzień. Postanowiłam się wysuszyć. Od razy przebrałam się w jakieś suche ubrania. Wciąż nigdzie nie było Kelly. Zaczęłam naprawdę się o nią martwić. Do mojego pokoju ktoś zapukał.
- Kto tam? - zapytałam.
  Zawsze się zamykałam.
- Minerwa McGonnagall. - usłyszałam.
  Dyrektorka, a co ona tu robi?!
- Dzień dobry. - odparłam.
- Witaj Hermiono. - powiedziała pani profesor lekko się do mnie uśmiechając. - Zapewne zastanawiasz się co mnie tu sprowadza, prawda? Otóż przyszedł do ciebie mugolski list. Jest zaadresowany na twoje nazwisko. Ma taki dziwny znaczek z lokomotywą. Uznałam, że chciałabyś go przeczytać.
- Mugolski? - zapytałam zdziwiona.
- O twojego przyjaciela Lucasa. - wyjaśniła Minerwa. - Nie zaglądałam. Imię i nazwisko widnieję z tyłu koperty. Nigdy nie zrozumiem dlaczego mugole piszą takie rzeczy po drugiej stronie koperty.
- Dziękuję. - odparłam.
- Nie ma za co. - powiedziała Minerwa. - Przykro mi z powodu śmierci Rona. To był naprawdę bardzo dobry i wartościowy młodzieniec.
  Stara poczciwa McGonnagall. Jak zawsze powściągliwa. Podziwiam ją za to jak dobrze potrafi ukryć swoje uczucia. Gdy wyszła, pośpiesznie otworzyłam list. To wszystko wydawało się dla mnie jakieś dziwne. Skąd, jak, gdzie? Na kartce widniało zaledwie kilka słów.

  Wiem, że uważasz mnie za kogoś kim tak naprawdę nie jestem. Muszę wyjawić ci całą prawdę. O 24:00 bądź w sowiarni. 
Lucas

  Nic nie kumam. Wszystko jest dla mnie jakieś rozmazane. Lucas nie może być mugolem. Musi być czarodziejem. Okłamał mnie. 
24:00
Długo się zastanawiałam czy pójść. Wzięłam różdżkę. Podejrzewałam jakiś spisek. Przeliczyłam się. W sowiarni  rzeczywiście czekał na mnie Lucas. Miał jaką dziwną minę. 
- Co ty w ogóle tutaj robisz?! - zawołałam. 
  Wiem, że było późno ale nie mogłam się powstrzymać. 
- Wszystko ci wyjaśnię. - odparł Lucas. - To ja jestem twoim tajemniczym opiekunem. 
- Kim? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi. 
- Rachel wręczyła ci list od rodziców. Tam przekazano ci pewne informacje o twoim tajemniczym opiekunie. 
- No tak ale ten opis zupełnie do ciebie nie pasuje. 
-  Buntowałem się,chciałem być kimś wielkim ale zrozumiałem że chronić ciebie to czysta przyjemność. Wiem, że popełniłem wiele błędów. Kłamałem, manipulowałem ludźmi ale chcę żebyś wiedziała że zrobię wszystko aby zapewnić ci bezpieczeństwo. 
- Dlaczego mi to mówisz teraz? No i czy coś mi grozi? 
- Bo chcę być względem ciebie szczery. Tak, ale to nie rozmowa na teraz. Musisz mi zaufać. 
- No nie wiem. Coś kręcisz. - odparłam. 
  Jakoś nie mogłam mu zaufać. To wszystko jakoś się nie trzymało kupy. Choć z drugiej strony zawsze gdzieś był w moim życiu. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Za dużo wrażeń. Czemu choć jeden dzień nie może być spokojny. 

***
Rozdział taki sobie. Muszę się przyznać, że ciężko mi się go pisało. Chyba tak źle nie wyszło. Trochę chaotycznie. W następnym rozdziale trochę przeniesiemy się w przeszłość i zapoznamy się z postacią Lucasa. 
Chyba zacznę pisać prolog do mojej nowej historii. Mam plan, mam nadzieję, że weny starczy. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 
Mia



wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 31

25.02.2004r , niedziela
  Drogi pamiętniku,
dawno nie pisałam ponieważ miałam wiele spraw do załatwienia. Nic się praktycznie nie zmieniło. Może tylko to, że Ginny odizolowała się od wszystkich. Nawet od Harry'ego. Na początku bardzo obwiniałam tą całą sytuację z Ronem. Chciałam jej to wszystko wytłumaczyć ale ona w ogóle mnie nie słuchała. Odwróciła się od Harry'ego, który na każdym kroku próbuje ją przekonać aby dała im tą drugą szansą, właściwie to już nie wiem którą z kolei. Dla niego to także jest wielki cios. Ron jest jego najlepszym przyjacielem. On ma także uczucia i myślę, że potrzebuję wsparcia kogoś bliskiego. Widziałam z jakim uczuciem Kelly patrzy na Harry'ego ale myślę, że on nie odwzajemnia jej uczuć. Potter stara się za wszelką cenę odzyskać Ginny. Teraz rozumie dlaczego ruda tak dziwnie się zachowywała. Tylko skąd ona się o tym wszystkim dowiedziała? Ron głośno o tym nie mówił. Zresztą oprócz mnie i Scarlett... Nie wierzę, że Scarlett powiedziała o wszystkim Gin. No cóż z natury jest Malfoy'em a Malfoy'owie są do bólu szczerzy.
  Pisząc pamiętnik nie zawsze wiem co się wokół mnie dzieje.
- Granger, co ty tam notujesz?
  Kto zgadnie co to za głos? Jako jedyny zwraca się do mnie per Granger, ma niebieskie oczy, blond włosy i wredny charakter. Draco Malfoy oczwyiście. Wyrwał mi z ręki pamiętnik i zaczął czytać. O nie! Przecież tam też jest o nim!!
- Zostaw mój pamiętnik! - wykrzyknęłam.
  Zamknął go i zaczął uciekać. Wybiegł na dwór. Przecież było piętnaście stopni na minusie. Czy on oszalał?!
- Oddawaj! - zawołałam.
  Było mi tak zimno, że w tym momencie byłam zdolna do wszystkiego.
- Ładnie poproś. - odparł Draco.
  Podły, obślizgły gad!
- Jestem ciekawy czy jest tam coś o mnie. - zastanawiał się blondyn.
  Jest ale nigdy się o tym nie dowiesz.
- Nie. - powiedziałam spokojnie.
- Zapewne opisujesz tam nasze wspólne namiętne pocałunki, co Granger?
  - Cóż może bym je opisała gdyby mi się podobały  lecz szału nie ma, Malfoy dlatego...
- Jak to szału nie ma?!
- Nie jesteś najlepszy w tej dziedzinie ale nie martw się nikomu nie powiem. - odparłam i lekko się uśmiechnęłam do niego.
  Widząc jego minę po prostu nie mogłam się nie roześmiać. Przez chwilę robił dziwne ale również się uśmiechnął.
- W końcu szczerze się uśmiechnęłaś. - odparł Draco. - Dawno tego nie robiłaś.
- Bo nie miałam powodu. - powiedziałam. - To chwilowe.
- Zauważyłem, że ostatnio siedzisz sama. - zaczął Malfoy. - Może jakoś mógłbym umilić ci ten czas, Granger?
-To jakiś podstęp? - zapytałam niepewnie.
- Ta, chcę cię zgwałcić przy najbliższej okazji. - odparł z sarkazmem Draco.
  Przestraszyłam się nie na żarty.
- Oj żartowałem! - zawołał. - Po prostu...
- Cześć! - usłyszałam za swoimi plecami.
  O nie. Wrócił. James jest tuż za mną. Przywitał się z Draco, a mnie chciał objąć ale ja pobiegłam prosto do zamku. Pewnie wyjdę na wariatkę ale co mi tam. Chcę być jak najdalej od niego. To chyba najlepsze rozwiązanie. Wiem, że mogłabym komuś powiedzieć ale nie sądzę aby on dał mi wtedy spokój. On się mści i nie spocznie dopóki mnie nie zniszczy. No, a Malfoy znowu pomyśli, że jestem nawiedzona. Ehh co ja z tym Malfoy'em. Nie wiem dlaczego cały czas o nim wspominam. Wraca do mnie jak bumerang. Nie chcę o nim myśleć lecz im więcej się staram tym bardziej mi to nie wychodzi. W pokoju siedziała Kelly. Chyba odrabiała lekcje. Miała nietęgą minę.
- Coś się stało? - zapytałam.
  Wolałam nie zwracać na siebie uwagi.
- Ginny zrezygnowała z udziału w konkursie talentów. Podobno Ron coraz gorzej się czuje. - szepnęła Kelly.
- Muszę go odwiedzić. - odparłam.
- Tak, Harry był właśnie u niego w dormitorium. - powiedziała cicho.
- Kelly, nie powinnaś się w to wszystko angażować. - odparłam. - Będziesz tylko cierpieć.
- On ją bardzo kocha. Oświadczył jej się...
- A ona? - zapytałam.
- Powiedziała tak.
  Moi przyjaciele się zaręczyli i ja o tym nic nie wiem?!
- O mój Boże!! - wykrzyknęłam. - Muszę lecieć!
  I szybko wybiegłam z dormitorium. W swoim pokoju siedziała Ginny. Miała dziwną minę. Uśmiechała się ale jakby przez łzy. Gdy mnie zobaczyła nie wiedziała co zrobić. Milczała.
- Gratulację. - odparłam. - Właśnie się dowiedziałam.
- Dziękuję. - powiedziała Ginny.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła ale chociaż spróbuj mnie wysłuchać. To nie jest tak jak myślisz.
- Nie mam do ciebie pretensji czy coś. - zaczęła Gin. - Tylko czuję ogromny żal zarówno do ciebie jak i do Rona. Rodzice się załamali, a ja nie potrafię ich pocieszyć. To takie frustrujące nie móc nic zrobić.
  Chciałam jej jakoś pomóc ale widziałam, że moje słowa na nic się zdadzą. Odwróciła się do mnie plecami jakby chciała abym odeszła. To już nie była ta Ginny jaką znałam. Sama się zmieniłam.
  Odwiedziłam Rona.  Czytał książkę. To już chyba drugi raz kiedy go widzę go z książką. To się często nie zdarza.
- Hej, Ron. - odparłam.
  Uśmiechnął się.
- Herm, jak ja dawno cię nie widziałem. - westchnął Weasley.
- Wiem, wiele się wydarzyło w ostatnich dniach. - powiedziałam.
- Tak, aż za. I teraz rozumiesz dlaczego ukrywałem prawdę o swojej chorobie?
- Rozumiem ale coś mi nie daje spokoju. Jak Ginny o tym wszystkim się dowiedziała?
- Prawdopodobnie usłyszała moją rozmowę ze Scarlett. - wyjaśniła Ron. - Lecz nie jestem tego do końca pewien. Teraz wszyscy wokół mnie skaczą, a ja szczerze mówiąc nie czuję się z tym dobrze. Wolę ciszę i spokój...
  I nagle Ron zaczął charczeć i kaszleć. Wyciągnął chusteczkę i zaczął pluć krwią. Gdy zobaczył moją minę głośno się roześmiał.
- To nie jest śmieszne. - odparłam.
- Wiem ale cóż mi pozostaje? - zapytał Ron. - Uśmiech łagodzi ból. Pozwala mi na wszystko spojrzeć zupełnie inaczej.
 
28.02.2004 r , środa
  To już dzisiaj. Nie było lekcji ponieważ trwały przygotowania do konkursu talentów. Miałam wolne. Nie musiałam nic robić. Spałam aż do dziesiątej rano. W Wielkiej Sali trwały gruntowne przygotowania. Dobrze, że się nie zgłosiłam. Żadnego stresu, żadnych zmartwień. Jedynym moim zmartwieniem był James, który na pewno gdzieś się czaił no i Ron. Był coraz słabszy. Moce Scarlett pomagały ale na krótki czas. Co do dzisiejszego dnia miała złe przeczucia. I chyba nie tylko ja. Wokół panował niepohamowany chaos.
- Harry, gratulacje! - wykrzyknęłam.
- Dzięki, Herm. - odparł Potter. - Na pewno jej nie skrzywdzę. Obiecuję ci to.
- No ja myślę.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Dobrze, że na mnie wtedy nakrzyczałaś. Bo nie wiem jakby dalej potoczyłoby by się moje życie.
- Wiedziałbyś co zrobić. Przecież jesteś wybrańcem. - odparłam i się lekko do niego uśmiechnęłam.
  Czas mijał nieubłaganie. Siedziałam na łóżku i czytałam książkę. Nagle ktoś zapukał. Drzwi zawsze zamykałam na klucz.
- Kto to? - zapytałam.
- Malfoy. - warknął blondyn.
  Lekko uchyliłam drzwi.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Będziesz na konkursie?
- Tak, sądzę, że tak. - odparłam.
- Słuchaj uważnie tego co zaśpiewam -odparł Draco i już go nie było.
  Te jego zagadki...
 Hm, więc to jest jego tajemniczy talent. Ciekawe czy będzie mocno fałszował...
  Około godziny dziewiętnastej poszłam do Wielkiej Sali aby zająć miejsce dla publiczności. McGonnagall oczywiście powiedziała parę słów na wstępie i zaprosiła do wspólnej zabawy. W jej głosie zabrzmiało to jakoś sztucznie. Byłam lekko znudzona. Ginny zaprezentowała taniec współczesny. Nie myślałam, że coś takiego potrafi zatańczyć. A jednak. Luna śpiewała jakąś wolną balladę. Nie była w tym taka kiepska. Miałam wrażenie, że użyła trochę magii aby poprawić swój wokal. Harry i Mike wykonywali trudne i skomplikowane zaklęcia, które miały wzbudzić w innych podziw. Ostatnim uczestnikiem konkursu był Draco Malfoy. Trochę się spięłam. Nawet nie umiem  wyjaśnić dlaczego.
- Ten utwór pragnę zadedykować... - zaczął Draco.
  I wtedy doszły mnie dziwne krzyki. Podbiegła do mnie zapłakana Scarlett,
- Granger, to już koniec. - powiedziała cicho dziewczyna. - Ron, on...
  I wtedy wszystkie wspomnienia związane z Ronem mignęły mi przed oczami.



  Najlepsi przyjaciele na zawsze. Ron zawsze wydawał mi się bardzo dziecinny. Lecz to wcale nie było tak. Przez krótką chwilę byliśmy parą ale nasz związek nie przetrwał. Woleliśmy zostać dobrymi przyjaciółmi. Miedzy nami nic się nie zmieniło. Pamiętam gdy go poznałam. Jego nos był brudny od sadzy. Był taki uroczy.  Nigdy nie przykładał się do nauki. Ron zawsze ubolewał nad tym, że Potter jest od niego popularniejszy, lepszy... Nie rozumiał, że tak naprawdę miał wspaniałe życie. Od czasu śmierci swojego brata bardzo się zmienił. Próba samobójcza oraz choroba pozwoliły mu zrozumieć co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze. Będę za tobą tęsknić Ron. Nawet nie wiesz jak bardzo. 
  Nie wiem jak dotarłam do dormitorium. Płakałam. Czułam się wyczerpana. Ale nie tylko ja. Bałam się o Ginny, Harry'ego... Tak bardzo bałam się, że ich stracę. Chyba usnęłam. Gdy się obudziłam przy moim łóżku siedział Malfoy. Miał w ręku gitarę. To mugolski sprzęt. To do niego nie pasuje. Te człowiek coraz bardziej mnie zaskakuje. 
- Obudziłaś się. - westchnął Draco.
- Co się w ogóle stało? - zapytałam. 
- Płakałaś. Straciłaś przytomność. Przyniosłem cię tutaj. - wyjaśnił blondyn. 
- Ron... 
- Nie jestem dobry w pocieszaniu innych po stracie kogoś bliskiego. Nie umiem...
- Nie zdążyłeś zaśpiewać. - odparłam. - Może spróbuj? 
- Może tak przynajmniej poprawię ci humor. 
  Zaczął grać na gitarze. Zamknął oczy i zaczął śpiewać. Znałam tą piosenkę. "Heart on Fire" z repertuaru Jonathana Clay'a. Niegdyś będąc zakochana w Ronie uwielbiałam tą piosenką. Zresztą Draco wcale nie był gorszy od oryginału. Śpiewał tak lekko. Chyba nikt  tak naprawdę go nie znał. 
- Jesteś świetny. - odparłam. - Komu tą piosenkę chciałeś zadedykować? 
- No a jak myślisz? 


***
Nowy rozdział jest chyba dłuższy od poprzedniego. No i więcej się dzieje. Chyba nawet w tym opowiadaniu jakoś polubiłam Rona. Ostatnio przeczytałam na jednej ze stron internetowych , że J.K Rowling wolałaby aby w książce Harry był z Hermioną bo to by było bardziej wiarygodne. Chociaż ja myślę, że nie, Ginny i Harry to fajna para. Najlepiej Hermiona pasowałaby do Draco. Prawda? :D 
Zapraszam do czytania i komentowania

Przepraszam za błędy. 
Mia


czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 30

06.02.2004r , wtorek
Tylko ze ze względu na to, że mam szacunek do moich przyjaciółek to uznałam, że oszczędzę im horzkich słów. No ile można...? Luna śpiewa przed dwadzieścia cztery godziny jedną i tą samą piosenką. Można zgłupieć. Mike słusznie schował się w swoim pokoju. Ginny nie jest wcale od niej lepsza. Pożyczyłam jej mój mugolski odtwarzacz do płyt CD no i kilka płyt. Nic tylko Britney Spears i jakieś kocie ruchy. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że zaczęły ze sobą ostro rywalizować. No, a ja chcę mieć tylko święty spokój. Na szczęście James wyjechał na kilka dni do Londynu. Miałam czas aby trochę odetchnąć. Zauważyłam Rona, który coraz więcej uśmiecha się w towarzystwie Scarlett. Oczywiście Ginny nie jest tym faktem zachwycona. Non stop biadoli i narzeka.
- Na pewno go rzuci i złamie mu serce... - mówiła Ginny. - Dlaczego on jest taki naiwny?
- Są przyjaciółmi. Czy to coś złego? - zapytałam.
- Herm, przejrzyj na oczy. To jest żmija. - wyjaśniała ruda. - Trzyma się z Greengrass i Parkinson. Są tego samego pokroju. Podstępne flądry.
- Daj im spokój. - odparłam. - Twój brat jest dorosły i wie co robi.
- A co ty tak ich bronisz?
- Po prostu uważam, że nie powinnaś się wtrącać. Choć raz sobie odpuść. - powiedziałam.
  Już więcej się nie odzywała. Kochałam moją przyjaciółkę ale czasem naprawdę przesadzała. To życie Rona i to on decyduje z kim chce być, a z kim nie. Ja i on to przeszłość. Mimo wszystko uważam, że Scarlett to dobra osoba. Jest uzdrowicielką. Może mu pomóc. Ma wredny charakter, ale czuję że to tylko sztuczna powłoka, a pod nią znajduje się naprawdę wspaniała kobieta.
  Nie tylko moje przyjaciółki przygotowywały się do konkursu. Astoria, Scarlett i Pansy tworzyły śpiewająco taneczne trio. Okazało się także, że także Draco Malfoy postanowił wziąć udział w konkursie. Jestem ciekawa jaki ma talent. Harry wraz z Mike'em zdecydowali się na pokaz magiczny.
  Ja nie chciałam brać w niczym udziału. Poszłam do pustej sali aby się w spokoju pouczyć. Dyrektorka mi na to pozwoliła. Mimowolnie wzięłam do ręki mój odtwarzacz mp3. Nosiłam go cały czas w kieszeni choć od początku roku uruchomiłam go tylko dwa razy. Podczas biegania. Włączyłam play. W tle leciała jedna z moich ulubionych piosenek: "I know you care" z repertuaru Ellie Goulding.
Zaczęłam nucić. Zawsze gdy ją śpiewam czuję się jakbym była w jakimś transie. Lecz nie teraz. Od czasu gwałtu  nigdy w dzień nie tracę czujności. A gdy jestem sama w pokoju zamykam się na klucz. Często nie mogę spać bo myślę o wszystkich złych rzeczach, które mnie spotykają.
  Nie sądziłam, że ktoś mnie podgląda. Odwróciłam się. Zobaczyłam, że to Malfoy. Stał i mi się przyglądał.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- O to samo mógłbym ciebie zapytać. - odparł Malfoy.
- Uczę się.
  Ale wstyd. Jeśli słyszał jak śpiewam to po mnie... W życiu mi tego nie odpuści. Będzie mi to wypominał do końca życia.
- Właśnie słyszałem, Granger - powiedział blondyn. - Co to za piosenka?
- Nie znasz. To mugolska artystka. - wyjaśniłam.
 Bądź miła. Powtarzałam to sobie na okrągło.
- Czy mógłbym posłuchać razem z tobą? - zapytał Malfoy.
  Zachowaj spokój, on nie może się do ciebie zbliżyć.
-  Raczej nie. - powiedziałam powoli. - Ja już muszę iść...
- Granger, proszę... - westchnął Draco.
  Przybliżył się do mnie. O nie, i co teraz?
- No dobrze. - odparłam.
  Nie dotknęłam go nawet. Nie chciałam. Podałam mu odtwarzacz do ręki i włączyłam play. Słuchał w milczeniu. Czasem miałam wrażenie, że Draco został bardzo skrzywdzony przez los i dlatego taki jest. Lecz jego zachowanie względem mnie przeczyło temu. Nigdy nie odbyłam z nim tak spokojnej rozmowy jak teraz. Choć to jeszcze nie koniec. Muszę się trzymać na baczności. Mu nie można ufać.
- Ta piosenka wzrusza takich ludzi jak ty. - odparł z goryczą Malfoy.
- Takich jak ja? - zapytałam. - Co masz na myśli?
- Masz uczucia. Pomagasz innym, nie brak ci odwagi, a ja? Jestem zimnym draniem i egoistą. Nigdy się nie zmienię.
- Uratowałeś mnie. - powiedziałam cicho. - Omal nie umarłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłeś, ale wiem, że wciąż musi być w tobie coś dobrego.
  Spojrzał mi głęboko w oczy. Tylko się nie zatracaj w głębi jego oczu Granger, bo będziesz stracona. Odwróciłam wzrok.
- Zrobiło się trochę ckliwie. - stwierdził Malfoy.
- No właśnie. Ja muszę wracać do domritorium. - odparłam.
  Wzięłam do ręki odtwarzacz, który Draco  trzymał cały czas w ręku. Delikatnie musnął palcami moją rękę. Przeszył mnie niesamowity dreszcz. Odwróciłam się i zamierzałam wyjść, ale ostatni raz na niego spojrzałam. Uśmiechał się.
- Wiedziałem, że się odwrócisz, Granger! - zawołał blondyn. - Pragniesz mnie...
  Mimowolnie się do niego uśmiechnęłam.
- W twoich snach!. - odkrzyknęłam i poszłam do swojego dormitorium.
 Sama nie wiem co mam myśleć. Życie mnie cały czas zaskakuję. Mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec moich kłopotów.

17.02.2004r, sobota
  W końcu całkowicie wolny dzień od nauki. Ostatnio uczyłam się na okrągło. Nawet Harry wziął się do nauki. Zauważyłam, że znowu między nim, a Ginny się nie układa. Często ze mną spędzał swój wolny czas. Przynajmniej się nie nudziliśmy. Odwiedzaliśmy Hagrida albo wraz z Ronem spędzaliśmy czas w Hogmeade. Przypomniało mi się jak to było kiedyś. Stan Rona się poprawił. To chyba Scarlett ma niego zbawienny wpływ. Wyglądał o wiele lepiej niż parę tygodni temu. Niestety Ginny nie potrafi tego zrozumieć. Może i by zrozumiała ale nic nie wie o chorobie Rona ani o tym kim jest tak naprawdę Scarlett.
   Popołudnie spędziłam w chatce u Hagrida. Wieczorem czekała w mnie w dormitorium miła niespodzianka. Nowa współlokatorka.
- Kelly! - zawołałam i ją uściskałam.
- Witaj Hermiono. - odparła Kelly. - Dyrektorka do mnie napisała. Przekonywała w liście abym przyjechała i rozpoczęła naukę. Oczywiście czeka mnie jeszcze dwa lata nauki ale myślę, że sobie poradzę. I oto jest. Będę twoją nową współlokatorką.
- A co z Ronnie?
- Trafiła do Munga. Jest pod stałą kontrolą. - wyjaśniła.
  W końcu będę miała z kim porozmawiać. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Wraz z Kelly poszłyśmy do Wielkiej Sali na kolację. Wszyscy wokół witali Kelly. Tylko Ginny siedziała jak zwykle jakaś naburmuszona. Chyba była zazdrosna o Harry'ego. Od razu zaprzyjaźnił się z Kelly, a na niej z kolei zrobiło duże wrażenie jego sławne nazwisko. Ginny nic nie zjadła. Po prostu wyszła. Pobiegłam za nią.
- Co jest, Gin? - zapytałam.
- Nic. - warknęła Ginny.
  Oczywiście kłamałam.
- Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Masz jakiś problem.
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mój chłopak mnie właśnie rzucił, a mój brat jest ciężko chory. Żaden problem.
- To jednak ci powiedział? - zapytałam.
- Wiedziałaś?! - wykrzyknęła zdenerwowana Ginny. - I nic mi nie powiedziałaś?!~
- Gin, to nie tak... - tłumaczyłam. - On mnie poprosił. Nie mogłam mu odmówić.
- Okłamałaś mnie. - powiedziała Ginny. - Jak mogłaś mi o czymś takim nie powiedzieć, no jak?!
  Ginny była w strasznym stanie. Płakała. Nigdy jej w takim stanie nie widziałam. Gwałtownie się odwróciła i pobiegła przed siebie. Wróciłam do Wielkiej Sali aby porozmawiać z Harrym.
- Harry, musimy porozmawiać. - odparłam.
- Teraz? - zapytał niczym nie zrażony Harry.
  Wciąż był zafascynowany rozmową z Kelly.
- Porozmawiaj z Ginny. - odparłam. - To ważne.
- Zerwaliśmy. Nie mam jej nic do powiedzenia.
  No i teraz mnie coś ruszyło. Faceci są kompletnie bez serca.
- Ty nadęty bucu! - zawołałam.
  Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Czułam się osaczona.
- Gdyby to nie było ważne to nie kazałabym ci, żebyś to zrobił, rozumiesz?! Tu nie o ciebie chodzi. Chodzi o coś bardziej poważniejszego! Ona jest w strasznym stanie, boję, że coś się stanie, Harry. Jeśli ją wciąż kochasz to do cholery jasnej zrób coś!
- Ale dlaczego ty nic nie zrobisz?
- Bo to po części przeze mnie. - westchnęłam i wybiegłam.
  Szkoda tylko, że Ginny dowiedziała się o chorobie swojego brata w taki, a nie inny sposób. Obiecałam, że nikomu nie powiem. Ron to przyjaciel. Nie mogłam go zdradzić. Wiem , że ją w jakiś sposób zraniłam ale nie mogłam inaczej. Miałam nadzieję, że mi wybaczy. Miałam rację. To nie koniec moich kłopotów. To początek.

***
Rozdział taki krótszy. Powiedzmy że to to taka jedna część. Następny rozdział to będzie druga część.Nie wszystko się wyjaśniło. Mam pytanie. Bylibyście zainteresowani przeczytaniem miniaturki o Emmie i Tomie po zakończeniu kręcenia Harry'ego Pottera? 
Jestem zła na blogger, usunął mi końcówkę :/ jakoś odtworzyłam, ale krótszy rozdział
Zapraszam do czytania i komentowania

Przepraszam za błędy. 
Mia


sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 29

28.01.2004r, niedziela

- Mike i Zabini się pobili! -zawołała rozemocjonowana Ginny. - O naszą Lunkę!
  Nie wyglądała na przestraszoną. Chyba nawet się cieszyła, że coś działo się w tej szkole. I to nie z jej winy. Mike i Blaise? Wiedziałam, że tak będzie. Miałam tylko nadzieję, że Luna w nic się nie wpakowała. Mike to dobry chłopak, a Zabini ma słabość do kobiet i prędzej czy później by ją zdradził.
- Nie patrz tak na mnie, nic nie zrobiłam -  powiedziała Luna
- Ale masz tajemnice o których nam wcześniej nie wspominałaś, prawda? - zapytałam.
- Luna jest milionerką! - wykrzyknęła ruda.
  No tego się w ogóle nie spodziewałam.
- Jak to? - zapytałam.
  Naprawdę zgłupiałam.
- Okazało się, że po śmierci ojca odziedziczyła szesc milionów dolarów. - wyjaśniała ruda.
- A co ma do tego Mike i Blaise? - zapytałam i spojrzałam uważnie na Lunę.
- Blaise jest bankrutem. Jego rodzice stracili dosłownie wszystko. Dlatego postanowiłam mu pomóc. Niestety Mike nas zobaczył i zaczęło się piekło. W tym momencie jestem singielką.
- Czemu nam nic nie powiedziałaś? - zapytałam.
- Nie wiedziałam jak. Wtedy jak nas widziałaś w bibliotece to naprawdę ja i Blaise rozmawialiśmy tylko o interesach. Nic więcej. Niestety straciłam Mike'a...
- Musisz z nim porozmawiać, teraz! - zawołałam.
- Mówiłam, że Hermiona jak wróci to wszystkiemu zaradzi. - odparła ruda.
  Ruszyliśmy w stronę dormitorium chłopaków. Miałam nadzieję, że Malfoy'a tam nie będzie. Pewnie pomyślał, że jestem jakąś wariatką czy coś. Zaraz, zaraz od kiedy martwię się co o mnie myśli Malfoy...?
Nie zapukałyśmy, tylko od razu weszłyśmy do środka. Od razu tego pożałowałyśmy. Goły Malfoy, hmmm, no cóż, z wrażenia zabrakło mi słów... Gdy nas dostrzegł nieśpiesznie zaczął na siebie nakładać szlafrok.
- O co chodzi, miłe panie? - zapytał Draco z pewną nonszalancją w głosie.
  Gdy spojrzał na mnie lekko się zarumieniłam i odwróciłam od niego wzrok. Nie tylko na mnie wywarł takie piorunujące wrażenie. Ginny i Luna wpatrywały się w niego jak urzeczone.
- Ekhm, cześć. - powiedziałam. - Widziałeś gdzieś Mike'a?
  Jak na złość patrzył mi cały czas prosto w oczy. Dzisiaj miałam już z nim do czynienia. Uciekłam nie dając mu żadnego usprawiedliwienia. Jak na razie nie czułam się komfortowo w towarzystwie mężczyzn. Nie potrafiłam zaufać.
- Wyszedł kilka minut temu. - odparł Draco. - Poszedł na błonia. Mówił, że musi się przewietrzyć.
- Ok, dzięki. - powiedziałam i chciałam odejść ale mnie zatrzymał.
  Dziewczyny popatrzyły po sobie. Wiedziałam, że chcą mnie zostawić z nim samą. Muszę się jakoś wymigać.
- Dzięki, Malfoy. My już pójdziemy. - odparła ruda. - Herm, ty zostajesz tu, tak?
- NIE! - wykrzyknęłam.
 Dziewczyny wybiegły, a ja zostałam z nim sama. Zatarasował mi drogę, a nie mogłam go odsunąć ani nawet popchnąć bo pod szlafrokiem nie miał nic na sobie.
- Czego chcesz, Malfoy? - zapytałam hardo.
  Chciałam ukryć to, że tak naprawdę to się go boję.
- Dlaczego uciekłaś? - zapytał blondyn.
- Nie uciekłam. Po prostu było mi zimno i...
- Może i rudzielec nie potrafi poznać kiedy kłamiesz ale ja tak, Granger. Zrobiłem coś? Przynajmniej to chciałbym wiedzieć. Może wykorzystałbym to w przyszłości...
- To nie tu o ciebie chodzi. - powiedziałam.
  Postanowiłam skłamać. Zobaczymy jak zareaguje.
- Poznałam kogoś. Jest dla mnie naprawdę ważny i chyba ja dla niego także. Przewiduję dla nasz świetlaną przyszłość. - odparłam.
  Mina Malfoy'a: bezcenna. Kurczę, chyba zaraz wybuchnie.
- Znowu kłamiesz. - warknął Draco. - Tylko kłamać potrafisz. To nie może być prawda.
- Dlaczego? - zapytałam. - Uważasz, że nie jestem w stanie się nikomu podobać?
- TY NIE MOŻESZ...
  Jak się spodziewałam hormony zaczęły mu buzować. Jakbym go nie znałam to pomyślałabym, że jest zazdrosny. Tylko nie spodziewałam się, że tak zacznie mu odbijać. W ekspresowym tempie znalazł się blisko mnie i zaczął delikatnie muskać swoimi ustami moją szyję. Ja naprawdę nie mogłam na to pozwolić. Może i jestem głupia bo przecież coś do niego czułam i chciałam tego tak samo jak on ale ostatnio moje życie się zbyt skomplikowało i muszę sama zadecydować czego tak naprawdę chce. Znacznie się od niego odsunęłam. Był inny niż James. Nie naciskał, po prostu patrzył mi prosto w oczy i próbował wyczytać z nich prawdę.
- Już nie potrafię nad tobą nadążyć, Malfoy.  - odparłam i wyminęłam go.
  Poszłam do swojego dormitorium. Poszłam do łazienki aby umyć zęby i trochę ochłonąć. Na szybie widniał napis. Napisany został czerwoną szminką. : NAWET NIE PRÓBUJ KOMUŚ POWIEDZIEĆ. ZNISZCZĘ CIĘ.
  Nie wiem co we mnie wstąpiło ale jedynym ruchem ręki rozbiłam całe lustro na kawałki. Moja ręka krwawiła, a ja uklęknęłam i po prostu zaczęłam płakać. Nie czułam bólu, po prostu chciałam zniknąć. Hogwart to nie jest już dla mnie bezpieczne miejsce. Chciałabym zabić Jamesa. Wiem, że nie jestem w stanie tego zrobić ale nikt nie wie jak bardzo tego pragnę. Nie wiem ile czasu minęło zanim opatrzyłam swoją dłoń i posprzątałam. Bałam się kolejnego dnia. Bałam się co będzie dalej.

29.01.2004r , poniedziałek
  Wstałam jak zwykle za wcześnie. . Spojrzałam na ranę, którą sobie sama zrobiłam, przez własną głupotę. Ehh, teraz będę musiała się tłumaczyć. Jak ja tego nie lubię. Umyłam włosy, ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Wszyscy wokół o czymś szeptali. Spojrzałam na tablicę ogłoszeń.

KONKURS TALENTÓW
  Drodzy uczniowie, 
   w tym roku w naszej szkole odbędzie się pierwszy konkurs talentów. Każdy może się zgłosić i wziąć w nim udział. Zgłoszenia przyjmowane są do 16 lutego. Przy swoim nazwisku proszę zapisać jaki rodzaj talentu będziecie prezentować. Konkurs odbędzie się 28 lutego o godzinie 19:00. Zapraszam do wzięcia udziału. Taka okazja dla co niektórych może już się nigdy nie powtórzyć. 
z poważaniem
Dyrektorka
Minerwa McGonnagall

  Ja nie posiadam żadnego talentu. Śpiewam tylko pod prysznicem, a tańczę tylko pod wpływem spożycia większego ilości alkoholu. Od razu przybiegła do mnie rozemocjonowana Ginny.
- Opowiadaj... - odparła ruda.
- Ale co? - zapytałam nie wiedząc o co jej chodzi.
- Ty i Malfoy,  miedzy wami coś jest?
- Nieeee.... - zaprzeczyłam. - Co ci przyszło do głowy?
- Wasze wczorajsze spojrzenia mówiły coś innego. - odparła Ginny.
- Weźmiesz udział w tym konkursie? - zapytałam od razu zmieniając temat.
- Hm, tak. Nawet nie wiesz jak seksownie potrafię się ruszać. Jestem taneczną kocicą.
- Wariatka. - westchnęłam. - A gdzie Luna?
- Cały czas godzi się z Mike'm. Chyba dzisiaj jej nie zobaczymy...
   Lekcje rozpoczęły się punktualnie. Cały czas się rozglądałam. A Jamesa nadal nie było. Miałam nadzieje ze na lekcjach już się nie pojawi. Zauważyłam ze Malfoy dziwnie mi się przygląda. Ciekawe czy on ma jakiś talent? Hmm myślę ze ma talent do wkurzania ludzi. Oj to na pewno. Zapomniałam, ze w mojej drużynie są Mike i Malfoy. Niestety Mike jest nieobecny, i  to własnie z Draco przyszło mi przygotowanie eliksiru uśmierzającego ból. W sumie przydałby mi się taki eliksir. Reka co jakiś czas mnie pobolewała. Zauważył bandaż na mojej ręce ale nic nie powiedział. Bez słowa zaczęliśmy wspólną współpracę.
- Co ci się stało w rękę? - zapytał Draco nie patrząc mi nawet w oczy. Udawał, że jest zajęty krojeniem suszonej pokrzywy.
- Skaleczyłam się.
Próbowałam nie wywoływać kłótni.
- Czy ty choć raz możesz uważać na to co robisz? - syknał Malfoy.
  I czar prysł.
- Odpieprz się. To nie twoja sprawa. - warknęłam.
- Granger, próbuję być miły wiec to doceń.
- Nie wmawiaj sobie. I tak wiem, że chcesz abym cierpiała. Jesteś złym człowiekiem. - warknęłam.
  Westchnął i więcej się nie odzywał. Wiem, ze zachowałam się niegrzecznie ale powiedziałam prawdę. Nie chce aby się do mnie zbliżał bo to zazwyczaj kończy się namiętnym pocałunkiem. Niestety mam do niego słabość i nie potrafię tego w żaden sposób wyjaśnić. Nie widziałam tez Rona. Chciałam z nim pogadać i sprawdzić jak się czuje. Zapukałam do jego dormitorium. Weszłam do środka. Ron spał. Usiadłam na łóżku i pogłaskałam Rona po włosach. Jęknął i otworzył zaspane oczy.
- Cześć. - odparłam.
- Herm, wróciłaś. - westchnął.
- Tak, jak się czujesz?
- Słabo. - wyszeptał Ron. .
- Ron proszę cie, nie poddawaj się.
- Chciałbym się trochę przespać...
- Dobrze już idę. - odparłam i wyszłam z jego dormtorium.
  Chciałam go jakoś wesprzeć ale nie potrafiłam. Nie chciałam go stracić. Nigdy nie umiałam mówić o uczuciach dlatego ciężko mi było zrobić coś aby poprawić mu humor. Był świetny w udawaniu to trzeba mu było przyznać. Okłamywał wszystkich wokół. Nie zdawał sobie sprawy że tym samym odsuwa ich od siebie i nie pozwala im się nim pożegnać.
  Nurtowało mnie jedno pytanie. Gdzie jest James? Od samego rana go nie widziałam. Czułam, ze coś jest nie tak. Przez cały dzień ani razu go nie spotkałam. Z jednej strony to dobrze a z drugiej podejrzane. Pomyślałam, ze najlepiej zrobię jeśli pójdę do biblioteki. Tam czułam się najlepiej. Poza tym bolała mnie ręka i nie chciałam jej przemęczać. Niestety musiałam sięgnąć parę książek z jednej z półek. Były ciężkie. Przeważały mnie. Nie mogłam ich podnieść. Omal nie upadłam ale poczułam silne dłonie które uratowały mnie przed upadkiem.
- Dziękuję. - wyszeptałam i się odwróciłam.
- Nie ma za co kochanie. - powiedział James.
  To on uratował mnie przed upadkiem. Cały czas trzymał mi ręce na pośladkach.
- Puszczaj. - syknęłam i się mu gwałtownie wyrwałam.
- Tęskniłem za twoim jędrnym ciałkiem. - warknął.
- Zostaw mnie. - odparłam i jednym ruchem rzuciłam wszystkie książki na jego stopy.
- Au! - krzyknął.
  Od razu obok nas pojawiła się pani Prince.
- Co się tutaj dzieje? - zapytała bibliotekarka.
- To wina Jamesa. Zaczął rzucać książkami. Nie wiem co w niego wstąpiło.  - odparłam.
  Bibliotekarka spojrzała uważnie na Jamesa.
- Pójdziesz ze mną. - warknęła pani Prince.
- Pożałujesz. - syknął Lestrange.
  Może i tak ale byłam usatysfakcjonowana tym, że mogłam jakoś się odegrać na Jamesie. Wracając do pokoju natknęłam się na Malfoy'a. Chyba na mnie czekał.
- Granger, porozmawiajmy. - zaproponował Draco.
- Nie. - odparłam.
- Nie denerwuj mnie i posłuchaj. - warknął blondyn.
- Czego ty...
  Nawet się nie zawahał tylko od razu zaczął mnie całować. Nie chciałam. Naprawdę nie chciałam. Broniłam się przed tym ale po prostu nie wiem co się ze mną działo gdy był blisko mnie.
- Nie waż się mówić, ze nic dla mnie nie znaczysz.
- Co?
  I zostawił mnie samą. Co miał na myśli? W co on pogrywa?

*** 
Rozdział trochę przejściowy. Nic ciekawego się nie dzieje. Cóż wszystko zacznie się powoli wyjaśniać. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 
Mia