Pamiętniku,
dopiero dzisiaj zdecydowałam się opisać wspomnienia, które pokazał mi Lucas. Cóż, nawet nie wiem od czego zacząć. Kelly jeszcze smacznie spała. Nie miałam odwagi jej się zapytać czy ją coś łączy z Jamesem. Bałam się odpowiedzi. Z Harrym rozmawiałam wczoraj wieczorem. Dokładnie wyjaśnił mi co wraz z Ginny planują w przyszłości. Chcą skończyć szkołę i z tego co wiem to później wspólnie zamieszkać. Harry oczywiście nie potrafił mówić o uczuciach. Jednak wiem, że śmierć przyjaciela bardzo nim wstrząsnęła. Zresztą nie tylko nim. Luna i Mike nie za bardzo wiedzą jak się w tej sytuacji zachować. Wspierają nas ale widać, że nie czują się z tym wszystkim komfortowo.
Moje wspomnienia są cały czas świeże. Trudno mi jest je obrać w słowa ale spróbuję...
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wszystkim wcześniej? - zapytałam.
- Nie umiem ci tego wytłumaczyć. Jedynie mogę pokazać. - odparł Lucas i wyciągnął z kurtki małą fiolkę. W niej znajdował się niebieski płyn.
- Czy to są twoje...? - odparłam gestykulując przy tym rękami.
- Tak. - odparł Lucas. - Proszę, weź.
Powoli otworzyłam fiolkę.
- Złap mnie za rękę. - poprosiłam. - nie chcę być sama.
Dotknęłam niebieskiego mazistego płynu. Poczułam, że zaczynam się trząść. Czułam, że płynę, latam, przenoszę się w gdzieś w jakiś odległy mi nieznany ląd. Kilka razy przenosiłam się w przeszłość aby dowiedzieć się o czymś prawdy ale nigdy to nie dotyczyło bezpośrednio mnie. Upadłam na ziemię. Muszę przyznać, że zabolało. Mój gruby tyłek ledwo to zniósł. Lucas pomógł mi wstać.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.
- W twoim domu. - wyjaśnił Lucas.
Rozejrzałam się wokół. rzeczywiście to był mój dom. Miałam dwa latka. Bawiłam się klockami. W tym czasie moi rodzice rozmawiali z rodzicami Lucasa oraz z małym dziesięciolatkiem który chyba się o coś z nimi kłócił.
- Podejdźmy bliżej. - zaproponował mężczyzna.
Usłyszałam krzyki. Zobaczyłam moich rodziców. Byli tacy młodzi, tacy w pełni życia...
- Nie będę się nią opiekował! - zawołał chłopczyk.
- Synku, to twoje przeznaczenie. - odparł ojciec Lucasa. - To dla ciebie wielkie wyróżnienie.
Czyli ten mały chłopczyk to był Lucas. Teraz wszystko było jasne.
- Mam chronić mugolaczkę?! - wykrzyknął zbulwersowany chłopczyk. - Dlaczego ja?!
- To twoja przyjaciółka, Lucas. - odezwała się moja matka. - Spójrz na to inaczej. Zawsze będziesz blisko niej.
- Nie chcę. - odparł chłopczyk i spojrzał na mniejszą wersję mnie.
Podszedł do mnie/małej dziewczynki zaczął pomagać mi przy budowie zamku.
- Pamiętam to. - wyszeptałam zwracając się do Lucasa.
- Zachowałem się okropnie. - wyznał Lucas. - Przejdźmy dalej. Mamy jeszcze o wiele więcej do obejrzenia.
Przenieśliśmy się w czasie o jakieś dziesięć lat. Bawiłam się samotnie w przed domem. Nigdy nie miałam koleżanek w swoim wieku. Już wtedy czułam się inna. Czasem przychodził do mnie Lucas aby się ze mną pobawić. Czasem mnie do siebie przytulał, a ja zakochana w nim po uszy nie dostrzegałam wielu oczywistości. Na przykład tego, że wokół domu kręciło się kilku osobników w czarnych szatach. Dopiero teraz to zauważyłam. Jeden z nich to przecież... Lucjusz Malfoy?! Co on robił przed moim domem?! No i dlaczego Lucas z nim rozmawia?
- Ej, czy ty byłeś, jesteś...? - zaczęłam się plątać w swoich pytaniach.
Lucas na mnie nie patrzył. Zrozumiałam, że miałam słuchać, a nie zadawać pytania.
- Kiedy nam ją wydasz? - usłyszałam i z przestrachem spojrzałam na Lucasa.
Nie patrzył mi w oczy.
- Muszę zachowywać pozory normalności. - usłyszałam od młodszej wersji Lucasa.
- Czarny Pan rośnie w siłę. On wie, że ta dziewczyna jest bystra i może zamieszać w przyszłości. Chcę jej się najszybciej pozbyć.
- Odkąd on wierzy w takie bzdury?
- Ta sama osoba przepowiedziała mu, że chłopiec urodzony w lipcu odbierze mu prawie całą jego moc. I tak się stało. Czarny Pan woli nie ryzykować.
- Jak wiesz każdy mugol ma swojego strażnika. - warknął Davis. - Jeden fałszywy ruch i będzie po nas.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
Wspomnienie się rozmyło. Spojrzałam uważnie na Lucasa. Planowali mnie zabić jak byłam jeszcze taka mała? Nic z tego nie rozumiałam. Milczał. Kolejne wspomnienie odbywało się już w Hogwarcie. Lucas rozmawiał się z Albusem Dumbledorem w jego gabinecie.
- Są źli, że wciąż jeszcze jej nie zabiłem. Teraz jest dla nich nie tylko ona zagrożeniem. Odkąd zaprzyjaźniła się z Potterem codziennie przychodzą do mnie śmierciożercy i mi grożą. - odparł Davis.
- Zakon się z tym zajmie. Najlepiej zrobisz jeśli stąd na kilka lat wyjedziesz. - poradził Albus.
- Ale Hermiona...
- Jest tutaj bezpieczna. Najlepiej zrobisz jeżeli na jakiś czas znikniesz z jej życia. - odparł Dumbledore. - Poza tym Hogwarcie nie mogą przebywać osoby postronne dłużej niż przez dwadzieścia cztery godziny.
- Rozumiem... - odparł powoli Lucas. - A czy kiedyś będę jej mógł mu o tym wszystkim opowiedzieć?
- To od ciebie zależy...
Obraz się rozmył. Spojrzałam na Lucasa. Miał zamknięte oczy. Miałam wrażenie, że nad czymś intensywnie rozmyśla. Współczułam mi. Wiem jak to jest kiedy wie się o czymś czego nie można nikomu wyjawić. Spojrzałam przed siebie. Utknęliśmy w środku bitwy. Walczyłam akurat z Bellatrix Lestrange. Podczas walki omal mnie nie zabiła. Myślałam, że to ja odwróciłam jej zaklęcie ale to nie byłam ja. Spojrzałam w lewą stronę i ujrzałam Lucasa, który w ostatniej chwili uratował mnie przed śmiercią. Był tam. Chronił mnie. Uratował mnie. Jak mogłam myśleć, że był zły.
- Lucas, ja nie wiedziałam... - odezwałam. - Dziękuję.
- Niestety nie mogę zostać w Hogwarcie na dłużej. Takie są zasady.
- Rozumiem. - odparłam.
- Mam jedno pytanie. Czy ktoś cię krzywdzi, zastrasza lub grozi?
Pomyślałam o Jamesie ale uznałam, że nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nie mogłam się przemóc.
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odparłam.
- Spotkamy się w przyszłą sobotę w Hogsmeade? Chcę z tobą spędzić trochę czasu.
- Pewnie. Z chęcią przyjdę.
- To jesteśmy umówieni. Na mnie już czas...
Pocałował mnie w oba policzki, przytulił i odszedł.
Od tego momentu Lucas stał się dla mnie kimś ważnym. To była jedyna osoba na której mogłam polegać. Nie zmieniała zdania co chwilę, była szczera i chciała ze mną spędzać czas. Lucas jest wspaniałym materiałem na przyjaciela i w sumie na chłopaka też. Lecz za wcześnie aby o tym mówić.
Ale się rozpisałam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że śmierciożercy chcieli mnie zabić gdy byłam taka malutka. Ojciec Malfoy'a nigdy mnie nie lubił. Zresztą jego syn także za mną nie przepada. Był piękny sobotni dzień. Uznałam, że nie czas siedzieć w pokoju i załamywać ręce tylko przejść się na jakiś spacer. Ubrałam się ciepło bo temperatura jeszcze nie przekraczała zero stopni Celsjusza. Było kilka stopni na minusie. Delikatny wiaterek powiewał mi włosy, a ja czułam się całkowicie wolna. Chociaż raz w życiu nikt nic ode mnie nie chciał. Jednak gdy spojrzałam na wszystko z innej perspektywy pomyślałam, że samotność wcale nie jest czymś dobrym. Dlatego postanowiłam, że pójdę na herbatkę do Hagrida. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że Hagrid ma jakiegoś gościa. Zapukałam do drzwi chatki. Hagrid otworzył mi drzwi.
- Cześć Hagrid. - odparłam i przytuliłam się do mężczyzny.
- Cholibka, Hermiona. - powiedział powoli mój przyjaciel. - Wchodź.
Zamarłam. W pierwszej chwili nie wiedziałam co powiedzieć. Malfoy u Hagrida?! To oni się przyjaźnią? Przecież Malfoy w trzeciej klasie chciał za wszelką cenę uśmiercić biednego hipogryfa, który należał do Hagrida.
- Malfoy. - warknęłam.
- Witaj Granger. - odparł blondyn.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Piję herbatę.. - z uśmiechem odparł Malfoy.
- Ale u Hagrida?
No, a biedny Hagrid przyglądał się nam z przedziwnym błyskiem w oku.
- Cholibka,a może wy się w końcu ochajtacie , co? - odezwał się Hagrid.
- Co?! - wykrzyknęłam.
Malfoy cały czas próbował hamować wybuch niekontrolowanego śmiechu. No cóż, mimo wszystko też musiałam się uśmiechnąć. Pierwszy raz od wielu tygodni miałam ochotę na głupawkę. I chyba nie tylko ja. Spędziłam miło czas w towarzystwie Hagrida i Malfoy'a. Gdy zaczęło się ściemniać w milczeniu szliśmy we dwoje do zamku. Wciąż nie dawał mi spokoju fakt co u Hagrida robił Malfoy.
- Co robiłeś u Hagrida? - zapytałam. - Ale tak szczerze.
- Czasem mu pomagam. - odparł blondyn zupełnie nie patrząc m w oczy. - Jest już coraz starszy i niestety z niektórymi rzeczami sobie nie radzi. Kiedyś robił to złoty chłopiec, teraz Potter ma ważniejsze rzeczy na głowie. Pomyślałem, że...
- Chciałeś pomóc. - wtrąciłam. - Jednak nie jesteś takim bezuczuciowym draniem jak myślałam.
- Nie rozckliwiaj się, Granger. Wciąż jestem taki sam.
- Nie umiesz się angażować. - odparłam. - Dlaczego rano uciekłeś?
Brak odpowiedzi.
- No właśnie. - podjęłam temat. - Byliśmy tylko my. Czego się bałeś?
- Odrzucenia. - wyszeptał Draco. - Wciąż słyszałem jaki powinienem być, a jaki nie jestem. Nikt nie może pokochać takiego kogoś jak ja.
- Jesteś tego pewien? - zapytałam łapiąc go delikatnie za rękę.
- Tak, ja po prostu nie umiem być z jedną osobą przez krótki czas, a co dopiero przez całe życie. Dziewczyną kochają słowa, wyznania, a ja nie potrafię taki być.
- Dziewczyny i tak cię kochają. - odparłam. - A ze mną?
- Co z tobą?
- Byś był w stanie... Nieee, to głupie. Zapomnij. - odparłam.
Ale ze mnie idiotka! Jestem okropna, jak mogłam tak się dać podejść
- Skrzywdziłbym cię. - wyznał blondyn. - Zresztą robię to przez cały czas.
- To prawda. Tylko dlaczego?
- Bo...
***
I jest nowy rozdział. Myślę, że nie jest najgorszy. Też bym chciała mieć strażnika czarodzieja. W moim świecie każdy by miał takiego opiekuna. ;) Mam jednak złe wieści. W przyszłym tygodniu na pewno nie będzie rozdziału. Mam za dużo sprawdzianów, egzamin próbny i się nie wyrobię ze wszystkim. Obiecuję, że w następnym tygodniu, czyli w marcu już tak na początku pojawi się rozdział. Smutno mi bo już niedużo rozdziałów do końca. Ale jak na razie akcja dopiero się rozwija. Dedykuję rozdział wszystkim tym którzy czytają i komentują. Jesteście emejzing!!! ;D
Zapraszam do czytania i komentowania.
Przepraszam za błędy
Mia